Text 96 of 138 from volume: Liryki rzucone na porywisty wiatr
Author | |
Genre | poetry |
Form | poem / poetic tale |
Date added | 2021-01-16 |
Linguistic correctness | |
Text quality | |
Views | 919 |
Zakupy są jak balast. Przyginają plecy
Bardziej niźli pokora wielce czołobitnych.
Ramiona opadają na codziennych schodach
Niżej niż z beznadziei i bezradnej myśli.
Dla jednych codzienności i fizyczne bóle
są bardziej abstrakcyjne niż płótna Picassa,
albo nauki ścisłe. A pękate torby
nie mieszczą się w ich głowach;
są nieestetyczne,
jak na łydkach żylaki, halluksy na stopach...
Czy można taki banał opiewać, ukochać?
Wpisać w wiersz regularny, ubrać w patos słowa?
Nie trzeba, nie przystoi... Zacznijmy od nowa:
Zakupy są balastem! Do szafek z tych toreb!
Napiszmy coś pięknego jak wietrzne `amore`.
ratings: perfect / excellent
Najgorsze, że to nie ty wybierasz ją /ścieżkę/, lecz ona - ciebie.
Odwrotnie jest w twórczości literackiej: to ty decydujesz, czy opiewać przyziemie - czyli te codzienne torby i schody - czy też nie.
Jako czytelnik zdecydowanie wolę to pierwsze, ale...
de gustibus non disputandum
(patrz stosowny wers)
jedynie tym, którzy posługują się niewolnikami, tragarzami, służbą, dostawcami, donosicielami i płatnymi lokajami.
Ogromna większość SAMA dźwiga swój własny krzyż.
Metafora torby w tym wierszu dotyka dużo szerszej /niż codzienne zakupy ze schodami pod górkę/ problematyki
Gdyż piękno uszlachetnia!
Halluksy? hemoroidy??
Nas-ludzi to uszpetnia!
Wiersz jest poetyckim manifestem programowym
ratings: perfect / excellent