Tekst 96 z 139 ze zbioru: Liryki rzucone na porywisty wiatr
Autor | |
Gatunek | poezja |
Forma | wiersz / poemat |
Data dodania | 2021-01-16 |
Poprawność językowa | |
Poziom literacki | |
Wyświetleń | 935 |
Zakupy są jak balast. Przyginają plecy
Bardziej niźli pokora wielce czołobitnych.
Ramiona opadają na codziennych schodach
Niżej niż z beznadziei i bezradnej myśli.
Dla jednych codzienności i fizyczne bóle
są bardziej abstrakcyjne niż płótna Picassa,
albo nauki ścisłe. A pękate torby
nie mieszczą się w ich głowach;
są nieestetyczne,
jak na łydkach żylaki, halluksy na stopach...
Czy można taki banał opiewać, ukochać?
Wpisać w wiersz regularny, ubrać w patos słowa?
Nie trzeba, nie przystoi... Zacznijmy od nowa:
Zakupy są balastem! Do szafek z tych toreb!
Napiszmy coś pięknego jak wietrzne `amore`.
oceny: bezbłędne / znakomite
Najgorsze, że to nie ty wybierasz ją /ścieżkę/, lecz ona - ciebie.
Odwrotnie jest w twórczości literackiej: to ty decydujesz, czy opiewać przyziemie - czyli te codzienne torby i schody - czy też nie.
Jako czytelnik zdecydowanie wolę to pierwsze, ale...
de gustibus non disputandum
(patrz stosowny wers)
jedynie tym, którzy posługują się niewolnikami, tragarzami, służbą, dostawcami, donosicielami i płatnymi lokajami.
Ogromna większość SAMA dźwiga swój własny krzyż.
Metafora torby w tym wierszu dotyka dużo szerszej /niż codzienne zakupy ze schodami pod górkę/ problematyki
Gdyż piękno uszlachetnia!
Halluksy? hemoroidy??
Nas-ludzi to uszpetnia!
Wiersz jest poetyckim manifestem programowym
oceny: bezbłędne / znakomite