Temat: Z przeznaczeniem dla tych, którzy mniemają, że ... (70)
01 Paź 2018 o 11:14
piszesz tak
jak by to był wyłącznie mój pogląd i moja religia
a przecież jestem w większości
w demokracji zaś tylko większość ma rację ;-)
01 Paź 2018 o 11:10
Arsene napisał:
OK
zostawiam ciebie z samym sobą
tyle,że to ty zacząłeś pierwszy ten prowokacyjny temat
tylko po co ?
sam sobie odpowiedz

jedynie w odpowiedzi na twój, fanatycznie uznający za jedynie słuszną - swoją religię i swoje przekonania polityczne
01 Paź 2018 o 10:43
piorko napisał:
Tam gdzie nienawiść, tam nie ma Boga. Tam jest tylko fanatyzm.
.



wyjątkowo się z tobą zgodzę piorko
ale fanatyzm niekoniecznie jest domeną ludzi wierzących
01 Paź 2018 o 10:20
trotsiga napisał:
No, wreszcie ... piorko się wyzwoliła z letargu!!!

Bardzo Ci dziękuję za ten Twój wpis, oddający wiele prawdy o "świętości jedynie prawdziwej religii".
Pozdrawiam i 3msie!!!


Nie ma za co, Trotsigo :)

A bo widzisz (nie tylko dlatego, że nie jesteś ślepy, bo widzisz kto napisał post o Więcławskim) :P

Czy my się lubimy? NIE!
Czy mamy taki sam światopogląd? NIE!
Czy żółć (antypatia) wyłączyła nam rozum i obiektywizm? NIE!
Czy mimo różnic okazujemy sobie szacunek? TAK!

Apostazja Więcławskiego jest dla mnie bardzo bolesna. Ponieważ to właśnie On zachęcił mnie do pogłębiania wiedzy teologicznej, a tym samym do poznawania prawdy o Bogu, do prawdziwej wiary. Mimo jego apostazji moja wiara w Boga na tym nie ucierpiała. Natomiast nauczyła mnie szacunku do ludzi z innym niż mój światopoglądem.

Nie wierzy w Boga ten, który:

"klęczy przed figurą,
a diabła ma za skórą"

Tam gdzie nienawiść, tam nie ma Boga. Tam jest tylko fanatyzm.

.
01 Paź 2018 o 10:16
OK
zostawiam ciebie z samym sobą
tyle,że to ty zacząłeś pierwszy ten prowokacyjny temat
tylko po co ?
sam sobie odpowiedz
01 Paź 2018 o 10:13
Arsene napisał:
trotsiga napisał:
Arsene napisał:
piorko napisał:
"Jak ksiądz mógł zostać ateistą?"
...
cześć panie kolego
znajdź sobie innego

- dziesiąty raz już powtarzam te same słowa - mimo twoich usilnych starań, nigdy nie zostanę twoim kolegą - ani "po piórze", jak to sugerowałeś wielokrotnie nie tylko mnie, ani rzeczywistym. Zrozum to w końcu, że nie po drodze mi z takimi osobami, jaką ty jesteś.



mi też ale ja szanuję wszystkich
a zwłaszcza moich wrogów

Jeśli jest tak jak twierdzisz - "... ja szanuję wszystkich
a zwłaszcza moich wrogów" - to uszanuj moje wielokrotne już monity, abyś dał mi wreszcie "święty spokój" i przestał nachodzić moje publikacje swoimi prowokacyjnymi komentarzami. Obecnie już kolejny raz wyznaczyłeś - albo i tobie wyznaczono - zadanie sprowokowania mnie do ostrzejszych wypowiedzi w wiadomym celu - kierunek LOTTA ---> ban ...
01 Paź 2018 o 10:11
Arsene napisał:
leo napisał:
Arsene napisał:
a tak na marginesie :
podobne nie znaczy takie same


Takie same i ze wszystkimi szczegółami. Kwestia okularów, albo lornetki.

leo-pora do okulisty


Pora na korepetycje.
01 Paź 2018 o 10:10
trotsiga napisał:
Arsene napisał:
Alchemik jak to przeczyta to chyba ci nie odpuści
takiej potwarzy

- ową "potwarz" nie wyssałem z palca, a z wielu wypowiedzi o nim na portalu "ósme piętro" gdzie stracił "wadzę" moderatora -



tak się składa.że wiem od Jurka te fakty
ale powód jest inny
01 Paź 2018 o 10:09
trotsiga napisał:
Arsene napisał:
piorko napisał:
"Jak ksiądz mógł zostać ateistą?"
...
cześć panie kolego
znajdź sobie innego

- dziesiąty raz już powtarzam te same słowa - mimo twoich usilnych starań, nigdy nie zostanę twoim kolegą - ani "po piórze", jak to sugerowałeś wielokrotnie nie tylko mnie, ani rzeczywistym. Zrozum to w końcu, że nie po drodze mi z takimi osobami, jaką ty jesteś.



mi też ale ja szanuję wszystkich
a zwłaszcza moich wrogów
01 Paź 2018 o 10:08
szkoda też,że nie dopisałeś jaką gazetą jest Życie Warszawy ?

,,Gazeta powstała, według jednych źródeł – z inicjatywy Polskiej Partii Robotniczej, zaś według innych – z inicjatywy Mariana Spychalskiego, pierwszego powojennego prezydenta Warszawy. „Życie Warszawy” było, obok „Trybuny Ludu”, jednym z najbardziej opiniotwórczych dzienników w PRL.,,cytat

pozostawiam to również bez komentarza
01 Paź 2018 o 10:08
Arsene napisał:
piorko napisał:
"Jak ksiądz mógł zostać ateistą?"
...
cześć panie kolego
znajdź sobie innego

- dziesiąty raz już powtarzam te same słowa - mimo twoich usilnych starań, nigdy nie zostanę twoim kolegą - ani "po piórze", jak to sugerowałeś wielokrotnie nie tylko mnie, ani rzeczywistym. Zrozum to w końcu, że nie po drodze mi z takimi osobami, jaką ty jesteś.
01 Paź 2018 o 10:04
Arsene napisał:
Alchemik jak to przeczyta to chyba ci nie odpuści
takiej potwarzy

- ową "potwarz" nie wyssałem z palca, a z wielu wypowiedzi o nim na portalu "ósme piętro" gdzie stracił "wadzę" moderatora -
01 Paź 2018 o 10:02
No, wreszcie ... piorko się wyzwoliła z letargu!!!

Bardzo Ci dziękuję za ten Twój wpis, oddający wiele prawdy o "świętości jedynie prawdziwej religii".
Pozdrawiam i 3msie!!!
01 Paź 2018 o 10:01
piorko napisał:
"Jak ksiądz mógł zostać ateistą?"

A na przykład tak:

""Jezus to nie Bóg"
ak, Marcin Szymaniak 08-02-2008, ostatnia aktualizacja 11-02-2008 07:57

To ogłosił czołowy polski teolog katolicki, odchodząc z Kościoła. Ksiądz Tomasz Węcławski miał grono wiernych uczniów i przyjaciół. Zachwycali się jego twórczością aż do momentu, gdy zanegował boskość Jezusa i porzucił katolicyzm. Odejście najwybitniejszego polskiego teologa wprawiło ich w sporą konsternację.

– Dla wielu ludzi to osobisty dramat. On był nie tylko wybijającą się postacią polskiego Kościoła, ale duchowym drogowskazem, przewodnikiem – mówi ŻW poseł PiS Jan Filip Libicki, zaprzyjaźniony z rodziną Węcławskich. Podkreśla, że najbardziej przeżył apostazję Tomasza Węcławskiego jego brat, który jest proboszczem parafii Maryi Królowej w Poznaniu. – To człowiek prowadzący życie na pograniczu świętości. Decyzja brata jest dla niego ogromnym wstrząsem – podkreśla.

W Kościele Węcławski to obecnie najbardziej niebezpieczny temat. – Panie redaktorze, pan w ogóle do mnie nie dzwonił – ucina próbę podjęcia rozmowy o. Jan Góra, organizator spotkań lednickich. – Ho, ho! – woła do słuchawki pewien teolog, gdy pada straszne nazwisko. – Ja się w tym temacie w ogóle nie orientuję – dodaje, nie chcąc rozmawiać nawet o tym, że zna dokładnie dzieła Węcławskiego i nazwał go kiedyś wybitnym teologiem.– Dla wielu ludzi to osobisty dramat. On był nie tylko wybijającą się postacią polskiego Kościoła, ale duchowym drogowskazem, przewodnikiem – mówi ŻW poseł PiS Jan Filip Libicki, zaprzyjaźniony z rodziną Węcławskich. Podkreśla, że najbardziej przeżył apostazję Tomasza Węcławskiego jego brat, który jest proboszczem parafii Maryi Królowej w Poznaniu. – To człowiek prowadzący życie na pograniczu świętości. Decyzja brata jest dla niego ogromnym wstrząsem – podkreśla.(...)
Wejście na szczyt
– Genialny człowiek – mówił o Węcławskim ks. prof. Paweł Bortkiewicz, dziekan Wydziału Teologicznego poznańskiego Uniwersytetu Adama Mickiewicza. Już jako dziecko nieźle się zapowiadał, choć rodzina i znajomi myśleli, że zostanie astrofizykiem. Na podwórku miał swoje małe obserwatorium astronomiczne, samodzielnie składając niektóre urządzenia. Będąc w liceum, sam skonstruował maszynę liczącą. Nikt się więc nie dziwił, że poszedł studiować na Politechnikę, na Wydział Maszyn Roboczych i Pojazdów. Zaskoczenie przyszło dwa lata później, gdy porzucił kierunek dla teologii. Głównym celem jego poszukiwań stał się – jak to później sam określił – obraz świata i naszego w nim miejsca.(...)

Pojedynek z arcybiskupem

Będąc u szczytu sławy, pod koniec 1999 roku Węcławski dowiedział się od rektora poznańskiego seminarium, że arcybiskup Juliusz Paetz molestuje seksualnie kleryków. Jeden z nich przyszedł z płaczem do rektora, opowiadając, że w swojej rezydencji Paetz czynił wobec niego homoseksualne gesty.

Jako były rektor prof. Węcławski postanowił zdecydowanie interweniować. Ponieważ próby delikatnego powstrzymania arcybiskupa nic nie dały, grupa księży napisała list, z którym Węcławski osobiście udał się do Watykanu. Jak ujawnił później w słynnym wywiadzie dla „Tygodnika Powszechnego”, w czasie tej podróży spotkał przypadkiem ówczesnego prefekta Kongregacji Doktryny Wiary kard. Josepha Ratzingera. Powiedział mu, po co przybył. Nawet umówił się na rozmowę w tej sprawie, do której jednak z jakichś przyczyn nie doszło.

Zaczynał się już 2001 rok, a odpowiedzi ze Stolicy Apostolskiej nie było. Od kleryków napływały tymczasem kolejne alarmujące sygnały o wyskokach Paetza. Zniecierpliwiony Węcławski skontaktował się ponownie z Ratzingerem. Wydawało się, że sprawa ruszy wreszcie do przodu, bo autorów listu zaprosił nuncjusz papieski Józef Kowalczyk. Wszystko skończyło się jednak na przekazaniu mu zeznań poszkodowanych. Znów zapadła głucha cisza.

W sierpniu 2001 r. skandal w Poznaniu został opisany przez tygodnik „Fakty i Mity”, ale publikację zlekceważono. 22 listopada 2001 roku Węcławski spotkał się z Paetzem i odbył z nim rozmowę, zrelacjonowaną później w „Tygodniku Powszechnym”. Zasugerował arcybiskupowi, że ten utracił moralny mandat do przewodzenia poznańskiemu Kościołowi. Ten odparł, że Węcławski nie będzie go osądzał. – Wiem, z kim na ziemi się zmierzyłem – powiedział Węcławski.– Ja też wiem – odburknął Paetz i zakończył rozmowę.

Hierarcha był już jednak na straconej pozycji. Niedługo po tym spotkaniu o jego wyskokach napisała „Rzeczpospolita” i tym razem wybuchł wielki skandal. Paetz nie przyznał się do winy, ale złożył rezygnację ze względu na „dobro Kościoła”.
Pojedynek z arcybiskupem

Będąc u szczytu sławy, pod koniec 1999 roku Węcławski dowiedział się od rektora poznańskiego seminarium, że arcybiskup Juliusz Paetz molestuje seksualnie kleryków. Jeden z nich przyszedł z płaczem do rektora, opowiadając, że w swojej rezydencji Paetz czynił wobec niego homoseksualne gesty.

Jako były rektor prof. Węcławski postanowił zdecydowanie interweniować. Ponieważ próby delikatnego powstrzymania arcybiskupa nic nie dały, grupa księży napisała list, z którym Węcławski osobiście udał się do Watykanu. Jak ujawnił później w słynnym wywiadzie dla „Tygodnika Powszechnego”, w czasie tej podróży spotkał przypadkiem ówczesnego prefekta Kongregacji Doktryny Wiary kard. Josepha Ratzingera. Powiedział mu, po co przybył. Nawet umówił się na rozmowę w tej sprawie, do której jednak z jakichś przyczyn nie doszło.

Zaczynał się już 2001 rok, a odpowiedzi ze Stolicy Apostolskiej nie było. Od kleryków napływały tymczasem kolejne alarmujące sygnały o wyskokach Paetza. Zniecierpliwiony Węcławski skontaktował się ponownie z Ratzingerem. Wydawało się, że sprawa ruszy wreszcie do przodu, bo autorów listu zaprosił nuncjusz papieski Józef Kowalczyk. Wszystko skończyło się jednak na przekazaniu mu zeznań poszkodowanych. Znów zapadła głucha cisza.

W sierpniu 2001 r. skandal w Poznaniu został opisany przez tygodnik „Fakty i Mity”, ale publikację zlekceważono. 22 listopada 2001 roku Węcławski spotkał się z Paetzem i odbył z nim rozmowę, zrelacjonowaną później w „Tygodniku Powszechnym”. Zasugerował arcybiskupowi, że ten utracił moralny mandat do przewodzenia poznańskiemu Kościołowi. Ten odparł, że Węcławski nie będzie go osądzał. – Wiem, z kim na ziemi się zmierzyłem – powiedział Węcławski.– Ja też wiem – odburknął Paetz i zakończył rozmowę.

Hierarcha był już jednak na straconej pozycji. Niedługo po tym spotkaniu o jego wyskokach napisała „Rzeczpospolita” i tym razem wybuchł wielki skandal. Paetz nie przyznał się do winy, ale złożył rezygnację ze względu na „dobro Kościoła”.


Cały artykuł pod linkiem:

link


.




kończę tę polemikę z tobą trotsigo
myślałem,że jesteś poważnym facetem,który nie cytuje artykułów,w których zachwala się taką szmatę jak ,, Fakty i mity,,

cześć panie kolego
znajdź sobie innego
01 Paź 2018 o 09:57
leo napisał:
Arsene napisał:
a tak na marginesie :
podobne nie znaczy takie same


Takie same i ze wszystkimi szczegółami. Kwestia okularów, albo lornetki.



leo-pora do okulisty
01 Paź 2018 o 09:57
to nie przepychanka
po prostu wyraziłem swój pogląd na tego pana
nic więcej
Alchemik jak to przeczyta to chyba ci nie odpuści
takiej potwarzy
01 Paź 2018 o 09:55
Arsene napisał:
a tak na marginesie :
podobne nie znaczy takie same


Takie same i ze wszystkimi szczegółami. Kwestia okularów, albo lornetki.
01 Paź 2018 o 09:54
"Jak ksiądz mógł zostać ateistą?"

A na przykład tak:

""Jezus to nie Bóg"
ak, Marcin Szymaniak 08-02-2008, ostatnia aktualizacja 11-02-2008 07:57

To ogłosił czołowy polski teolog katolicki, odchodząc z Kościoła. Ksiądz Tomasz Węcławski miał grono wiernych uczniów i przyjaciół. Zachwycali się jego twórczością aż do momentu, gdy zanegował boskość Jezusa i porzucił katolicyzm. Odejście najwybitniejszego polskiego teologa wprawiło ich w sporą konsternację.

– Dla wielu ludzi to osobisty dramat. On był nie tylko wybijającą się postacią polskiego Kościoła, ale duchowym drogowskazem, przewodnikiem – mówi ŻW poseł PiS Jan Filip Libicki, zaprzyjaźniony z rodziną Węcławskich. Podkreśla, że najbardziej przeżył apostazję Tomasza Węcławskiego jego brat, który jest proboszczem parafii Maryi Królowej w Poznaniu. – To człowiek prowadzący życie na pograniczu świętości. Decyzja brata jest dla niego ogromnym wstrząsem – podkreśla.

W Kościele Węcławski to obecnie najbardziej niebezpieczny temat. – Panie redaktorze, pan w ogóle do mnie nie dzwonił – ucina próbę podjęcia rozmowy o. Jan Góra, organizator spotkań lednickich. – Ho, ho! – woła do słuchawki pewien teolog, gdy pada straszne nazwisko. – Ja się w tym temacie w ogóle nie orientuję – dodaje, nie chcąc rozmawiać nawet o tym, że zna dokładnie dzieła Węcławskiego i nazwał go kiedyś wybitnym teologiem.– Dla wielu ludzi to osobisty dramat. On był nie tylko wybijającą się postacią polskiego Kościoła, ale duchowym drogowskazem, przewodnikiem – mówi ŻW poseł PiS Jan Filip Libicki, zaprzyjaźniony z rodziną Węcławskich. Podkreśla, że najbardziej przeżył apostazję Tomasza Węcławskiego jego brat, który jest proboszczem parafii Maryi Królowej w Poznaniu. – To człowiek prowadzący życie na pograniczu świętości. Decyzja brata jest dla niego ogromnym wstrząsem – podkreśla.(...)
Wejście na szczyt
– Genialny człowiek – mówił o Węcławskim ks. prof. Paweł Bortkiewicz, dziekan Wydziału Teologicznego poznańskiego Uniwersytetu Adama Mickiewicza. Już jako dziecko nieźle się zapowiadał, choć rodzina i znajomi myśleli, że zostanie astrofizykiem. Na podwórku miał swoje małe obserwatorium astronomiczne, samodzielnie składając niektóre urządzenia. Będąc w liceum, sam skonstruował maszynę liczącą. Nikt się więc nie dziwił, że poszedł studiować na Politechnikę, na Wydział Maszyn Roboczych i Pojazdów. Zaskoczenie przyszło dwa lata później, gdy porzucił kierunek dla teologii. Głównym celem jego poszukiwań stał się – jak to później sam określił – obraz świata i naszego w nim miejsca.(...)

Pojedynek z arcybiskupem

Będąc u szczytu sławy, pod koniec 1999 roku Węcławski dowiedział się od rektora poznańskiego seminarium, że arcybiskup Juliusz Paetz molestuje seksualnie kleryków. Jeden z nich przyszedł z płaczem do rektora, opowiadając, że w swojej rezydencji Paetz czynił wobec niego homoseksualne gesty.

Jako były rektor prof. Węcławski postanowił zdecydowanie interweniować. Ponieważ próby delikatnego powstrzymania arcybiskupa nic nie dały, grupa księży napisała list, z którym Węcławski osobiście udał się do Watykanu. Jak ujawnił później w słynnym wywiadzie dla „Tygodnika Powszechnego”, w czasie tej podróży spotkał przypadkiem ówczesnego prefekta Kongregacji Doktryny Wiary kard. Josepha Ratzingera. Powiedział mu, po co przybył. Nawet umówił się na rozmowę w tej sprawie, do której jednak z jakichś przyczyn nie doszło.

Zaczynał się już 2001 rok, a odpowiedzi ze Stolicy Apostolskiej nie było. Od kleryków napływały tymczasem kolejne alarmujące sygnały o wyskokach Paetza. Zniecierpliwiony Węcławski skontaktował się ponownie z Ratzingerem. Wydawało się, że sprawa ruszy wreszcie do przodu, bo autorów listu zaprosił nuncjusz papieski Józef Kowalczyk. Wszystko skończyło się jednak na przekazaniu mu zeznań poszkodowanych. Znów zapadła głucha cisza.

W sierpniu 2001 r. skandal w Poznaniu został opisany przez tygodnik „Fakty i Mity”, ale publikację zlekceważono. 22 listopada 2001 roku Węcławski spotkał się z Paetzem i odbył z nim rozmowę, zrelacjonowaną później w „Tygodniku Powszechnym”. Zasugerował arcybiskupowi, że ten utracił moralny mandat do przewodzenia poznańskiemu Kościołowi. Ten odparł, że Węcławski nie będzie go osądzał. – Wiem, z kim na ziemi się zmierzyłem – powiedział Węcławski.– Ja też wiem – odburknął Paetz i zakończył rozmowę.

Hierarcha był już jednak na straconej pozycji. Niedługo po tym spotkaniu o jego wyskokach napisała „Rzeczpospolita” i tym razem wybuchł wielki skandal. Paetz nie przyznał się do winy, ale złożył rezygnację ze względu na „dobro Kościoła”.
Pojedynek z arcybiskupem

Będąc u szczytu sławy, pod koniec 1999 roku Węcławski dowiedział się od rektora poznańskiego seminarium, że arcybiskup Juliusz Paetz molestuje seksualnie kleryków. Jeden z nich przyszedł z płaczem do rektora, opowiadając, że w swojej rezydencji Paetz czynił wobec niego homoseksualne gesty.

Jako były rektor prof. Węcławski postanowił zdecydowanie interweniować. Ponieważ próby delikatnego powstrzymania arcybiskupa nic nie dały, grupa księży napisała list, z którym Węcławski osobiście udał się do Watykanu. Jak ujawnił później w słynnym wywiadzie dla „Tygodnika Powszechnego”, w czasie tej podróży spotkał przypadkiem ówczesnego prefekta Kongregacji Doktryny Wiary kard. Josepha Ratzingera. Powiedział mu, po co przybył. Nawet umówił się na rozmowę w tej sprawie, do której jednak z jakichś przyczyn nie doszło.

Zaczynał się już 2001 rok, a odpowiedzi ze Stolicy Apostolskiej nie było. Od kleryków napływały tymczasem kolejne alarmujące sygnały o wyskokach Paetza. Zniecierpliwiony Węcławski skontaktował się ponownie z Ratzingerem. Wydawało się, że sprawa ruszy wreszcie do przodu, bo autorów listu zaprosił nuncjusz papieski Józef Kowalczyk. Wszystko skończyło się jednak na przekazaniu mu zeznań poszkodowanych. Znów zapadła głucha cisza.

W sierpniu 2001 r. skandal w Poznaniu został opisany przez tygodnik „Fakty i Mity”, ale publikację zlekceważono. 22 listopada 2001 roku Węcławski spotkał się z Paetzem i odbył z nim rozmowę, zrelacjonowaną później w „Tygodniku Powszechnym”. Zasugerował arcybiskupowi, że ten utracił moralny mandat do przewodzenia poznańskiemu Kościołowi. Ten odparł, że Węcławski nie będzie go osądzał. – Wiem, z kim na ziemi się zmierzyłem – powiedział Węcławski.– Ja też wiem – odburknął Paetz i zakończył rozmowę.

Hierarcha był już jednak na straconej pozycji. Niedługo po tym spotkaniu o jego wyskokach napisała „Rzeczpospolita” i tym razem wybuchł wielki skandal. Paetz nie przyznał się do winy, ale złożył rezygnację ze względu na „dobro Kościoła”.


Cały artykuł pod linkiem:

link


.
01 Paź 2018 o 09:45
Plagiaty Twoich kolegów - Toma i Alchemika - też powielały od dawna znane już frazy. W końcu jednak i je udowodniono bardzo podobnymi sposobami - czyli przyrównaniem ich do wcześniejszych zapisów. Tutaj zaistniała wprost proporcjonalna sytuacja.
Ty napisałeś swój tekst - Twoja sprawa - więc i ja miałem prawo do swojego. Kończ waść tą przepychankę, nie mam bowiem zamiaru znowu dać się sprowokować dla zaspokojenia Twoich celów.
01 Paź 2018 o 09:37
a tak na marginesie :
podobne nie znaczy takie same
© 2010-2016 by Creative Media
×