Autor | |
Gatunek | biografia / pamiętnik |
Forma | artykuł / esej |
Data dodania | 2015-08-16 |
Poprawność językowa | |
Poziom literacki | |
Wyświetleń | 2600 |
Dlaczego jest tak, że jedni modlą się o cud i go dostają a inni – nie? To loteria? Gra? A może zabawa w wyliczankę? Modlenie się o cud jest wyczerpujące; nie wystarczy modlić się, trzeba całym sobą wierzyć, że ta modlitwa może coś zdziałać albo że święty, do którego się modlisz jest bystry i potrafi załatwić coś dla ciebie.
Chciałabym, żeby i mnie zdarzył się cud… Taki jeden – cud zmartwychwstania mojego brzucha, który od miesięcy cierpi na niepojętą drażliwość. Diagnoza postawiona pierwszy raz była dla mnie czymś na odczepne; wydawało mi się, że lekarze nie wiedzą, co mi jest, że to tymczasowe wyjaśnienie, że muszę szukać, bo może coś zostało przeoczone. Na tej ścieżce jestem już od dwóch lat i ciągle nie dociera do mnie, że mam zespół jelita drażliwego, które zbuntowało się na starość za mnie, za mój poukładany świat, za emocje, którym nie pozwoliłam się wydostać na światło dzienne. To ostatnie stwierdzenie podsunęła mi rozmowa z panią psycholog. Tak, tak ta sfera też musiała zostać zdiagnozowana…
Przygnębiona chorobą albo nią zmotywowana szukam różnych rozwiązań, oczywiście w literaturze… Internet służy mi tylko na szybkie stawianie sobie diagnozy na dziś, kiedy boli mnie w określonym kwadrancie brzucha i nie wiem, jaki narząd tam się znajduje. Oczywiście, mam swoje diagnozy, które zwykle kończą się słowami: „A najgorzej jak coś tam we mnie siedzi i zżera mnie od środka…” No i zaczyna się gonitwa myśli o bólu, o śmierci, o pozostawianiu wszystkiego i wszystkich i o tym, że sobie na pewno nie poradzą…
Wracając do literatury… Przeczytałam niedawno książkę Johna Irvinga W jednej osobie (dostałam ją od mojej cudownej sąsiadki - Iwonki nieustającej czytelniczki literatury historycznej). Gdzieś od połowy książki zaczynają umierać ludzie, najczęściej na Aids, bo rzecz rozgrywa się w środowisku raczej homoseksualnym (choć to bardzo uproszczone stwierdzenie, gdyż bohater biseksualny zafascynowany transseksualistą, pracującym jako bibliotekarka – tutaj znajomość literatury jest prawie naturalna – który ciągle marzy o homoseksualiście udającym sportowca lub odwrotnie.) No więc, kiedy zaczynają umierać, nie tylko z powodu Aids, to robi się egzystencjalne nic. Wychodzi na to, że wszyscy umrzemy i to jest najprawdziwsza prawda. Przygwoździła mnie ta prawda… Nie na żarty…
Dzisiaj skończyłam czytać ostatnią książkę Jerzego Pilcha. Nie do wiary jak można pisać… i to o sobie, o swojej chorobie, o kobietach, właściwie o prostytutkach młodych i nieodgadniętych, o chęci życia i potrzebie trwania przy drugim człowieku. A wszystko tak ludzkie, że aż obce – przynajmniej dla mnie, chwilami. Ale wierzę, że można mieć takie doświadczenia.
I takie cuda niech się mnożą pisarzom i nam, którzy na cuda czekamy całe życie!
oceny: bezbłędne / bardzo dobre