Autor | |
Gatunek | obyczajowe |
Forma | proza |
Data dodania | 2015-12-08 |
Poprawność językowa | |
Poziom literacki | |
Wyświetleń | 1814 |
LOCHY PODŚWIADMOŚCI
Kostek dorastał we wsi Jeziorno. A właściwie koloni, którą Jezioranie nazywali „Małą Rosją”. Mieszkańcy „Małej Rosji” mówili śpiewnym j akcentem, i byli raczej hermetyczną społecznością. Ojciec Kostka pracował jako kierowca, woził tatrą ścięte drzewa z lasu na składnice ciągnącą się wzdłuż torów kolejowych tuż za Jeziornem. Poza tym był kłusownikiem, jego wnyki i sidła były prawdziwymi majstersztykami kłusowniczego fachu.
Kostek miał kompleksy. Czul się obywatelem gorszej kategorii. Najbardziej irytowali go autochtoni, czyli Niemcy, którzy pozostali w swoich domach po wojnie. Kostek nienawidził Niemców całym swoim jestestwem, nienawidził też Żydów. Wyjątkiem była Marta Sznajderman w której się podkochiwał. Kilka dni temu wypożyczył z miejskiej biblioteki „Cierpienia młodego Wertera”, Goethego. Wcześniej czytał jedynie przygodowe powieści Karola Maya. Karol May był dobrym Niemcem, w przeciwieństwie do Karola Gutmanna, którego ojciec był gestapowcem. Przynajmniej tak mówiona w „Małej Rosji”. Prawdę mówiąc Kostek chciał być Niemcem, wtedy mógłby wyjechać do NRF. Ale nie był. Był półsierotą, którego ojciec kłusował w otaczających Jeziorno lasach...
Co można robić w obskurnej, aseptycznej toalecie pędzącego pociągu? Oczywiście tylko to, co konieczne i fizjologicznie niezbędne. Zaraz po tych koniecznościach, trzeba opuścić to przesiąknięte lizolem i szczynami lokum, i udać się do przedziału walcząc z pędzącym pociągiem o godność, czyli utrzymanie równowagi.
Jakież więc było zdziwienie Karla, kiedy drzwi od WC otworzyły się tuż przed jego nosem, uwalniając z tej klaustrofobicznej przestrzeni kobietę z wymalowanymi granatową pomadką ustami. To ona! Ta sama. Na pewno to ona. Widział już ją, gdzieś, kiedyś…
Kobieta obdarowała go filuterno-przepraszającym uśmiechem, po czym na ile to tylko było możliwe, szybkim krokiem, wykrzywiając sobie wysokie obcasy szpilek, zginęła w harmonijkowym łączeniu wagonów.
Ale ta kobieta (mimo że intrygująca) była zaledwie epizodem tej historii która miała za chwilę nastąpić. Z toalety zapinając guziki rozporka wypłynął Kostek. Jego rozanielony wyraz twarzy był jednoznacznym dowodem na to, iż w przesiąkniętym lizolem, szczynami i lepkim od brudu WC można uprawiać z przygodną prostytutką sex, nie bacząc na to, że kilkadziesiąt metrów dalej czeka żona i matka jego syna.
Kostek spojrzał, na jak mu się zdawało, czekającego na kolejkę zniecierpliwionego podróżnego, a w jego mózgu zdążyła nawet na ułamek sekundy zabłysnęła myśl, że chyba skądś zna tego faceta i to było dokładnie wszystko, o czym pomyślał, potem jego świadomość została zaatakowana hukiem pędzącego pociągu, który wdarł się do jego głowy wprost z niespodziewanie otwartych drzwi wagonu. Kolejnym uczuciem przenikającym jego świadomość było bezdenne zdziwienie, a następnie, przemiennie blask i mrok.
Nie czuł nawet bólu…
oceny: bezbłędne / znakomite
Ma "Anelutta" rację: czyta się rzeczywiście jak lektura szkolna, według mnie, to dla prozy: szóstka i plus ;-)))
Serdecznie :)))
oceny: bezbłędne / znakomite
Tutaj /w tych lochach podświadomości/ ludzka narracja kończy się jej wykolejeniem.
Znakomita polska Proza przez P
to jesteśmy w zerówce