Autor | |
Gatunek | fantasy / SF |
Forma | proza |
Data dodania | 2016-03-25 |
Poprawność językowa | - brak ocen - |
Poziom literacki | - brak ocen - |
Wyświetleń | 2092 |
Gruba Katina rasy Errtynów wraz z Anną od Wotryzów z krańca wioski pamiętały jeszcze, jak Moque dał ponowne życie ojcu Anny, kiedy tego połamało koło tautowej sieczkarni w głównym spichlerzu wioski. Biedak jednak nie pożył zbyt długo, bo powiesili go niecałe trzy lata później za gwałt i morderstwo na jakiś małym osobniku Ruizjańskim. Kiedy onegdaj opowiedzieliśmy o tym naszemu Moque oczywiście skwitował to jak zwykle tylko wzruszeniem ramionami. Świat zewnętrzny nie interesował go aż tak bardzo, żeby musiał w jakiś sposób przejąć się taką wiadomością. Było w nim coś dziwnego, potężnego i niepojmowalnego, o czym nikomu wszak nie musiał przypominać. Kiedy umierał naczelnik wiosek przypisał mu ten kawałek ziemi, na którym teraz żył, na własność, co nie zrobiło na nim także większego wrażenia. Nawet w urzędzie, w centrum Ran Reegro, znajduje się jeszcze ten stary dokument nadania z czasów pierwszego osadnictwa. Dzisiaj, po czterystu z górą latach podpisy są już niemal nieczytelne, ale ów gryzmoł, który jakoby miał być na tym dokumencie podpisem Moque, a którego powiększoną kopię powiesiłem oprawioną na honorowej ścianie w mojej sypialni, ma w mojej świadomości wagę podpisu prezydenta Ryaga na deklaracji niezawisłości i neutralności Kroptonoxa z pierwszej instancji bogów nadziemnych. Zresztą jakie to ma dzisiaj znaczenie, skoro bogowie nadziemni są i dla nas już tyko legendą.
Wiem, wiem... zaraz powiecie, że cała ta historia jest wyssana z palca przez jakiegoś niezrównoważonego fantastę z prowincji. Ale Moque znad jeziora istniał jednak naprawdę i był realny dla mnie jak widok poprzez moje czwarte oko, będąc zaakceptowanym przez wszystkich pomimo swej anatomicznej odrębności. A może w jakiś niepojęty sposób i oddziaływał psychicznie na mieszkańców sioła?Myślę, że dzisiaj nie ma już sensu tego dociekać...
Pamiętam dokładnie moje pierwsze z nim spotkanie. To było wtedy, kiedy kończyłem zaledwie czternaście cykli. Moque długo leżał zmożony jakąś obcą chorobą i blisko przez pół roku nikt z wioski nie widział go kroczącego drogą w kierunku głównego placu...
Twarz Astera znika z ekranu bez jednego, dodatkowego słowa. Kilka sekund później ma bardzo poważny atak. Ogromnych rozmiarów strzykawka wędruje wolno w kierunku głównej, szyjnej aorty, wcześniej jednak zdążył jeszcze w jakiś sposób wyłączyć wizję. Po chrapliwym oddechu można wywnioskować tylko to, że ogromnie się męczy. Sądząc ze stanu licznika kuli w tym dniu niczego więcej nie był w stanie nagrać.
cdn...