Autor | |
Gatunek | proza poetycka |
Forma | proza |
Data dodania | 2016-09-28 |
Poprawność językowa | |
Poziom literacki | |
Wyświetleń | 1981 |
Mylić, czy nie mylić ulotnego z polotnym. A jak można pomylić coś z czym, co się (od siebie niczym) nie różni, a właściwie, co jest tym samym (co najwyżej inaczej się nazywa).
v
Co do głupoty, to nie ma reguły, szkopuł jednak w tym, że na głupotę nie ma mądrych.
v
Z dziesięciu przykazań twórcy (co chyba poetów nie wyklucza); po pierwsze, nie obrzydzać sobie niczego; po drugie, cieszyć się, jak dziecko; po trzecie, podchodzić do wszystkiego, jak do swojego… A zawsze myślałem, że najlepsze jest to, co swoje.
v
To mija, te obwinianie siebie (o wszystko, choćby dla efektu), byle nie minęło na kogoś. Chyba, że to może kogoś ominąć (czyli nie doświadczyć).
v
Nie wiem dlaczego takie mam skojarzenie, ale wiem, że druga młodość, może przebić (żeby tylko ważnością, szczęściem, …) pierwszą miłość.
v
Stare osły są najtwardsze, czyli najbardziej uparte.
v
Napaleni tak mają, działają na krótką metę, bo na tyle na ile mają ikry.
v
Wolne żarty, to po prostu wolnoamerykanka.
v
Z reguły człowiek ma większą moc niż o niej mówi. Łatwo się zatem domyśleć kto (dlaczego) o swojej mocy mówi najwięcej, kto kogo tyle ceni, co się z nim spoufala (jakby samochwała miała być chwałą, a nie była chełpliwością).
v
Nikt nie jest znikąd, i to ma, czyli niesie ze sobą pewne życiowe reperkusje, ale i tak, jakby kto nie szedł, każdy idzie znikąd donikąd, nawet jeśli idzie skądś dokądś. Najwięcej więc, jeśli nie wszystko zależy od nas samych, od naszego wyboru, czyli od niezależności, której i tak nie ma, ale do której się idzie (jeśli nie dzięki której) jasne, że w ciemno.
v
Co pewne to pewne, a co jakieś to jakieś.
v
A bo to od jednej rzeczy człowiekowi smutno, tak jak i nie od jednej rzeczy człowiekowi w głowie się zakręci.
v
Oddanie czci, to jest cześć i chwała.
v
Najgorzej jest wtedy, kiedy człowiekowi coś zaświta (oczywiście w głowie) przed zaśnięciem.
v
No i ile można robić nic, tylko to, co wypada.
v
Pytanie tylko, czy to właściwe, że właściwie to z góry wiadomo, co kto o kim (o czym) sądzi.
v
Po dobroci czy na przymus człowiek dowiaduje się tego samego. Ciekawi więc mnie, czy też tego samego się nie dowiaduje.
v
Niestety, albo na szczęście nie da się niczego nie zapomnieć, nie zostawić, nie stracić. Zresztą to, co my ludzie tracimy, to najczęściej nasz czysty zysk.
v
Jakbym siebie widział, jest więc nas pewnie takich więcej, ale trudno powiedzieć, czy takich głupich, czy takich mądrych. Ale tak czy siak, i tak nie ma czego żałować.
v
Może niekoniecznie wszystko wszystkich, ale co depilowane to całowane.
v
Niektórzy to od siebie ze sobą (czyli od siebie dla siebie) nie oddalają się nigdy, a może nawet, im są dalej od siebie, tym są bliżsi sobie, czyli bliżej siebie.
v
Jeśliby można było żyć inaczej, to każdy by chyba żył inaczej, a jeśliby trzeba by było inaczej, to każdy żyłby jak najlepiej potrafi.
v
Opoką dzięki której trzyma się, a nawet kwitnie świat ludzki, to dla jednych jest seks, dla drugich miłość, a dla trzecich Bóg.
v
Widocznie w życiu nigdy na nic nie jest za późno, co najwyżej można się tylko na coś spóźnić.
v
A to ciekawa gra, na kogo się wskaże ten jest zwycięzcą bądź przegranym, a wskazanym jest kto, jeśli nie ten na kogo wypadnie. Czyli Bogiem jest przypadek (a kto wie, czy nie szachrajstwo).
v
Taka jest równowaga, a właściwie taka polityka, że niektórzy jak zawsze przegrywają, a niektórzy jak zawsze wygrywają.
v
Nie ma co oczekiwać od kogoś tego, co człowiek sam może osiągnąć.
v
Że niby to, co ma być, to będzie, ale dlaczego tak, a nie inaczej, a to już od nas samych zależy (i to właśnie jest niezależność).
v
Pewnie lepsza rozkosz zachłanna niż wyrachowana.
v
Już wszystko o niej (z nią, dla niej, przez nią), ciągle więc nie ma od niej wytchnienia (taka jest zaborcza, bo taka przezorna).
v
Jak tu nie powiedzieć, że pożar nie jest pożerający.
v
Najpewniej ty nie musisz, a nawet nikt nie musi, ale zawsze ktoś/każdy może. A to już jest coś niecoś, bo nie tak ważne wykorzystanie bądź zaprzepaszczenie możliwości, jak ważne poczucie, że można.
v
Kto wie czy najwięcej honoru nie ma w miejscach (powiedzmy, że) pokątnych. A już na pewno nie mniej tam jest honoru, niż w miejscach dobrze sytuowanych (i to wykluczając patologie/układy honorowe i niehonorowe). Z tym, że nawet barbarzyńców podejrzewam (o swój) honor.
v
Może Pan Bóg uważa, że jeśli nie ma trudności, to nie ma poprawy.
v
A ja wierzę Tobie, bo nie mam powodu uważać, że jest inaczej niż się w wierszu wyrażasz. Co wcale nie znaczy, że ten wiersz, to są szczyty poezji, ani muszą być.
v
Że tak boli, ale czy to jest ten najgorszy, czy najlepszy ból, że wszyscy o nim piszą (a nie uciekają od niego).
v
Zasadniczo nie dowierzam (zbyt) pięknym słówkom. Co innego motyle, piękne i ulotne chwile (i to jest dopiero poezja, czyli to, o czym mówię, co podkreślam).
v
Uderza adekwatność tytułu (ale nawet jeśli uderza, to nie zabija).
v
Zapachniało mi nawet Norwidem (czymś z krwi i kości).
v
Bo to jest dla dziatek i dziadków.
v
Niebo jest wszędzie, co nie znaczy że się obejdzie bez konkretnego (tego, a nie żadnego innego) nieba na niebie.
v
Dobrze postawione, bo tyle na grę słowną, co na dobre słowo.
v
Potrafisz rozbawić, nawet smutnym tematem.
v
Ano właśnie, czyż nie ma tak, że odwołując przywołujemy, a żegnając, odżegnując się, tyle rozpamiętujemy, co zatrzymujemy, gloryfikujemy.
v
Za horyzontem jest dobrze, bo nie widać wszystkiego/złego, a właściwie widzi się tylko to, co dobre.
v
Zabawne, ale nie bawi.
v
Może nie strasznie, ale długa ta tęsknota.
v
Koniecznie, co nie znaczy, że kategorycznie.
v
No to już wiem, że amicycja i amicyja to właściwie dwa zapisy jednego słowa/znaczenia, i że dlatego amicyi.
v
Tak czy inaczej rozbrajająco szczerze.
v
Nie tak ważna forma, nie tak ważne o czym, jak ważne jak, jak ważne przesłanie.
v
Zainteresowanie, to nie to samo, co interesanctwo (wszak interesanctwo, to nic chyba bardziej niż cwaniactwo /przynajmniej dla mnie/).
v
Do tego czasu, to już pewnie przejrzałeś, a jak można przejrzeć, jeśli pierwej nie zamykając oczu.
v
Jeśli już pora, to chyba najbardziej na zjedzenia pora, bo ponoć nic tak nie odmładza jak sałatka z pora, no i jeden głębszy na krążenie.
v
No i któż to może lepiej wiedzieć niż mąż, ile to żona (jakby nie było jedna osoba, a nawet jeden człowiek) może mieć postaci.
v
Pewnie my jesteśmy lepsi, bo mniejsi złodzieje, mniejsi zdziercy.
v
Rany Julek, czego to ludzie o mnie nie mówią, kiedy przecież o mnie śmiało można powiedzieć - koń (żeby nie powiedzieć - prostak), który mówi. I każdy może mieć swój dzień, niektórych więc jest to Dzień Konia.
v
Nikt nie jest wolny, ale niektórzy mają wybór uwięzienia.
v
No właśnie, rzecz w tym, że najczęściej to człowiek sam (czymś lub w kimś) się więzi.
v
A bo to coś nie działa w obie strony, można nawet powiedzieć, że to więzienie ściga, przynajmniej niektórych więźniów
v
A co to za myślenie (rezygnacja, zniechęcenie), lepiej chyba nie myśleć wcale, niż myśleć negatywnie. Tylko że wtedy, to nawet, jeśli nie zwłaszcza na najgorsze trzeba być przygotowanym. Czyli wystarczy nie być tchórzem, bo jak inaczej, jeśli nie wręcz przeciwdziałać złu.
v
Ale ja jestem głupi, całe moje życie, to jeden strach i obawa, bez mała same słabości i niedoskonałości. Jakby każdy rodził się ideałem, a akurat ja musiałem być tym gorszym. I byłem, bo w sobie widziałem i pieściłem tylko to, co najgorsze/najsłabsze. Jakby kogoś obchodziło to, co, skąd się w kimś, w tobie, we mnie bierze. A tu nie było i nie ma usprawiedliwiania dla tchórzostwa, co najwyżej jest akt łaski.
v
Nic tak nie łączy, jak bieda z nędzą i niebezpieczeństwo. I nic tak, jak bezkarność nie rozzuchwala.
v
Prawda, ale sama nie wystarczy.
v
Już sam nie wiem, czy takie to naturalne, czy takie karkołomne. I wcale nie zaprzeczam, że dlatego naturalne, bo karkołomne.
v
Dystans do wszystkiego, dla kogo jak dla kogo, ale dla mnie to jest to (z czym jestem za pan i brat).
v
Ludzie są okrutni, powiem więcej, dobroć jest okrutna, litość jest nieludzka.
v
Już wiem dlaczego potrzebny/niezbędny jest Bóg, po prostu, żebyśmy świata/ludzi nie brali własną miarą (czyli nie oceniali na własną miarę, czyli podług siebie).
v
Czy to tak trudno wymagać więcej od siebie niż od innych, i (wtedy) żegnajcie prawie wszystkie kłopoty i zmartwienia tego świata (i wtedy to nawet trudno będzie tyle samo znaczyło, co dobrze).
v
Gorzka prawda, ale czy szczypta jej (jeżeli to jest szczypta) może komuś zaszkodzić, zwłaszcza w miłości i szczęściu. Już prędzej może dać to, co jest najważniejsze w miłości i szczęściu.
v
Dobrze, ale czy nie za dużo tego dobrego, tej czułości., co też nie znaczy, że komuś kiedykolwiek może być za dużo miłości.
v
To lubię i za to dziękuję, a jeśli już będziesz kombinowała, to uważaj, żebyś nie przekombinowała.
v
Są rzeczy śmieszne, które nie śmieszą i są zabawne, które nie bawię. Ten wiersz do rozpuku nie śmieszy, przynajmniej mnie. Jak myślisz, co to znaczy, jaki jest?
v
Dwa wiersze (tak od parady, jak do pary), właściwie o jednym, bo o tym co mija i nie może minąć, i o tym, co powinno minąć i nie chce minąć; ale nie wiem, co dla czego jest lepiej, a co gorzej.
v
Jakoś mnie tak (bardzo) nie cieszy, nie śmieszy, jak (bardzo) rozczula; nie tyle więc łapie za serce, co za gardło (i trzyma i dusi).
v
Ładnie się częstujecie/wymieniacie uprzejmościami, że nie ma chyba większych/milszych złośliwości.
v
Jeśli nie wiadomo, co to jest, to jest to przypadek.
v
Pewnie więc przesłaniem wiersza jest to, żeby nie odstawiać dziadostwa, czyli nie robić się ważniakiem, czyli ważniejszym od tego, co się robi (jakby się nie robiło, tak na pokaz i tak na pokaz).
v
Dla mnie przesłodzony, ale ja już jestem stary i zgorzkniały, otępiały i niereformowalny.
v
Mam nadzieję, że to jest marzenie ściętej głowy. Nie ważne jakie, ważne że ostatnie.
v
Kiedyś Słońce było Bogiem. I właściwie nigdy nie przestało być. Chociaż na siłę, owszem, a przynajmniej niektórzy tak uważają.
v
Co ty myślisz, jakby to, co ty mówisz o mnie miało nie świadczyć o tobie.
v
Widać, że/jak ktoś sie martwi o mnie, może nawet beze mnie nie może żyć.
v
A dla nas pisanie wierszy jest jak mantra modlitwą.
v
Ale czy zło najczęściej nie jest tylko zasłoną, kamuflażem tego, co dobre w człowieku. A powody takiego, a nie innego postępowania, przechodzą pewnie ludzkie pojęcie.
v
Rozumiem, że mamy się już przymierzać, zresztą wyboru i tak nie mamy.
v
Tośmy się nagadali, a głuchych, to by chociaż ręce bolały.
v
Nie można mieć takich skrzydeł bez takiego serca, a właściwie jakie kto ma serce, takie ma skrzydła.
v
O tym prezydencie nie powiem brzydko. Ale i o prezydencie, który robi brzydko lepiej by było nie mówić nic, niż mówić brzydko
v
Najlepiej jest wtedy, kiedy coś idzie w parze, np. wskroś czyjaś z wskroś czyjąś.
v
Pewnie nie wiem lepiej, ale przypuszczam, że to ani było, ani jest Morze Martwe.
v
Chwila nie mija (nigdy), tylko (zawsze) jest za chwilą, nawet jeśli czasami chwila jest za chwilę.
v
A bo to człowiek nawet sam sobie da coś powiedzieć, ale warto rozmawiać, oczywiście jak najwięcej ze sobą.
v
Taki słodki, że aż gorzki, co nie znaczy że nie może być tak, że szczypta goryczy nie poprawia smaku i to nawet czegoś słodkiego.
v
A mnie naiwnemu chodzi o przeniknie się przestrzeni. I o nic więcej, czyli/bo już o wszystko.
v
Lepiej już nie poprawiać, ma swój urok i mrok, tym bardziej, że co jasne, to po diable.
v
Jak tu sobie powiedzieć, że poezja nie jest tylko tym, czym myślimy/czujemy, że jest.
v
A niektórzy to dopiero i tylko wtedy, kiedy śpią grzeszą.
v
To ja przepraszam, ale moje komentarze najczęściej nie odnoszą się ściśle do wiersza, tylko wybiegają dalej, czasami nawet za daleko. No i moje komentarze najczęściej mają zabarwienie ironiczne, ale mam nadzieję, że dobrotliwie ironiczne.
v
Ano tak, dopóki w człowieku krew się burzy, to właściwie nie ma wyboru, a że jest się, czy to miłosiernie, czy niemiłosiernie ściganym (przez życie, czyli przez chuć, przez ambicję, przez ciekawość, ale i przez chciwość, niedocenienie, fałszywą dumę), nie będzie to, to będzie co innego (byleby było coś lepiej, więcej, bardziej).
v
Nadgorliwość też nie jest wskazana, a może nawet więcej czyni złego niż dobrego.
v
Życie jest czymś samonapędzającym się, oczywiście w pewnych warunkach/granicach, czyli pod wpływem sił wyższych.
v
Nie bardzo chyba można być normalnym nie będąc szczęśliwym.
v
Swoją drogą każdy się modli życiem swoim.
v
Na szczęście mówimy nie tylko językiem.
v
Zmrok jak zmrok, a to aura albo pomroczność jasna.
v
Wszystko jest takie, jaka nasza reakcja. Rewelacja albo żadna rewelacja.
v
Jaja sobie robię czy co, a ja tylko i po prostu, jak przystało na ograniczonego człowieka nie ograniczam się, przynajmniej do tego, że to co znane, to jest dobre. Zresztą nie ja pierwszy, a co do smaku, to chyba nie mam najgorszego. No i czego bym nie serwował, serwuję to co umiem i to najlepiej jak umiem.
v
Tacy są ludzie, jaką częstują kromką chleba.
v
Diabły mają jeszcze gorzej, a może lepiej.
v
Widocznie są takie rzeczy (chociaż niekoniecznie widoczne) a nawet jest ich najwięcej na świecie, których człowiek nie może odpuścić (żeby tylko sobie) i odpuszcza.
v
Gloria takiej alegorii.
v
Ci biedniejsi, to na wszystko nie uważają, już prędzej wszystkim się pocieszają, jeżeli wręcz wszystko ich nie cieszy, a przynajmniej nie muszą mieć racji, żeby się cieszyć.
v
Dzięki Bogu nie ma demokracji, demokracja jest dziełem ludzkim, czyli ludzką sprawiedliwością.
v
Grunt to nie zrażać się niczym, a wręcz odwrotnie, mieć wyrozumiałość za wszystko i na wszystko.
v
Miła do bólu (przynajmniej w doznaniach) paralela.
v
Ci, którzy są umoczeni cali w gównie, zarzucają coś, a nawet wszystko tym, których winy (w rozkradzeniu Polski) jest tyle co brudu za paznokciem.
v
Co i kto by nie mówił, było i jest dokładnie tak, jak mówi Rozpłochowski, a Rulewski tylko ściemnia. Bo komu najbardziej był potrzebny Okrągły Stół, jeśli nie tym, dla których był miękkim lądowaniem. Efekty tego porozumienia (a właściwie tego przekrętu, jeśli nie zdrady ideałów Solidarnościowych) Polacy odczuwają coraz to dotkliwiej (oczywiście jak którzy, jak co, bo jedni mają się coraz lepiej, a drudzy coraz gorzej, a przepaść rośnie, o ironio, i to nawet wbrew Wspólnocie Europejskiej).
v
Chwała Ci Boże, że obdarzyłeś nas umiejętnością myślenia po cichu.
v
Niektórzy to mają przejścia za swoje, że muszą być i są codziennie, jedni w kościele, a drudzy w monopolowym. A co, boli to kogo, przecież mówię że za swoje. A poza tym, tak im się podoba i koniec na tym.
v
Wiele rzeczy do mnie nie dociera i mam nadzieję, że nigdy nie dotrze. Że ja wolę być grzeszny i śmieszny niż dziękować komuś za szczęście.
v
Aż się dziwię, że (właściwie) tak samo myślimy.
v
Na szczęście myślimy po cichu, i nie mogę się za to nachwalić Boga.
v
Właściwie to jest sprzedawanie duszy diabłu albo Bogu.
v
Jeśli już, to lepiej zrób drugą wersję, a to zostaw jak jest, bo jest świadectwem, w pewnym okresie pewnego odczucia.
v
Ano tak, bez skrzydeł trudna rzecz lecieć, ale możliwa.
v
Czasami nawet za bardzo sukcesy uskrzydlają.
v
Trochę ta myśl (skromnie mówiąc) naiwna, ale zakochani tak są ślepi, że tak jest właściwie, nawet jeśli niedobrze.
v
Bo to wbrew naturze, przynajmniej mi się tak wydaje. Co jednak nie znaczy, że człowiek nieszczęśliwy jest nienaturalny, ale na pewno nie reprezentuje i nie wykorzystuje całego (pozytywnego) potencjału, jaki ma od natury.
v
Za dużo by mówić, więc powiem, że nie ma reguły.
v
Myślę, że grzech nie jest wyczynem (chwalebnym), nawet we śnie.
v
Na pewno to miłość, najpewniej dzięki szaleństwu.
v
Nie wiem, czy w tym jest więcej inwencji, czy więcej ślepego losu (przypadku).
v
Los, jeśli już odpłaca, to pięknym za nadobne.
v
Ładne rzeczy, że aż strach i podziw.
v
To jest poezja, więc nie musi być tak, jakby tylko każdy chciał; każdy niech lepiej uruchomi wyobraźnię.
v
Dobrze by było, żeby to był tylko precedens, chociaż to jest konieczna samoobrona. No i zawsze coś z tego już zostaje, przynajmniej blizny.
v
A tu jeszcze jak na złość lato tego roku było/jest głównie słoneczne. Ale cóż, że inspiruje i zatrzymuje, pobudza i wkurza, głównie to, co nie jest po naszej myśli, co nie spełnia naszych oczekiwań, co burzy i oburza. Chyba się trochę zagalopowałem, bo przecież głównie, jeśli nie tylko nastraja melancholijnie.
v
No to już rozumiem (po przeczytaniu komentarza), że ta siła (co ma prowadzić), to siła samo zbawcza. I to mi się podoba, że to tak jest.
v
Ależ proszę nie wybrzydzać, czyli wybierać między jednym a drugim, bo jedno jest ważne i drugie jest ważne, a nawet nie ma jednego bez drugiego. Co nie znaczy, że człowiek nie ma wyboru, ale najprędzej pomiędzy dobrem, a złem. Chociaż w wyborze nie możemy się kierować tylko własnym gustem, a może i możemy, jeśli własny gust nie jest tylko zaślepieniem sobą.
v
Dwie pierwsze są nawet napisane w stylu, w sposobie TESSY.
v
Bez ironicznego, żartobliwego tonu nie byłoby to pożądane.
v
Jeśli już to pierwszy, ale czy w różnicy rzecz, oto jest pytanie. A odpowiedź brzmi: i tak i nie.
v
Oczywiście, że nie ma winnych, że każdy winny sobie sam, a przynajmniej nie ma się co do kogo przyczepiać, bo to i tak niczego nie zmieni. A jeszcze bardziej oczywiste, że wszystko się zmieni, jeśli/kiedy zmienimy się sami.
v
Najlepiej nie nosić bielizny, zwłaszcza flejtuchom.
v
Moja młodość okazała się ślepym zaułkiem, a jeśli nawet nie, to wywiodła mnie w pole, w chaszcze, w las.
v
Nie mam innego argumentu poza tym, że potencjalnie może więcej, ale zdaję sobie sprawę, że są ludzie, którzy dopiero przy przeciwnościach/trudnościach wznoszą się na wyżyny, powiedzmy że jestestwa.
v
Rozumiem, że szczęście przekracza normy.
v
To były piękne dni, naprawdę piękne dni, i kto wie (jeśli nie my sami) ile ich jeszcze może być.
v
Tak, ale głupota, tak z braku rozumu, jak i z nadmiaru rozumu jest tą samą głupotą.
v
Ale czy nie większa/powszechniejsza niż mądrość; pytanie, co jest normalnością.
v
A to ci (o niedomiarze i nadmiarze) salomonowe wyjście.
v
Jak to w naturze, najdłużej przetrwają te, które najmniej piją.
v
Jak to kobiety, każda kole, chociaż wszystkie święte.
v
Wszystko się chyba zgadza, bo kto to jeszcze może mieć tyle i tak, jak Ty masz.
v
Kto to widział, żeby tak człowieka wyprowadzać w pole.
v
Ja też nie lubię u siebie, a co dopiero u kogoś zwracania się w imieniu wszystkich.
v
Człowiek daje i człowiek daje się zrobić.
v
Widocznie niektórym praworęcznym praworządność myli się z praworęcznością.
v
Starcy odbiją sobie teraz za wszystkie czasy.
v
Edukacja pierwsza klasa.
v
Jestem małym człowiekiem, widocznie duże litery (duże rzeczy) nie docierają do małego człowieka.
v
Jak można się czuć, kiedy wszyscy wieńczą katastrofę.
v
Memy, jak dla mnie to jest to coś, co nieoficjalnie jest najważniejsze, a przynajmniej to coś, o czym się dobrze wie, że jest, a udaje (się) że tego nie ma, a przynajmniej, że to nie ma znaczenia, a znaczenie ma i to największe, tylko, że zasadniczo nie zasadnicze.
v
Nie tylko, że możemy, ale to jest dar Boży, jak np. myślenia po cichu.
v
Coś mi nie w smak, bo to jest do przełknięcia, a tego nie można przetrawić.
v
Rymy za bardzo ułatwiają sprawę, inaczej mówiąc, to nawet bagatelizują to, co ważne (przynajmniej w tym utworze, a szkoda).
v
Pewnie to nie jest miłość, a przynajmniej ta miłość, ale zaborcza, jakby była jedyna i najważniejsza.
v
Nie mogę się zdobyć/odważyć na jedną interpretację, ale takie obrazy są mi bliskie.
v
Zapewne to jest o chowaniu głowy w piasek, ale to samo życie nas tak nauczyło. Cała więc teraz nasza sztuka życia jest w tym, żeby się przemóc.
v
A bo to w życiu jest coś takiego, co nie przechodzi próby ognia i wody.
v
Przyświecają, jak idee i ideały, właściwie i na szczęście nie do dotknięcia, nie do sprofanowania.
v
Powiem więcej, wielkie rzeczy mnie przytłaczają/upośledzają, a małe mi dodają skrzydeł/pewności.
v
Co ważne, czy to nie kwestia nastawienia, przeświadczenia, wiary, nawet jeśli jeszcze (diabli chyba tylko wiedzą) czegoś, a czego, jeśli nie tego, dzięki czemu mamy poczucie.
v
Smutek skrzydlaty, czy to nie coś takiego, jak dusza rogata.
v
Pewnie każdy tu na jakąś Stokrotkę, a każda jakiegoś (choćby do przytulania) Tulipana.
v
Tylko że (i na szczęście) ludzie zachowują się nieprzewidywalnie.
v
Na zawsze to może nawet, a nawet na pewno nie ma niczego.
v
Z winem jest tak jak z poezją, nie ma co sobie ich żałować. I nie mówię, że nie ma tak, że czym bardziej nie ma, tym bardziej będzie (czego sobie żałować).
v
Trwaj chwilo jak najdłużej, a może i w nieskończoność.
v
Sztuka tak szukać.
v
Nikt mi niczego nie ułatwia. O przepraszam, a co, czy dobre słowo się nie liczy, a przynajmniej więcej znaczy, bądź powinno znaczyć niż słowo szkalujące.
v
Summa summarum chyba tak, ale nie ma pewności, że każdemu musi szkodzić, a wręcz nawet może pomóc.
v
Czasami, ale lepiej sobie niż komuś, chociaż lepiej, to nie znaczy, że bezwzględnie.
v
Myślę, że czym mniej jest do przenikania, tym to lepiej przenika.
v
Czy ja wiem, czy to jest takie złe, kiedy każdy idzie w swoją stronę.
v
A czy to źle samemu, co nie znaczy, że we dwoje gorzej.
v
Czy na tym świecie nie dzieje się już nic bez miłości.
v
Kto jak kto, ale ja (z takim zdrowiem) czy nie powinienem już dać se dupie siana.
v
Tylko czy ona taka pierdolona.
v
Człowiek jeśli nawet je nie będzie zbierał/kolekcjonował, to i tak mu się ich dostanie, nawet w nadmiarze.
v
A ja na przekór złu, to nawet z tym co mogę, a co dopiero z wszystkim nie radzę sobie. A co lepsze (jeśli nie gorsze), niczego w mig nie łapię, jeżeli w ogóle w końcu coś pojmuję.
v
A o czym to wszystko mówi, jeżeli nie o mojej głupocie.
v
Coś jednak, a nawet aż tyle zostało.
v
Komuś miło, a komuś może być nie w smak.
v
Dusza jak to dusza, czy to rozbuchana, czy rozanielona.
v
Duże litery, jak i chyba wszystko na tym świecie są/jest kwestą umowy. I reguły i prawa ustanawiają, jak i obalają ludzie dla ludzi, dla jakiejś wygody, dla jakiegoś porządku, a choćby i nawet dla kaprysu. Inna i nie inna rzecz, że co jednemu pomaga, drugiemu przeszkadza. Dlatego zasadniczo wszystko jest płynne, a nawet płynie.
v
Bardzo, bardzo, bardzo sobie cenię akurat ten wiersz (chociaż i przecież jest w tym samym stylu, w tej samej formie, co inne Twoje). Ale żebym wiedział dlaczego, to tak do końca nie wiem, jednak w ostateczności mogę założyć, że to jest moje widzimisie (przywidzenie, przeświadczenie).
v
Przewrotność pierwszej klasy.
v
Jestem obezwładniony, niby że niczym nowym.
v
Jak to wszystko i zawsze zmierza do jednego z drugim (czyli do pary).
v
Ano właśnie, jak inaczej do tego podejść, jeśli nie ironicznie/satyrycznie. Ale w końcu trzeba będzie się wziąć w garść.
v
Wiem, wiem, ja i Bóg, to jest coś najgorszego, co niektórych krytyków, a właściwie krytykantów może spotkać i spotkało.
v
Staram się do wszystkiego, a więc i do tego, co smutne podchodzić żartobliwie i/czy ironicznie (a przynajmniej nobliwość, jakoś się mnie nie ima).
v
Na szczęście to, co miłe nigdy nie mija.
v
A w nocy dwa księżyce.
v
Jaki to wiatr, że też nie można się od niego odpędzić, ani pewnie trzeba. A w każdym razie po przekroczeniu drugiej prędkości pędu nie ma już odwrotu od tego, co się zaczęło robić
v
Z miłości można do końca nie kontaktować.
v
Jeśli się nie dopiecze, to się nie przeboleje.
v
Wiem tylko tyle, że każdy ma swoje powody i swoją rację.
v
Ano właśnie, wychodzi więc na to, że (śmierć) to nie kara, a nagroda.
v
To jest wiersz (pewnie) po kosmetyce, chyba że ja mam sklerozę.
v
Tak myślę, jak mówisz. A to, co mi teraz tutaj mówisz jest właściwie wierszem, tylko że jeszcze nie rozbitym na wersy, ale kto wie, czy z niewielką ingerencją w słowo zaraz nie będzie.
v
Niesłychanie wymowny, i wcale nie żartuję, nie kpię, ale może nawet kamień ruszyć.
v
Chciałbym tak nic nie robić, chociaż i tak nic innego nie robię, tylko nic nie robię.
v
Bijesz w moje struny, przywracasz wiarę w człowieka, że warto żyć, a choćby i dla obcowania z takimi wierszami.
v
Dzisiaj jest jakiś urodzaj na dobre rzeczy, poza tym że, czym boleśniejsze wspomnienia, tym łatwiej to zarżnąć, zbanalizować, a tu nie.
v
Że ja z całą stanowczością i odpowiedzialnością mogę powiedzieć, dzięki Bogu i chwała Bogu, że tak jest, jak jest, a nie inaczej. Ale nawet jeśli byłoby inaczej, to i tak nie byłoby co załamywać rąk.
v
Myślę, że sobie źle myślisz. Poza tym, że złe i źle, najczęściej to nie jest nic złego.
v
Jako żywo, jakbym widział, a nawet jak widzę i oczu nie mogę oderwać.
v
Wszystko się pamięta, ale co zrobić, byleby tylko nie żałować.
v
Jak to wszystko na tym świecie, co nam Bóg daje ma swoje znaczenie.
v
Takie samo diabelstwo, jak i to, że superata jest gorsza/groźniejsza od manka.
v
Przepraszam, ale człowiek ile by czego nie miał, zawsze ma mało.
v
Może i ważne jest to, kto ile ma lat, ale ważniejsze jest to, że miłość, tyle odmładza, co daje skrzydła.
v
Jakby nie chciał, czego nie robił, pewnych rzeczy nie da się obejść.
v
Powiedzmy, a przynajmniej nie będę zaprzeczał.
v
Miło gościć, pewnie dlatego/tym bardziej, że rzecz nie w naprzykrzaniu się.
v
Różni ludzie mają różne poczucie humoru, wszyscy więc z jednego nie mogą być zadowoleni. No i dla niejednego jedno, to może być więcej niż wszystko.
v
Nieraz/takie nigdy, to jest bardziej/więcej niż zawsze.
v
Podobno życie to nie bajka, ale nie tym razem (chociaż tym razem bajka to życie).
v
Żeby tak jeszcze, jak o czyjeś każdy dbał i martwił się o swoje, to by na świecie dopiero było dobrze.
v
Dobrze, bo/kiedy bez oszukaństwa/wyszukaństwa.
v
I nie masz co komu zazdrościć.
v
Oczywiście, że nie budzisz się ze snu na jawie.
v
Dobre pytanie, ale od kiedy to jedno nie może być drugim. Inna i nie inna sprawa, że to się niektórym w głowie nie mieści.
v
Wątpliwości zawsze będą, a pewności też nie można mieć.
v
Życie to jest maskarada, a przynajmniej tyle samo komedia, co dramat.
v
Nie wiem jak kogo, ale ja już jestem w tym wieku, że mnie jesień nie cieszy, chyba że taka.
v
Dech mi zapiera (i to nawet w przeciwieństwie do poprzedniego wiersza).
v
Jeśli to jest otoczka, to jak musi wyglądać to, co ta otoczka otacza.
v
Ale niektórym to nawet starość nie grozi.
v
Jeszcze jak, pewno tak (bardzo), jak udaje się (głupka), że wcale nie.
v
Ledwo chodzę, a jeśli już, to po przychodniach lekarskich.
v
Nie spieszno mi nigdzie, tym bardziej teraz na zwolnionych obrotach.
v
Ale krzywe lustro może garbatych wyprostować.
v
Ale mrok nie spowije tego, co się będzie rozpamiętywać, a tym samym wracać do tego czegoś, co było jest i będzie.
v
To jest coś takiego, co się czyta, a nie bardzo coś można o tym powiedzieć.
v
Zawsze chyba i wszędzie wracamy do jednego.
v
Jak najbardziej, urozmaicenia wzmacniają nie tylko miłość.
v
Widocznie to się zgadza, że to oczy (czy to w snach, czy na jawie) są zwierciadłem duszy.
v
Jeżeli ja jeszcze na coś czekam, to na co jeśli nie na śmierć. I to wszystko.
v
Ale ma też swoje przyczyny, chociaż głęboko ukryte (wszak sięgające może nawet do dzieciństwa).
v
Upraszczając sprawę, jedni zachowują się nieprzewidywalnie pozytywnie, a drudzy negatywnie. A i owszem, nie można być mądrzejszym od niespodzianki, ale po niektórych ludziach wszystkiego można się spodziewać (a więc tego co dobre i tego co złe).
v
Ale dlaczego nie na przekór dobru (zwłaszcza czynionego przez niektórych dobrych). Oto jest pytanie, i to jest odpowiedź.
v
Ano właśnie, jest takie dobro, które jest gorsze od zła.
v
Jak to jest (dziwnie) na tym świecie, że niektórzy bardziej martwią się o czyjeś niż o swoje. Ze wszech miar muszą to być ci lepsi.
v
Nikt mi nie powie, że my (świeci, czy nie święci) nie jesteśmy temu współwinni.
v
Bezkarni mogą (sobie pozwolić na) więcej. Z tym, że nie ma niewinnych, tylko że ci (przynajmniej jak na razie, ale to się też może urwać), którzy są bardziej (umoczeni/winni) zniewolili tych, którzy są mniej. A jak już mówiłem, każdy w jakimś stopniu jest winny temu co jest.
v
Ale ja to mam trudności w połapaniu się w tym, czego jest tak dużo naraz, i jak dla mnie na gwałt (mojego malutkiego umysłu). Co wcale nie znaczy, że tak jak jest, to jest źle, bo przecież i na szczęście inni mogą więcej.
v
Może pomału bo pomału (zresztą ja niczego nie łapię w mig), ale przekonuję się do tego, a może to to mnie przekonuje do siebie, nie wiem, nie wiem i nie martwię się tym.
v
Ambitnie, a nawet tak ambitnie, że nie wiem czy to jest spoufalanie się z tym językiem, czy obrzydzanie go sobie i komuś.
v
Życzę więcej szaleństwa (żeby nie powiedzieć - grzeszności), a mniej grzeczności (broń Bożę, żeby tylko w twórczości).
v
Widocznie jeszcze za mało bujasz, jak na ten bezwzględny świat.
v
Lepiej nie wiedzieć, a to co nas doświadcza niekoniecznie brać za złe.
v
Z wiekiem człowiek przestaje się oszukiwać, a niektórzy to nawet innych chcieliby przestać oszukiwać i szkalować (ale nie mają okazji się wyspowiadać).
v
Jakże mi miło, a jakże dobrze więcej coś wiedzieć (czego ślepy, bo zahukany) człowiek na co dzień nie widzi.
v
Nie wchodzi w grę, żadne przekupstwo. Nie pomoże nawet to, że ktoś ma dobrze/ładnie gadane.
v
A przynajmniej tak powinno być, jak właśnie sobie wyobrażamy.
v
Szczęśliwi nie mają, a przynajmniej nie tworzą, nie dodają sobie problemów.
v
A to by trzeba było rozstrzygnąć, co jest słabością, a co mocą człowieka, ale i tak każdy człowiek ma chyba trochę inaczej.
v
A ja uważam, że moja twórczość jest toporna, a co najmniej kostropata, ale kto wie, czy to nie jest jej zaletą, żeby nie powiedzieć - wdziękiem.
v
Nie dam się wplątać w politykę; a i owszem, swoje preferencje, zresztą swoją drogą mam.
v
Dla niektórych ma znaczenie, ale nie wiem, czy to dobrze, czy źle.
v
Że ja tego nie wiedziałem, ale już wiem, że nie takie rzeczy można nie wiedzieć (i to nic takiego).
v
Kiedyś się zaczytywałem haiku i literaturą o tejże formie wiersza japońskiego, ale nie połknąłem tego bakcyla, co nie znaczy, że tym bardziej nie doceniam.
v
Zawiść i podziw, bo co innego taka twórczość może wzbudzać. Sama więc sobie jesteś winna.
v
Że takie były, dzisiaj mogłyby i mogą wywoływać tylko oburzenie.
v
Co najmniej tak jest, że jaka chuć, takie życie.
v
Ale ręce miej przy sobie (to nie gra wstępna, a tym bardziej nie występna).
v
Co nie znaczy, że namawiam do rezygnacji z twórczości, czy co gorsza do równania poziomu literackiego ku zadowoleniu wszystkich.
v
Wykwintnie/kwieciście, a to jednak do przesady, zwłaszcza że o przygnębieniu.
v
Dobrze, ale dlaczego elementem, a nie np. składową, pewnie dlatego, że do rymu.
v
Życie to samonapędzający się mechanizm (nie bez nadziei i pocieszania się).
v
Co byś miał zrobić, czasami lepiej sobie wyobrazić.
v
A czy to nie kwestia tego, kto czym się podnieca.
v
Wszystko sprzyja prokreacji.
v
Życie to sztuka tracenia i odzyskiwania, przede wszystkim głowy.
v
Jeśli głupiemu, a to może nawet tym bardziej od nowa codziennie trzeba zaczynać.
v
Niestety dla mnie, ale/że mam rację.
v
Nie mówię, że tak jak jest teraz, to już jest przyklepane, przesądzone (na wieczność i na dobre), ale do zmian potrzebne jest moje wewnętrzne przeświadczenie, którego teraz nie mam.
v
Zazdroszczę tego, że przyjazd kochanej osoby dopinguje chociażby do porządków w domu.
v
To co ładne, a co dopiero piękne zostaje na zawsze.
v
Nie wiem co podziwiać bardziej, upór i oddanie twórcze, czy miłosne.
v
Nie da się ukryć i nie da się podmienić.
v
Wytrzepane, czy roztrzepane, co za różnica.
v
Komedia jest wtedy, kiedy (tym bardziej dramatycznie) usiłuje się uniknąć tego, co jest nie do uniknięcia. Co wcale nie znaczy, że coś na tym świecie jest przesądzone, oczywiście poza jednym.
v
Sztuką na tym świecie jest śmiać się z samego siebie.
v
Uśmiechnie się (przede wszystkim) ten z siebie, kto nie wyśmiewa, nie lekceważy innych, a w każdym razie jest taki śmiech, który nikomu nie przynosi ujmy.
v
Oj, nie ma na wsi sielanki.
v
Rzecz w tym, żeby chociaż nie mataczyć.
v
Już lepszy jest brak wiedzy niż wiedza cząstkowa.
v
Magia września.
v
Właściwie wszystko rozbija się o to, albo się z tym mija, co tylko człowiek tworzy.
v
Magia słowa, jakby to nie była magia bogini słowa. Dla mnie, bo dla mnie, ale ja taki, takimi słowy uwiedziony jestem.
v
A bo to dorośli nie bawią się w wojnę, a dzieci nie robią tego, co dorośli.
v
Nawet jeżeli tak, to tak wyszło, a niekoniecznie tak zamierzałem.
v
Najczęściej to ja się mylę, ale to, że się mylę nie znaczy, że okłamuję siebie i innych.
v
Oj tak, czasami to straszne mieć rację.
v
Człowiek człowiekowi uchyliłby nieba, a tu (nawet nie wiadomo skąd i dlaczego) uchyla się piekło.
v
A czy to my kiedy nie piszemy o sobie, a co dopiero pisząc o kimś.
v
Jedna jest matka, nasza.
v
Przepraszam, ale dla mnie nie ma już klocków bez hocków.
v
Nie posiedli tej sztuki.
v
Fortuną może być nawet niefortunny rozum (czyli fart).
v
Ano właśnie, tak jest z dobrą radą w złej (jeśli złej) godzinie.
v
I każdy człowiek wtedy jest bez mała święty (a co najmniej świetny).
v
Z serii co my sobie myślimy, co ktoś myśli o nas, a właściwie co my chcemy/chcielibyśmy, żeby ktoś sobie myślał o nas.
v
Migotanie przedsionków, poetów zawodowa choroba, a kto wie, czy też nie migawy (ale nie do wszystkiego).
v
To, czym nie mogę się nacieszyć i kogo, czego nie mogę się nachwalić.
v
No to już nie wiem, czy hart ducha wybiera, czy nie wybiera ludzi.
v
Nie można się nie uśmiechnąć.
v
Co za podejście do rzeczy, żeby nie powiedzieć - co za przewrotność, można by rzec - kobieca.
v
Nieświadomość jeśli jest nadświadomością, tak to można pogadać z duchami (inaczej w żadnym razie).
v
Jeden może więcej sam, drugi może więcej z kimś, choćby i coś spieprzyć.
v
My to nawet codziennie umieramy i codziennie się rodzimy, oby tylko na nowo, oby otwarci na więcej.
v
A bo to miłość jedno ma oblicze.
v
Mam takie wrażenie, jakbyś się ścigała sama ze sobą.
v
A za każdym razem dostajesz kopa (raz na wypad do gwiazd, a raz na szczęście).
v
Że też dzieląc się pomnażamy.
v
Do wspólnoty najlepiej dążyć, ale broń Boże dojść.
v
Czy my wiec lubimy to co mamy, czy tylko mamy to co lubimy.
v
Może lustro trzeba przetrzeć z kurzu, żeby dojrzeć zmiany.
v
Szczęście to jest taki zajączek, którego się goni i na szczęście nie można dogonić (można więc szczęście dogonić na nieszczęście swoje i/czy czyje).
v
Jeden jest znany, a drugi zacny.
v
Nawet jeśli nie z miłością, nie ze szczęściem, to powinien kojarzyć się z bezpieczeństwem.
v
Dzięki paradoksowi można dotrzeć do istoty.
v
nie ma czarowania (a może nawet nie ma niczego) bez rozczarowania.
v
Szkoda, że z retoryką naukową. Ale to nie mądrość, zresztą mądrość byłaby do zaakceptowania.
v
Nie ma ludzi bez ludzkich słabostek. A najlepszym lekarstwem na wszystko jest poczucie humoru, a nie od razu poczucie honoru, chociaż nie mam nic przeciwko honorowi w każdej sytuacji.
v
Nie łączę bohatera wiersza z autorem wiersza, a najczęściej na satyrę odpowiadam satyrą, jeżeli to odebrałaś osobiście, to przepraszam. Pewnie autor w przeciwieństwie do autorki wiersza nie zwróciłby na mój komentarz większej uwagi, szkoda, że nie wziąłem tego (że to kobieta jest autorem) pod uwagę, jeszcze raz przepraszam.
v
Jeżeli tak, to dobrze, bo reszta mnie nie martwi, nawet jeśli nie wiem o co chodzi.
v
Nie wiem, czy myślimy/mówimy o tym samym, ale ja tam akurat piszę celowo, właśnie dlatego, że tam jest jeszcze inny (lepszy/wyższy) dział, najpewniej dla tych, którzy są lepsi i ważniejsi (do których więc chcąc nie chcąc nie należę).
v
Do mnie chyba wreszcie dociera, że Twoja miłość, to jest coś więcej niż miłość.
v
A, to o to chodzi, nawet nie wiem (i przepraszam Cię, że nie wiem /pod jaskim imieniem/), że tam jesteś. A publikuję tam głównie dlatego, bo to jest dla mnie (wszak od kilku lat, a nie od początku) rodzajem archiwizacji i to przejrzystej/czytelnej moich wierszy; tak jakoś to sobie umyśliłem. A co do komentarzy tam, to komentuję głównie odpowiadając na komentarze pod moimi wierszami (jest kilka wyjątków, ale to sporadyczne działania). Wojna tam jest od zawsze, a przynajmniej prowadziła i prowadzi ją (jeśli jeszcze je prowadzi), powiedzmy, że moja dobra znajoma, ale nie podlizuję się niej (ani mnie ona wciąga w to, co ona robi, ani mnie interesuje to, co ona robi). No i miałem i mam tam zajadłych wrogów i kilka mi miłych osób, ale tam spędzam, góra dziennie po kilka minut, i to jeśli zamieszczam wiersz, a przy okazji komentarz. Zresztą tutaj spędzam dziennie po kilka godzin, a to dopiero trochę wyczerpuję i potem robię sobie długaśne przerwy (nawet chyba roczne, chociaż lepiej by już było, żebym krócej, a częściej dochodził do siebie). Żadnych (innych) konkretów, o żadnych ludziach nie wiem, ani chcę wiedzieć. Jak już mówiłem, przeważnie robię to, co sobie umyśliłem i to, co chcę (po swojemu) robić i mieć.
PS
Na samym początku myślałem, że chodzi Ci o ten portal, gdzie się ludzi (i to z góry) dzieli. I/bo ja też tam się udzielam (ale raczej oszczędnie) i tylko w dziale, powiedzmy, że poetów drugiej kategorii, a więc nie udzielam się w dziale wybranych, wytwornych, wytrawnych i pewnie łaski pełnych poetów.
v
Kiedy nawet w zimie, że tak powiem, poczynają się poczęcia.
v
Za późno to dopiero może być, co nie znaczy, że jeśli nie będzie to będzie dobrze.
v
Starość to, czy już śmierć. A to tylko stan umysłu.
v
Traci na tym, że się nie odnosi do starości, czy śmierci. Ale lepiej stracić i żyć.
v
Nic chyba tak bardzo jak ułuda (że coś można zatrzymać) nie pomaga żyć.
v
Ze mną największy problem jest w tym, że moja twórczość wywołuje skrajne reakcje/emocje (od nienawiści do uwielbienia). Najczęściej zarzuca mi się brak poezji w moich wierszach. Mam więc tyle samo wrogów, co przychylnych odbiorców mojej twórczości. A co do poezji, czym i kiedy ona jest, to dla mnie jest ona czymś w rodzaju czaru/powabu tak, a nie inaczej wysłowionej/wyrażonej treści.
O sobie nie mam nic istotnego do powiedzenia, może poza tym, że jestem zauroczony twórczością Emily Dickinson, a że nie znam angielskiego, to w tłumaczeniu S. Barańczaka.
Z kolei tutaj preferuję, nie bez uwielbiania twórczość TESSY (której wcale nie znam, poza jej wierszami), uważam że jest poetyckim talentem czystej wody.
v
A co ja zrobię, że dla jednych dobre, to dla drugich złe wieści (a co dopiero o mnie samym).
v
Że nawet z człowieka wychodzi to, co w nim najgłębiej siedzi.
v
A jeśli już komuś czegoś zazdroszczę, to najbardziej wariactwa.
v
Jedno prześciga się z drugim, kiedy i tak pierwsze nie jest, ni będzie lepsze, a drugie gorsze.
v
Coś mi w tym wierszu nie gra, ale już (choćby i dla świętego spokoju) nie będę dociekał (burzył, żeby odbudować na nowo) co to takiego. Tym bardziej, że kto wie, czy tak akurat nie ma być, wszak zgrzyty dzisiaj, to bardziej zaleta, niż wada.
v
Niczego bez weselenia się, życzę Tobie i życzyłbym sobie.
v
Chyba wiem do czego pijesz, chociaż nie wiem, czy do niczego takiego ważnego, czy nieważnego. Ale czy to takie ważne, jak ważne, że dla ważnego ważniaka.
v
Pora mi fora ze dwora.
v
Bujdy i bajdy, niektórych to najlepszy język (do) porozumienia się.
v
To w takim razie nie ma też racjonalnego wytłumaczenia niczego, czyli tego, czego nie ma.
v
Żeby tak jeszcze było wiadomo o jaką to ćmę chodzi, bo chyba nie tylko o tę która fruwa.
v
Teraz jestem starcem i nic się nie zmieniło, chociaż wcale nie uważam, że kto jaki się urodzi(ł), taki musi umrzeć.
v
To jest sztuka, w zakręconym świecie prosto żyć (i to nawet jeśli całym światem jest jedna izba i ścieżka do studni).
v
Ale przecież w życiu, to nawet nie musi być takie złe to, że w życia melodię niekiedy wkrada się fałszywa nuta.
v
Trudno nie być zdegustowanym aroganckim zachowaniem. Tylko czy arogancja najczęściej to nie jest czyjaś pewność siebie. A która pewność nie jest drażniąca, wyzywająca.
v
Niektórzy widzą więcej, bo widzą prosto.
v
A kto jeśli nie astronomowie należą do najbardziej przyziemnych ludzi na świecie.
v
To ci gratka, kto nie słyszał, nie czytał, nie wie, ten fujara.
v
Ciasno w głowie, ciasno w domu, ciasno jak w … (że się nie wyrażę), ale jak przytulnie.
v
Każdy coś traci, ale rzecz chyba w tym, żeby nie stracić wszystkiego, choćby i stracić do wszystkiego cierpliwość.
v
Nie wszystkiemu trzeba się oddawać całemu.
v
Gdybyś zaznaczyła, że to erotyk, to bym nie miał wątpliwości, a tak to sięgam dalej niż oczy widzą (powiedzmy, że tam, gdzie jest duchowy erotyzm).
v
Obłędna to miłość, chciałbym tak kochać, taką mieć wiarę (w człowieka).
v
Powiem więcej, każdy wiersz o dobru, o dobro, dla dobra jest modlitwą. A do kogo byśmy się nie zwracali, zawsze zwracamy się do (jednego) Boga.
v
Lepiej zostawić/stracić na dobre, niż posiąść/zyskać na złe.
v
Westchnąć można, byleby nie narzekać bez końca.
v
Dobrej zabawy (żeby tylko człowiekowi) nigdy dość.
v
A niektórym, to nawet krzywo z oczu patrzy.
v
Chyba że jutro to dzisiaj, to mogę być spokojny.
v
Nikomu nie życzę gorzej niż sobie, a sobie życzę jak najlepiej.
v
Nigdy bym tak nie pomyślał. Dziękuję i pomyślności życzę (również sobie).
v
Ależ zdarza się, nawet najlepszym, ale na szczęście zdarza się też najlepsze nawet najgorszym.
v
Dobrze tak i dobrze tak, tylko dlaczego liberalizm jest libertynizmem i więcej już niczym.
v
Najgorsi są jaśnie oświeceni.
v
Jedno się zgadza, ale tylko jedno, czy aż jedno.
v
W życiu chyba wszystko jest pretekstem do wszystkiego.
v
Ano właśnie, od miłości to właściwie nie ma ucieczki, nie ma ratunku, kto kocha ten przepadł (w jej odmętach).
v
Głupi człowiek, to niczego nie ma. A czy to jest porażka, czy zwycięstwo jego. Ale co by to nie było, pewnie powinien (jak ci wszyscy mądrzy) martwić się i narzekać, a on jeszcze dziękuje Bogu i sobie.
v
Ale czy wszystko nie jest kwestią czasu, a nawet przypadku. A w każdym razie mamy wpływ tylko na to, co się dzieje w klatce, bo życie jest przecież rodzajem uwięzienia. Można więc, a nawet trzeba powiedzieć, że żyjemy dzięki pewnym ograniczeniom.
v
W życiu nie ma się co zarzekać, ani stawiać wszystkiego na jedną kartę, ani brać wszystkiego za dobrą, ani złą monetę.
v
Jeśli już udaje mi się coś przyjąć (na) spokojnie, to dobrą chwilę muszę dochodzić do siebie.
v
Jakież to miłe, jakie pouczające, każdy wie lepiej i może się (jakżeby, jeśli nie) lepiej wykazać ode mnie. I niektórzy się wykazują i wierszami i komentarzami, wystarczy tylko spojrzeć na nie i porównać (właśnie z tym, co ja robię źle i bardzo źle). Życzę wszystkim miłych wrażeń.
v
Chodziłem, prosiłem, dawałem, jak wyszło, po diabła. Ludzie gdy o coś nie zabiegają, to tego nie szanują, a nawet to lekceważą.
v
Z tragedii idylla, co najmniej wątpliwa, ale tragedię tragizować, też nie ma co.
v
Przeczytałem, i jeszcze inne i poboczne i naczelne rzeczy, i mogę powiedzieć, że jak nic nie wiedziałem, tak nic nie wiem, oczywiście poza tym, że nigdy nie będzie i nie może być zgody, co do poezji, bo przecież do pewnego rodzaju postrzegania, upodobań, wrażliwości, itp., itd. Co oczywiście nie znaczy, że nie może być zgody między poetami/ludźmi, ale po pierwsze trzeba być wyrozumiały, najprościej mówiąc, dla innych wartości. Ale co też nie znaczy, że komukolwiek wolno (pozwalać) robić z diabła Boga, a z Boga diabła, czyli doprowadzać do destrukcji, do samozagłady ludzkości i człowieka.
v
Nie wiem, ale wiem, że od nawiedzonych lepiej z daleka się trzymać (nawet jeśli są wyjątki i to chlubne).
v
Moja próżność została połechtana.
v
Wariactwo jest wariactwem, czyli odstępstwem od normy, jakie (jeżeli nie jest dziedziczne) najczęściej bierze się z reakcji na normę, czyli z relacji z normą, ale na szczęście wariat tego nie musi wiedzieć (co ja domniemywam).
v
Ale ja jestem głupi, że (też, nawet jeśli bez wyjątku) całe moje życie, to jeden strach i obawa. Tak to więc we mnie panowały i panują bez mała same słabości i niedoskonałości. Jakby wszyscy inni byli idealni, a akurat ja musiałem być tym najgorszym. I byłem, bo w sobie widziałem i pieściłem tylko to, co najgorsze/najsłabsze. Jakby to jeszcze kogoś, a nie wyłącznie mnie samego obchodziło to, co, skąd, jakie diabelstwo/dziadostwo w kimś, w tobie, we mnie się wzięło i bierze. A tu nie było i nie ma usprawiedliwiania dla tchórzostwa, co najwyżej jest akt łaski. Inaczej mówiąc, żadne przyczyny, żadne powody nikogo z niczego nie rozgrzeszają, nie usprawiedliwiają.
v
Najpewniej tęsknota to konieczność, bo gdyby każdy miał wybór, to nikt by nie wybrał tęsknoty. No i tego (tę niedogodność), że/kiedy już się tęskni nie musimy sobie dodatkowo obrzydzać, a może nawet możemy sobie osłodzić.
v
Miedzy wczoraj, a dzisiaj nie widzę żadnej różnicy, jeżeli w ogóle jakaś jest. Wszak wczoraj to dzisiaj, a dzisiaj to wczoraj, tylko cokolwiek dalej, jak to (czy coś podobnego) ktoś ładnie powiedział.
v
A bo to dużo potrzeba (czy to pochmurnego nieba, czy słoneczka na niebie) do napisania wiersza (i to dobrego/optymistycznego wiersza).
v
Ale jaka ta pustka, ta nicość, żeby nie powiedzieć - ułomność życia i świata jest inspirująca/pobudzająca, po prostu twórcza/wymagająca.
v
Jak dla kogo, a przynajmniej dla mnie samego, to najważniejsze jest to, że jeden człowiek może być niejednym człowiekiem, że właściwie to każdy ma drugie, a może nawet mieć trzecie, czwarte, piąte… ja.
v
Życzyłbym sobie takich jesieni, tyle ciepła stonowanych barw, które po prostu są i cieszą sobą.
v
Myślę, że zagalopowałeś się, ale co tam moje myślenie do Twoich odczuć.
v
Jeżeli jeszcze można myśleć, to nie jest tak źle, tzn. nawet tragedia nie musi być tak okrutna, jak jest okrutna.
v
Wiersz dedykowany, nie ma się co więc (pod nim) wymądrzać.
v
Szykuje się chyba grubsza, a może i weselsza sprawa w życiu rodzinnym.
v
A to potwory, że możne nawet od niech nie ma ucieczki.
v
A Tuwim mówił, że mimozami jesień się zaczyna.
v
Czuję się zastrzelony, ale mogę zmartwychwstać, ale sam chyba nie mogę.
v
Nie moja rzecz, ale to by mi się zgadzało, nawet co do joty (z tym co moje, z tym co mam, a gdzie, jeśli nie w głowie). I od razu człowiekowi robi się lżej na duszy, co nie znaczy, że niektórym nie robi się gorzej (najpewniej tym, którzy mają się za, tyle jedynych, co niezastąpionych).
v
Ale mogło się udać, a przynajmniej próbowało i to jest pocieszające.
v
Ale niektórzy to mają wygórowane wymagania. Cyklopie, zważ więc na to, że Cyklop jest tylko jeden. Jakże zatem od kogoś (jeśli nie od wszystkich innych) wymagać/żądać, żeby każdy nie był sobą w pełni i w nowiu (a był taki jak Ty).
v
Co zrobisz, czasu nie zatrzymasz, jeśliś nie poetą. Co nie znaczy, że przeczę temu, że każdy rodzi się poetą.
v
Podobno nie wchodzi się dwa razy do tej samej wody.
v
A wiesz, że ja tak samo nie wiem, czy chodzi o wodę, czy rzekę, pewnie dlatego, że jestem wrogiem wyrachowania i nieomylności, czegoś więc takiego, co zabija w człowieku już zalążek samodzielności, i gasi zapał do życia. I myślę, że nie robię widły z igły. A zrobi ten, kto poprawi widły na wideł.
v
Nie wiadomo czy się bać czy zachwycać, co nie wyklucza jednego i drugiego.
v
To ma swój wyraz, a może nawet wszystko jest tylko takie, jak to przetwarzamy i przyjmujemy (czyli to, co sami jesteśmy w stanie sami przetworzyć /powiedzmy, że w naszym jestestwie/, to tylko jesteśmy w stanie odbierać, niczego innego już dla nas nie ma). Bo człowiek, to chyba najbardziej jest takim przetwarzaczem wszystkiego tego, co tylko naturalne/boskie do niego dociera.
v
Nie ma mądrych bez przejść (za swoje).
v
Więcej czadu.
v
Chociaż Pan Bóg to my wszyscy.
"Nie wchodzi się do tej samej rzeki, albowiem..."
oceny: bezbłędne / znakomite
(cytuję z pamięci - patrz kopalnia aforyzmów w jej górnych pokładach)
Boży Dar - M Ą D R O Ś Ć - mieszka w beczce Diogenesa albo na słupie Szymona Słupnika.
Głupie ludzie omijają ją z furą siana