Autor | |
Gatunek | publicystyka i reportaż |
Forma | artykuł / esej |
Data dodania | 2021-05-21 |
Poprawność językowa | |
Poziom literacki | |
Wyświetleń | 892 |
REPORTAŻ
Dariusz Materek wyruszył w okolice Chęcin, by napisać artykuł o pewnej pani z Zelejowej.
Pamiętam ten czerwiec i jego paskudną pogodę. Upał, ponad 30 stopni, i duszno. Popatrzyłeś w lewo i już byłeś spocony. Popatrzyłeś w prawo i lało się z człowieka.
Dariusz chciał napisać o pani dotkniętej „syndromem Diogenesa”, czyli chorobliwym zbieractwem. Pani codziennie rano wsiadała w autobus jadący do Kielc, tam szukała skarbów wszelakich w miejskich śmietnikach i przywoziła je do domu. Nagromadzone w domu skarby to doskonały habitat dla nielubianych przez ludzi stworzeń. Eufemistycznie rzecz recenzując, sąsiedzi nie byli zachwyceni tymi zbiorami i tym, co z tego faktu dla nich wynikało. No i ta pogoda…
Dariusz przybył na miejsce w środku dnia, gdy pani akurat zdobywała nowe egzemplarze kolekcjonerskie w Kielcach. Ale na miejscu był jej syn. Zaprosił dziennikarza do domu. Dariusz był zdziwiony, bo gospodarz – ten upał! – lansował się w plastikowym pomarańczowym golfie. I nawet kropli potu na czole!
Dom w środku to te skarby, od sufitu do podłogi i wolny od nich korytarz prowadzący od drzwi do wyrka w jednym z zakamarków. Cała reszta przestrzeni była wypełniona tymi skarbami.
Napije się pan? Gospodarz zachęcająco pokiwał butelką denaturatu. To był ten sposób na upał. Pan wyjaśnił, że dwie takie dziennie wypija i o poceniu się nie ma mowy. Może ma mało, ale chętnie się podzieli, poczęstuje.
Syf, smród, jednym słowem trudny reportaż.
oceny: bezbłędne / znakomite