Przejdź do komentarzyZnajoma - Życie na emeryturze
Tekst 32 z 44 ze zbioru: Kadry z życia
Autor
Gatunekpublicystyka i reportaż
Formaproza
Data dodania2016-11-11
Poprawność językowa
Poziom literacki
Wyświetleń2268

- W ubiegłym roku po trzydziestu latach pracy przeszłam na emeryturę, zastanawiałam się czy nie pracować dłużej, ale postanowiłam w końcu swój wolny czas poświęcić synowi. Marzyło mi się, że zadbam o jego wyżywienie, będę gotować i podrzucać mu świeżą wałówkę.  Zatroszczę się o jego garderobę i sprzątanie apartamentu, przecież on nigdy nie potrafił utrzymać porządku.

Z namysłem dodała, jakby przekonywała samą siebie do słuszności jej zamiarów.

- Pieniądze nie są najważniejsze, tłumaczyłam sobie, mieszkanie mam spłacone, a na życie przecież wystarczy mi moja skromna emerytura. Łudziłam się, że skłonię go do kupna własnego kąta, bo moje marzenia o wspólnym zamieszkaniu spaliły na panewce.  Poszedł za pracą, pogodziłam się z jego decyzją, chociaż to nie było łatwe. Zresztą za takie pieniądze warto było.  Na start otrzymał pięciokrotnie większe wynagrodzenie, niż ja po dwudziestu pięciu latach zatrudnienia.

Wróciła znowu do swoich ukrytych dążeń i pragnień, poddając je jednocześnie ocenie.

- Realizacja moich wyimaginowanych planów i marzeń już od samego początku budziła we mnie wewnętrzny niepokój. Oznaką tego było jego milczenie. Nie odbierał telefonów, nie odpowiadał na moje maile, a nawet nie przyjechał na święta. Mój niepokój wzrastał, ale odsuwałam złe myśli jak najdalej od siebie, ponadto miałam kupiony półroczny bilet do Polski.  Chciałam w końcu odwiedzić siostrę i brata żyjących w kraju, wybudować nowy pomnik dla tragicznie zmarłego męża, odrestaurować nagrobki rodziców i pobyć dłużej z rodzeństwem, powspominać stare dzieje. Zajęta załatwianiem bieżących spraw przed wyjazdem, odganiałam nurtujące mnie myśli i pytania.

Dlaczego milczy??????????? Co ja takiego zrobiłam, że nie odpowiada, czyżbym popełniła jakąś niewybaczalną gafę?  Czym go uraziłam?

Wiedziałam, że jego telefon normalnie pracuje, maile również nie wracają, wysłana paczka z prezentami od Św. Mikołaja - dotarła.

Tuż przed wyjazdem, zlecając bankowi opłaty moich rachunków, przesłałam mu długo oszczędzane pieniądze z przeznaczeniem na wkład pierwszego mieszkania. Pracownica w banku zachwyciła się sumą na jego koncie oszczędnościowym, nie wiedząc, że tą uwagą przywróciła mnie do życia, rozwiała straszne myśli kłębiące się w mojej głowie i nurtujące mnie obawy oraz bliżej niesprecyzowane lęki. Uskrzydlona tą nikłą, na pozór, nic nieznaczącą wiadomością, dziękowałam Bogu, że wszystko w porządku, tłumacząc sobie, że jest tak zapracowany, że nawet zapomniał o starej, zatroskanej matce.

Podbudowana psychicznie wyjechałam do kraju, ale czułam się tam jak zesłana do Doliny Hinnom na długotrwałe cierpienie. Cały czas szukałam przyczyny milczenia syna, próbowałam nawiązać z nim mailowy kontakt, wykorzystując komputery siostrzeńców, ale nadaremnie.  Piosenka, której wcześniej nigdy nie słyszałam, a ciągle puszczana przez najmłodszego bratanka, doprowadzała mnie do szału. Bezwiednie powtarzałam słowa jak złe fatum „W sercu pozostał krwawy ślad, rzeźbiona rana tępym dłutem”, dlatego że najwierniej ukazywały moją jaźń.

W początkowej fazie pobytu realizowałam wyznaczone zadania, ale cały czas myślami byłam daleko od miejsca tymczasowego zamieszkania. Na pytania o syna odpowiadałam krótko: skończył studia z wyróżnieniem, ma dobrze płatną pracę, ponadto o jego życiu osobistym nic bliżej nie wiem, gdyż mieszka ponad dwieście kilometrów ode mnie, nawet nie mogę powiedzieć czy ma dziewczynę. Na tym urywała się zazwyczaj rozmowa.  Robiłam dobrą minę do złej gry, myśląc ciągle, co ja tu robię, przecież nie można wejść do tej samej wody w rzece, powroty to ułuda, każda matka powinna siedzieć we własnym uwitym gnieździe i pilnować swych piskląt niezależnie od ich wieku.

Po półrocznej kwarantannie wracałam z duszą na ramieniu, z obawą, czy uda mi się nawiązać kontakt z synem?  Cały czas łudziłam się, że to jest tylko zły sen, który minie jak potworny, nocny koszmar.



  Spis treści zbioru
Komentarze (4)
oceny: poprawność językowa / poziom literacki
avatar
Pięknie opisana matczyna troska o syna. Jakbym to znał z autopsji, z tym we wspomnianym przypadku syn mieszka z rodzicami. Podczas pierwszego czytania coś mnie raziło w warstwie językowej, lecz nie wiedziałem co. Podczas drugiego czytania już to wychwyciłem. Nadużywasz słów: mojej, moich, mnie, sobie, siebie. Jest ich w tak krótkim tekście przynajmniej kilkadziesiąt. Zdarza się, że w jednym zdaniu występują dwukrotnie lub nawet trzykrotnie, mimo że z treści doskonale wynika, kogo sprawa dotyczy, więc z powodzeniem można, a nawet trzeba, je pominąć. Zwróć chociażby uwagę na drugi i trzeci akapit, chociaż w całości jest podobnie. Brakuje przecinków przed: czy nie, czy ma; zbędne przecinki przed: nic nieznaczącą, z obawą. Zbędny jest też myślnik przed: dotarła.
avatar
Tak jakbym usłyszał myśli mojej matki. Super!
oczywiście kontekst sytuacyjny jest inny,
avatar
Pani poważna, bo już na emeryturze, ale pisze bardzo fajnym językiem - czasem naruszenie reguł jest sposobem podkreślenia.
avatar
Jak zawsze serdecznie dziękuję za uwagi mojemu stałemu recenzentowi, poprawię się i poprawię tekst. Kłaniam się nisko nowemu czytelnikowi i dziękuję.
Pozdrawiam.
© 2010-2016 by Creative Media
×