Autor | |
Gatunek | publicystyka i reportaż |
Forma | proza |
Data dodania | 2016-11-11 |
Poprawność językowa | |
Poziom literacki | |
Wyświetleń | 1966 |
Na trzeci dzień po przyjeździe bladym świtkiem wybrałam się w odwiedziny do Roberta, z myślą, że zastanę go przed opuszczeniem domu, ale moje oczekiwania sczezły na niczym. Jego domofon nie działał, a on nie wyszedł do pracy w przewidywanym przeze mnie czasie. Zrezygnowana, bezsilna i załamana wracałam, krążąc długo po obcym mi mieście za nim wydostałam się na autostradę prowadzącą do pustego domu. Zmęczona podróżą i przeżyciami nie zasnęłam cała noc.
Rano snułam się po domu, próbując wrócić do normalnych obowiązków oraz do nagromadzonych zaległości wynikających z półrocznej niebytności. Zainstalowałam z powrotem wszystkie media, zapłaciłam zaległe rachunki oraz przyniosłam bieżącą pocztę. Zaskoczył mnie prywatny list od obcego dla mnie nadawcy. Otworzyłam kopertę i z przerażeniem stwierdziłam, że dotyczy on mojego syna. Pisał właściciel mieszkania, że nie może nawiązać kontaktu z Robertem i również ze mną, dlatego zdecydował się na wysłanie listu. Oddzwoniłam momentalnie, okazało się, że syn od roku nie przebywa na apartamencie.
Przerażona zapytałam.
- Co powinnam zrobić w takim przypadku?
Podpowiedział mi, abym zgłosiła na policji zaginięcie syna oraz poinformował, że w wkrótce wybiera się sprawdzić opuszczone mieszkanie, ale opłacane przez Roberta.
Wiadomość ta doprowadza mnie do skrajnej desperacji, nie jem, nie śpię tylko palę papierosy.
Pogubiona, niepewna losu syna, zapytała z niewyobrażalnym bólem w głosie.
- Co ja mam robić? Zgłosić na policję, czy próbować sama odnaleźć go, tylko nie wiem w jaki sposób? Szukałam jego śladów na popularnych portalach internetowych, ale bezskutecznie.
Sięgnęła znowu po papierosa i roztrzęsionymi rękami zapaliła go, niepomna wcześniejszej rozmowy na temat szkodliwości tego nałogu, teraz przyjęłam jej zachowanie za zupełnie naturalne, a nawet sama miałam ochotę towarzyszyć jej w paleniu. Odrzuciłam jednak tę myśl i po chwili powiedziałam.
-Ja na twoim miejscu, przed podjęciem drastycznych kroków, poszłabym wcześniej do banku po podstawowe informacje, ale niezbędne w rozjaśnieniu sytuacji. Mówiłaś, że wysyłałaś mu pieniądze przed wyjazdem do Polski, więc musisz wiedzieć, gdzie ma konto. Opowiedziałabym szczerze o zaistniałym problemie, pokazując list od właściciela mieszkania, ale prosząc tylko o informację. Czy wpływają na jego konto czeki z tytułu pracy zawodowej a także, czy używa karty kredytowej? Nie pytaj absolutnie o oszędności, bo z góry odrzucą twoją prośbę, przypominając jej o prawie do prywatności twardo respektowanym przez banki.
Obiecała, że bezpośrednio z parku, uda się do najbliższej placówki bankowej, z której zresztą najczęściej korzysta i gdzie jest rozpoznawalna jako klient. Tak zakończyło się nasze pierwsze po latach spotkanie. Na koniec wymieniłyśmy się numerami telefonów i ja zamyślona wyruszyłam do domu, aby w szybkim tempie wziąć prysznic, i udać się do pracy na drugą zmianę, ona zaś pojechała do banku.
W pracy nie mogłam pozbyć się obrazu zdruzgotanej kobiety i wyrzucić z myśli opowiedzianej mi historii. Odnalazłam w pamięci słowa taty, który jako ojciec kilkorga dzieci, mówił: „ małe dzieci - małe zmartwienia, duże dzieci - duże zmartwienia”.
Rozmyślałam, jak się ma to stwierdzenie do zaistniałej sytuacji przedstawionej przez znajomą. Doszłam do wniosku, że stare powiedzenia zawierają prawdę uniwersalną i niezależnie od czasu, i przestrzeni zawsze są aktualne.
Dzielnie pokonała trudy związane z wychowaniem syna, bo miała go na wyciągnięcie ręki, w zasięgu bezpośredniego oddziaływania, jego sukcesy były jej radością i siłą witalną w życiu. Rozważałam, czy możliwe jest, aby ktoś tak silnie związany uczuciowo, świadomie oddalił się tak daleko, żeby zupełnie zerwać kontakt z najbliższą mu osobą? Czy wydarzyła się jakaś tragedia, która miała bezpośredni wpływ na zachowanie Roberta, bo przecież niemożliwe, aby człowiek tak zapamiętał się, zatracił w życiu?
oceny: bardzo dobre / znakomite
Pozdrawiam.
oceny: bezbłędne / znakomite
Świetny kawałek prawdziwego życia
oceny: słabe / słabe
SIEGNELA.A ZARAZ POTEM PRZYJĘŁAM"?
NIE MOWIĄC JUŻ O OBIECAŁA=-NI Z TEGO NI Z OWERGO NARRACJA-KOGOKTO JETS NARRATOREM?I PYTANIA BOHATERKI JAKBY SAMA NIE BYŁA BOHATERKA ALE NARRATORKA.I NIE MONOLOG ALE JAKIEŚ OPOWIADANIE DOKLEJONE NA KONIEC.
TO JEST ZLEPEK KLEPEK.