Autor | |
Gatunek | publicystyka i reportaż |
Forma | proza |
Data dodania | 2016-11-15 |
Poprawność językowa | |
Poziom literacki | |
Wyświetleń | 2542 |
KTO SIĘ BOI I KTO STRASZY
Zbliża się kolejna rocznica wprowadzenia stanu wojennego i akurat zdarzyło mi się wysłuchać relacji o tym, jak się to odbywało. Wszystkie relacje, jakie napotykałem są opowiadane z perspektywy internowanych, tych, którym się tego uniknąć udało. I w mediach funkcjonują co roku te same martyrologiczne opowieści . „Solidarność” i i z drugiego bieguna uzasadnienia konieczności.
To nawet nie jest pół prawdy. To gówno prawda. W środku tego wszystkiego było masę ludzi, którzy nie opowiadali się po żadnej ze stron, chcieli po prostu żyć spokojnie, rodzinnie. A jak się dowiedziałem w rozmowach z kolegami z pracy, że ten i ów wówczas siedział w syfie ( oficjalnie nazywało się to: odbywał zasadniczą służbę wojskową), to oczywiście byłem ciekaw tego, co im mówiono. I co zrobiono tym, którzy wyjść mieli w październiku, ale nie wyszli. Co im z mózgami zrobiono.
Piotrek słabo pamiętał i konfabulował. Nie chciał, albo nie potrafił mi powiedzieć, co kierowca czołgu, który miał wyjść w październiku, robił w syfie jeszcze w grudniu i jeszcze kilka miesięcy potem. Ale Rysiek, który jak się okazało był w jednostce tuż obok tej, w której ja byłem – tylko kilka lat przede mną- opowiedział mi taką historię, że aż mnie przerażenie brało, gdy jej słuchałem.
Rysiek był w batalionie saperów w Krośnie Odrzańskim. Ja dekadę potem byłem w batalionie zaopatrzenia – kiedy tam trafiłem oba bataliony siedziały w tych samych koszarach. I Rysiek opowiadał co im robili z mózgami w listopadzie, październiku i na początku grudnia 1981. O atmosferze oblężonej twierdzy, wokół której krąży ekstrema „Solidarności”.
Jeżeli spotkacie takiego brodatego z dłuższymi włosami, to właśnie tak wygląda typowy przedstawiciel ekstremy. Nie rozmawiać, odejść, nie rozmawiać. Przekabaci, otruje, oczadzi, odradzamy próbowanie.
Na wszelki wypadek jedna kompania zamontowała w koszarach siatki na okna, gdyby ekstrema chciała obrzucać koszary granatami. Druga kompania zrobiła worki z piaskiem na kulochwyty, gdyby ktoś chciał ostrzelać koszary z broni ręcznej, A trzecia postawiła wieżyczki strażnicze na miejsce budek. Nikt nie mówił, o co chodzi, ale wszyscy wiedzieli , że są to wyraźne przygotowania do obrony. I jeszcze milicja, która tu, na środek placu, sprowadziła cały swój park maszynowy.
I jeszcze to, że na drzwiach mieszkań oficerów malowano w listopadzie i grudniu czarne krzyże – w sensie zaznaczono w ten sposób te lokale. Tych oficerów zbyt wielu, ludności cywilnej relatywnie mało, by ich tak straszyć – no chyba, że konflikty w tym wojskowo cywilnym świecie nabrzmiewały już od dawna. A w Krośnie Odrzańskim w tych czasach było chyba więcej wojskowych niż cywili, samych jednostek chyba z dziesięć, no i sztab 4 Dywizji…
I samolot, który przeleciał nad jednostką i zrzucił ulotki: nie strzelajcie, nie słuchajcie oficerów, chodzi nam o Polskę. Tego już sobie nie można wymyśleć. A jak to jest prawda, to to wcześniej to… No dobra, to może akurat jakieś kółka rolnicze, z samolotami do opryskiwania pól – czy była taka akcja?
A potem przyszedł stan wojenny i batalion saperów ruszył w drogę z Krosna Odrzańskiego do… Nie wiadomo dokąd. Najpierw kierunek Poznań, potem nastąpiła zmiana planów, potem jeszcze jedna.
Kierowca ciężarówki napotkany w drodze zapytał Ryśka:
Co wy wyprawiacie? Jadę od Rzeszowa i wszystkie drogi mają pobocza pokryte popsutym sprzętem.
Z 13 SKOT –ów batalionu bez problemu na miejsce dotarł jeden. Ten prowadzony przez Ryśka psuł się po drodze – pod Warszawę, jak się okazało – kilkakrotnie. Ludzie po drodze gościnni, skorzy do udzielania pomocy. No i po drodze raz przy transporterze zatrzymał się samochód naprawczy kolei. Też chcieli pomóc, ale że byli długowłosi i brodaci strasznie wystraszyli Ryśka. Tym, że ekstrema idzie w jego stronę i pewnie zabiorą mu pistolet. Nic z tego – oni pomogli naprawić mu pojazd.
Kto wymyślał te wszystkie straszne historie? A robiono to nieźle, skoro tak trafiały do żołnierskich głów.
To bardzo trudne jednocześnie uczyć samodzielnego działania i jednocześnie skrupulatnego wykonywania rozkazów.
Nie wiem jak jest teraz, ale w 1990, kiedy tam byłem to wszystko redukowało się do wykonywania rozkazów. Plus - to nowość - polecenie zorganizowania pielgrzymki.
oceny: bezbłędne / znakomite
Czy coś W TYM TEMACIE w naszym/waszym/ich woju się bodaj na włos gdziekolwiek zmieniło?? Znacie Szan. Państwo taką armię, w której uzbrojony po pachy żołdak uczony jest wyłącznie szarmancji?