Autor | |
Gatunek | obyczajowe |
Forma | proza |
Data dodania | 2010-11-05 |
Poprawność językowa | |
Poziom literacki | |
Wyświetleń | 4096 |
Trzy krzyże
Kiedyś ciocia Klimcia poszła na odpust do Dederkałów położonych bardzo blisko od granicy polsko-sowieckiej. Urodził się tam w roku 1750 słynny ksiądz, polski patriota, współautor konstytucji 3 maja z 1791 roku, Hugo Kołłątaj. Gdy ciocia wracała po południu do Kamiennej Góry, słychać było, jak sowieccy pogranicznicy rozmawiają między sobą.
Najwyraźniej było też w pewnej chwili słychać, jak zaczepiali jakąś, prawdopodobnie młodą Ukrainkę, wołając do niej – Hej, hej, Żenia! Do widzenia!
Przy drodze z Szumska do Dederkałów na niewielkim wzgórzu stały trzy kamienne krzyże, nazywane przez niektórych krzyżami kozackimi. W czasie burzy w środkowy krzyż często uderzały pioruny. Niektórzy powtarzali związaną z nimi następującą legendę:
O pewną piękną dziewczynę starało się dwóch chłopaków. Aby rozstrzygnąć wreszcie długi i burzliwy spór pomiędzy nimi o jej rękę, panna zaproponowała pewien rodzaj zawodów.
Wyszli wszyscy troje na rozległe pole za wsią pomalowane na zielono i na złoto, i na brązowo. Dzień był wiosenny, słoneczny, niebo tak czyste i błękitne, jakby byli w raju.
- Ja stanę na tamtym wzgórzu, z wy obydwaj będziecie czekać u jego podnóża w jednakowej odległości ode mnie. Na mój znak zaczniecie biec w moim kierunku. Który pierwszy do mnie dobiegnie i dotknie mnie ręką, ten będzie miał prawo ożenić się ze mną.
Stanęła dziewczyna na wzgórzu i ręką dała im znak. Biegną ku niej łeb w łeb, co raz któryś wyrywa się przed konkurenta, tamten go dogania i wyprzedza. Przebiegli połowę drogi, dwie trzecie, trzy czwarte. Są już wreszcie niedaleko. Żaden nie może być jeszcze pewny zwycięstwa, gdyż biegną równo jeden obok drugiego. Są już bardzo zmęczeni, ale nie ustępują w biegu. Są już bardzo blisko celu. Czyżby obydwaj mieli dobiec równocześnie i miało się nie rozstrzygnąć, kto zostanie zwycięzcą?
Nagle nad wzgórzem pojawiła się mała, niewinna chmurka. Kilka kropel deszczu spadło na ziemię, na niebie nad nimi zagrzmiało. To pierwsza, wiosenna, jakże przelotna burza, po której za chwilę nie zostanie ślad. A z nieba wystrzelają ku ziemi i wiją się srebrzysto-złote zygzaki błyskawicy, a za moment rozlega się potworny huk. To było jedyne uderzenie pioruna.
Za chwilę po burzy nie ma nawet śladu.
Tylko że to jedyne uderzenie pioruna trafia w dziewczynę, jakby odbija się od niej i niemal równocześnie uderza w obydwu chłopców.
Po burzy nie ma śladu. Po dziewczynie i chłopcach nie ma śladu.
Na szczycie wzgórza zostają tylko trzy krzyże.
oceny: bezbłędne / znakomite
oceny: bardzo dobre / dobre
oceny: bezbłędne / znakomite
Szkoda, że nie poznałam wcześniej tej krótkiej formy.
oceny: bezbłędne / znakomite
Czy ona nie wspominała nic o przyczynie uderzenia tego pioruna? Wdaje się, że nawet jakby to było wydarzenie rzeczywiste, ludność powinna sobie domyślić jakieś wyjaśnienie. Choćby takie, że to Bóg ukarał tą kobietę, za zmuszanie swoich miłośników do walki ze sobą. Mogło tak nawet być…
//
To tylko mała kruszyna, jednak naprawdę ciekawa, a ja lubię słuchać starych legend. Pozdrawiam,
Ten Śmiertelny
oceny: bezbłędne / znakomite