Autor | |
Gatunek | biografia / pamiętnik |
Forma | artykuł / esej |
Data dodania | 2017-03-05 |
Poprawność językowa | |
Poziom literacki | |
Wyświetleń | 2469 |
Dotyczy znowu:
http://wpolityce.pl/polityka/330128-8-faktow-nt-wycinki-obroncy-drzew-ulegli-takiej-samej-manipulacji-jak-uczestniczki-czarnych-protestow-ten-s
Widok ściętych lub powalonych drzew budzi zawsze u mnie ogromny sprzeciw. Nie tylko u mnie, ponieważ pół roku temu, w jednym z maili informował mnie Znajomy [poeta i artysta malarz] z jakim bólem przyszło mu usuwać ze swej parceli trzy umarłe sosny, których nie dało się uratować...
A sosny [niestety] umierają często, ponieważ wystarczy, że - ni stąd ni zowąd - zmieni się dawniej dlań przyjazne pH gleby, wytłumaczył mi znajomy pan leśnik.
W przypadku własnej - może i naiwnej - obrony zieleni, to tu jestem bezwzględna. Czytając wszak portalowe lamenty autorstwa tych, którzy chcieliby, żeby im było jak dotąd, a właściwie przez kolejnych 4 lat - dla wyborców obecnego rządu - jeszcze gorzej oraz głupiej, przypominałam im w ich kolejnym zacietrzewieniu [każda okazja dobra, żeby nakopać do szmat oszołomom] iż ochrona większych kompleksów arboretalnych spoczywa na samorządach, które w swoich planach muszą posiadać geodezyjne mapki oraz szczególowe plany [do zagospodarowania] terenu.
Oczywiście cwaniactwo przyszłych inwestorów natychmiast wykorzystało brak precyzji w ustawie; zainteresowane samorządy w pewnym momencie okazały się bezradne, mimo że same mogły dużo wcześniej zacząć temu przeciwdziałać, co widzimy na przykładzie Warszawy i nigdy, ale to przenigdy w niczym niewinowatej jej prezydentki w myśl staroświeckiego przysłowia, iż to nie ona - to Leonia!
Wiem doskonale: Przyroda nigdy nie da się oszukać; w pewnej chwili morze zaleje ląd, udusi się Kraków, osuną zabudowywane skarpy, a moja rodzima Wieliczka wpadnie do prastarej nieczynnej kopalni. Jak jednak zaradzić magistracko-gminnej głupocie?
Gdyż właśnie parę dni temu otrzymałam wyjaśnienie z Wielickiego Wydziału Ochrony Środowiska w opisanej na PubliXo bulwersującej mnie sprawie odnośnie bezmyślnego traktowania miejskiej zieleni. Po lekturze otrzymanego pisma, opadły mi ręce oraz ugięły kolana. Niemniej, z odpowiedzią odczekam, za to później?...
Będzie głośno! Nawet bardzo!
Lubię drzewa i sam zasadziłem z hektar, teraz jest to jednak poważny problem.
Drzewo po dwudziestu latach jest już naprawdę duże - a co to 20 lat ?
Las odtworzyć - żaden problem.
Cały czas uczono nas, wbijając do głów, że drzewostan to "zielone płuca" dla ludzi. A obecnie okazuje się, iż nimi nie są? No tak, nie są. Przecież ważniejsze różne apartamentowce z parkingową otoczką smrodu oraz rachitycznymi iglaczkami w ilościach prawie hurtowych, po których nie musi się uprzątać jesiennego listowia...
oceny: bezbłędne / znakomite
Wykarczować las to też nie zabawka - to wielki wysiłek i ogromne koszty.
Drzewa to nie jest jakieś nadzwyczajne dobro, które powinno być specjalnie chronione .
Myślę że to kwestia jedynie kultury krajobrazu i nic więcej. Płuca to nie są( tlen pochodzi z oceanów) filtrować powietrze z zanieczyszczeń też nie za bardzo . No może jedynie zanieczyszczenia wodne niwelują w pewnym stopniu.
Befano i tu się nie zgadzamy - drzewa się sadzi by je potem ściąć i wykorzystać. A apartamentowce to wielka sprawa i ogromny biznes któremu nie powinno stać na przeszkodzie kilka drzew. I tu zmierzamy do podstawowej sprawy - prawa do własności - świętego prawa.
A potem między tymi domami zasadzą i będzie git - a potem zetną i znowu zasadzą . Taka kolej rzeczy.
I po jaką zarazę tyle tych dziadowskich "apartamentowców" zasiedlonych korpoludkami niby jakichś pryszczy na nosie? Ale mi nowoczesność, w których pełno pustostanów :]
Myślałam, że jesteś bardziej franciszkański :/
oceny: bezbłędne / znakomite