Przejdź do komentarzyJuż jest! Zakochana brzmi jak enamorada
Tekst 24 z 101 ze zbioru: Wydane przez Elę Walczak
Autor
Gatunekobyczajowe
Formaproza
Data dodania2017-05-01
Poprawność językowa
Poziom literacki
Wyświetleń1925

ODCINEK XII

W którym okazuje się, że Antonio Banderas to też człowiek

– Cięcie!

Kręciliśmy sceny już ponad tydzień. Antonio Banderas miał dla nas dwa tygodnie. Adrianę zagrała aktorka z teatru, który kupił obrazy. Nie spodziewałam się tylu wzruszeń na planie, w scenach z Antonio, który grał Leonardo. Było głośno o tej produkcji w całej Hiszpanii. Media huczały i robiły nam niezłą reklamę.

– Jesteście ze mnie zadowoleni? – Banderas zapytał Alonzo.

Mój mąż nie wiedział, jak odpowiedzieć na to pytanie, więc za niego rzuciłam się Antkowi na szyję.

– Dziękuję. – Tylko tyle potrafiliśmy powiedzieć.

– Ten scenariusz jest świetny, dlatego przyjąłem tę propozycję. Opowiada przepiękną historię. To ja dziękuję. Ten adwokat naprawdę istnieje?

– Istnieje, tylko zniknął razem z panem Fernandez. Dlatego wszystko utknęło w martwym punkcie. Chodźmy coś zjeść. – Alonzo dał znać ekipie cateringowej, że za chwilę będziemy.

– Jeśli to prawdziwa historia, to założę się, że któryś z nich pojawi się na planie filmowym. Jeśli żyją, to nie wytrzymają presji. Bądźcie czujni.

Odprowadzaliśmy Banderasa do Hotelu. Znajdował się blisko teatru, w którym graliśmy sporo scen. Nagle usłyszeliśmy pisk opon samochodu nadjeżdżającego z tyłu.

– Ty jesteś ten malarz Leonardo? – Facet z Volvo zatrzymał się przy Banderasie. – Znasz ten rysunek? – Pokazał mu jeden z obrazów Alvarezów. – Znalazłem dziesięć takich na swoim wysypisku śmieci. Pomyślałem, że mogą się przydać, jak zobaczyłem was w telewizji. Podpisane Leonardo, jakiś tam… Niedowidzę.

– Zawieź nas tam. – Alonzo wiedział, że znajdziemy tam dużo więcej.

– Jak mnie nie pokażecie w telewizji, to możecie wsiadać.

Podjechaliśmy do miejsca, na które nie dało się nawet patrzeć. W życiu nie czułam tak obrzydliwego zapachu.

– Chcecie grzebać, to dam wam coś. Maski i ubrania – trzymajcie. Co tak patrzycie? Leonardo, ty zostań. Wyglądasz na delikatnego. Jak powiecie, czego szukacie, to pomogę.

– Nie jestem aż tak delikatny. Daj kolego jeszcze jeden komplet tego zielonego ubranka. Dorzuć rękawiczki. Ile płacę?

– Za wszystko? Sto euro.

– Drogo. – Banderas zakładał maseczkę na twarz. – Mam nadzieję, że się opłaci.

– Jak myślisz? Ile czasu leżały tu te obrazy? – spytałam nieznajomego gburka.

– Robię obchód codziennie. Góra dwa dni. No nie wiem, może tydzień, ale to już góra. Nic by z nich nie było, gdyby leżały dłużej.

– Czego szukamy? – zapytał Alonzo.

– Ciała. – Banderas ruszył przodem.

– Czyjego ciała? – Nie wyobrażałam sobie, znaleźć kogoś martwego.

– Chcesz robić filmy niebanalne, czy tylko takie, po których łupie w dupie, jak się wychodzi z kina? – Antek mnie przekonał, ale najpierw wolałam puścić pawia.

Nie wiem, czy to był dobry pomysł. Grzebaliśmy kilka godzin łopatami, nogami, pazurami, a jutro muszę być piękna na planie. Bez przerwy poprawiałam włosy i ocierałam twarz z potu, który pojawił się na mojej twarzy ze strachu, że to ja coś znajdę.

– Leonardo! Mam coś! – Właściciel uznał Antka za przywódcę. – Leży tu jakiś miesiąc, bo go nie widziałem. Moje zaniedbanie. – Z pewnością ściemniał z tymi obchodami, ale Banderas miał rację. Leżały zwłoki mężczyzny, którego twarzy nie byłam w stanie rozpoznać. To z pewnością nie był Fernandez. Policja już jechała.


*


Przycisnęliśmy. Narzuciliśmy tempo, żeby nie myśleć i nie rozmawiać o tym, co zaszło. Dziesiątego dnia graliśmy scenę morderstwa na plaży.

– Cisza na planie! Kamera poszła! Akcja!

Był wieczór. Słońce zachodziło na hiszpańskiej plaży. Banders obejmował aktorkę, której dokleiliśmy łzy, żeby było wiarygodnie. Staliśmy z Alonzo daleko za kamerami. Kręciliśmy scenę, w której pojawił się zabójca. Ktoś przeszedł obok nas w dresie i w kapturze na twarzy.

– Zong! To nie było tak – powiedział, odwracając delikatnie głowę, i zaczął biec przez plażę.

– Stop! – krzyknął Alonzo. – Antonio! Jest! Gońcie go! – zawołał do ekipy, która zupełnie nie miała pojęcia, o co chodzi.

Biegliśmy z Alonzo, co sił w nogach. Za nami Banderas, scenograf, oświetleniowiec i cała reszta. Facet był jakieś sto metrów przed nami, więc to nie mógł być Fernandez, tylko jakiś młody sprinter, który z pewnością ćwiczył tę scenę do bólu, zanim dotarł na plan. Wyprzedził nas asystent reżysera, który miał tylko dwadzieścia pięć lat. Wybiegliśmy z plaży, wpadając w boczne uliczki, ale cały czas był przed naszymi oczami. Banderas wskoczył na cudzy motocykl, odpychając gościa, który właśnie z niego zsiadał. Ktoś już wezwał policję, bo słyszałam sygnały. Dopadli go, kiedy spadł z dachu, na którym powinęła mu się noga.

– Puta! Mają go. – Banderas siedział na motocyklu, który „pożyczył” od faceta, który z kolei miał w dupie gwiazdorstwo Banderasa, bo właśnie doszedł i kopnął go w brzuch.

– Na drugi raz zapytaj, czy możesz. – Wsiadł i odjechał.

Ze spuszczoną głową, szliśmy z Alonzo w kierunku policjantów.

– No, nie przejmujcie się tak. To nie pierwszy raz. – Antonio był rozbawiony, więc uznaliśmy, że nie ma się czym przejmować. Wozy policyjne odjechały, został tylko jakiś sierżant, który szedł w naszą stronę.

– Nie miał przy sobie dokumentów. Więc nie wiemy jeszcze kim jest. To wy znaleźliście zwłoki tego mężczyzny wczoraj? To adwokat, którego poszukiwaliśmy. Nie żył od dwóch miesięcy, ale leżał na wysypisku jakiś tydzień, więc z pewnością został zamordowany w innym miejscu. Ktoś go torturował, dlatego sądzimy, że to grubsza sprawa. Ustaliliśmy wcześniej jego kontakty z mafią w Meksyku. Bardzo możliwe, że chodziło o porachunki. To tyle z moich informacji. Będziemy z panią w kontakcie. – Wiedział kim jestem, więc odetchnęłam z ulgą, że zaczyna się coś wyjaśniać.

Wróciliśmy do domu, bo słońce już dawno zaszło, więc sceny trzeba będzie powtórzyć jutro. Oglądałam drzewo genealogiczne, które dostałam od Miguela. Był ostatni na tej liście, jakby na nim miał się zakończyć ten ród. Miałam wrażenie, że pośpieszyłam się za bardzo z napisaniem scenariusza, ale nic już nie byłam w stanie zmienić. Rano kręcimy samobójstwo ojca filmowego Miguela, wieczorem – scena na plaży.

  Spis treści zbioru
Komentarze (1)
oceny: poprawność językowa / poziom literacki
avatar
Uwielbiam ten typ narracji na krawędzi absurdeski, gdzie real zaciera swoje kontury, i wszyscy z Banderasem jak jeden mąż odlatujemy na śmietnisko, i bez tego pawia na pewno się nie obejdzie :)

Joanna Chmielewska ma godną siebie Następczynię
© 2010-2016 by Creative Media
×