Autor | |
Gatunek | satyra / groteska |
Forma | proza |
Data dodania | 2017-05-24 |
Poprawność językowa | |
Poziom literacki | |
Wyświetleń | 2541 |
Pismorgana
Każde dziecko wie, co to fatamorgana, ale ja przypomnę: iluzja taka w postaci fałszywego obrazu. Może nawet niekoniecznie fałszywego, ale oddalonego nie o rzut beretem – jak widać, ale o szmat drogi. Zjawisko pojawia się na skutek różnicy gęstości powietrza, które w różnych miejscach ma inne współczynniki załamania światła. Ma to zwykle miejsce nad pustyniami i morzami.
Piszę o tym, bo dziś przeżyłem podobne zjawisko. Nie nazwałabym tego fatamorganą, bo przecież nie żyję na pustyni, lecz w ojczyźnie naszej ukochanej i słynącej. Chociaż teren trochę zbliżony do pustyni: ziemia spękana, szczeliny w niej od upałów, tylko zamiast kaktusów, pniaki. Chociaż piaskiem w oczy nie sypie. W powietrzu unosił się dym: lipowy, wierzbowy, klonowy, dębowy, akacjowy, morwowy, topolowy, grabowy, bukowy, jesionowy i Szyszko wie jaki jeszcze. To ludzie palili konary, których teraz wszędzie pełno. Przeschły i ludzie palą masowo, bo co z tym zrobić? Żar się zatem leje z nieba i z ziemi żarem bucha. Piszę o tym, bo przypuszczam, że właśnie przez to wszystko miałem morganę.
Morgana zaczęła się jak w Egipcie, od plagi. Otóż niebo nagle pociemniało. Ni stąd, ni zowąd, pojawiła się czarna chmura, ale ani kropli deszczu! Żadnych błyskawic, ni grzmotów. Cisza! Nagle zrozumiałem: to chmura korników leciała na Brukselę! Nasi drwale wzięli się za wylęgarnie tego szkodnika, a on uchodzi! Brawo! – pomyślałem. Przypomniała mi się kronika filmowa, gdzie relacjonowano inwazję stonki ziemniaczanej z zachodu. Nasi dzielni lotnicy opryskiwali wówczas plaże nad Bałtykiem, bo jak relacjonował sprawozdawca, stonka leciała od morza. No to, kur… wasza mać – teraz za was się wezmą nasze korniki!
Morgana zmieniała się. Rozmazywała, by ułożyć w całkiem inny obraz. Najpierw uformowały się zaciśnięte pięści. Uniesione jak do bloku. Krzyczały, że zwyciężą. Dziwne, bo ułożone jak do bloku. Przypomniało mi się powiedzenie, które z tymi piąstkami było jakoś emocjonalnie związane: „złapał Kozak Tatarzyna, a Tatarzyn za łeb trzyma”. Tatarzyn od zaciśniętych pięści, jednak się nie pojawiał. Za to mijały miesiące. Ludzie nieśli je na grzbietach jak wielbłądy. Zwyciężymy! Zwyciężymy! – krzyczały miesiące. Zalała je fala nienawiści. Morgana znowu się zmieniała. Na fali pojawiła się kaczka. Tak sprytnie przebierała nóżkami, że unosiła się na jej wierzchołku. Wreszcie nienawiść rozlała się, a kaczka brodziła w niej, kwakała i mlaskała. Wreszcie, pośród błota odgrzebała kamienną tablicę, a na niej wyryty był zapis:
Zabrania się używania wyrazów, które zawierają sylabę: PiS.
Jawa to, czy pismorgana?
oceny: bezbłędne / znakomite