Przejdź do komentarzyPokaż mi horyzont
Tekst 48 z 101 ze zbioru: Wydane przez Elę Walczak
Autor
Gatunekobyczajowe
Formaproza
Data dodania2017-08-19
Poprawność językowa
Poziom literacki
Wyświetleń1959

Nie wiedział, co czuje naprawdę. W jednej chwili szczęście, a za moment gniew i rozczarowanie.

Jaś był mały i drobnej postury. Jego skóra jakby prześwitywała. Anna widziała jak kurczy się jego gardziołko, które właśnie domagało się ciastka.

- Nie krzycz – uspokajała syna, który był zbyt mały, żeby zrozumieć, że muszą się po prostu upiec. – Spójrz, są w piekarniku i za chwilę będą gotowe. Cierpliwości.

Nie wiedział czym jest cierpliwość, podobnie jak jego ojciec.

- Jesteś mądrym chłopcem – powiedziała, gładząc go po policzku. - Zobacz, co tutaj mam. – Wyjęła z kieszeni fartucha małe pudełeczko, które nosiła od rana. – To prezent dla taty. Zanieś mu, dobrze?

Chłopiec uspokoił się na widok złotej wstążki, którą zawiązany był prezent. Pobiegł w stronę pokoju, w którym jego ojciec oglądał telewizję.

- Co to? – zapytał Adam małego chłopca, który szybko postawił pudełko na stole i pobiegł z powrotem w kierunku kuchni.

- Powiedział tatuś coś? – Jaś patrzył na nią ze łzami w oczach, bo nie wiedział czego wszyscy od niego oczekują, odciągając go od ciepłej szyby piekarnika. – Zostaw, jeszcze chwila – zdjęła jego rękę z szyby.

Adam patrzył w ekran i wypowiadał w myślach słowa, których nie był świadomy. Jego twarz robiła się wtedy groźna, wydłużona i blada z napięcia. Rozejrzał się po pokoju, jakby szukał potwierdzenia na to, że jego myśli skierowane są do kogoś zupełnie innego. Zerknął w kierunku kuchni. Anna stała oparta o blat stołu, uśmiechając się do syna, który ciągnął ją za fartuch, śmiejąc się zbyt głośno. Czuł, jak ze złości zatrzymuje się powietrze w jego płucach i krew zaczyna napływać do skroni. W tym właśnie momencie Anna spojrzała na niego. Wiedział, że go ocenia, zapracowana przy urodzinowej kolacji dla niego.

- Mógłbyś w końcu otworzyć prezent. – Powiedziała z uśmiechem, który wymuszała na sobie, odkąd przestał zarabiać mniej, od czasu, kiedy stracił stanowisko w firmie brokerskiej. Od tego właśnie momentu jej twarz przestała wyrażać uczucia. Było w niej coś, czego nie potrafił określić. Nie wiedział czy to wściekłość, czy strach.

- Tak, zaraz to zrobię – odpowiedział, i odwrócił głowę w kierunku ekranu.

W jej głosie było coś, co go złościło. Obiecał sobie, że jak zadzwoni ten pracodawca, o którego mu chodzi, to znowu zacznie być miły i kochający. Taki jak dawniej. Obiecał sobie również, że będzie pracował ciężko, ciężej niż zwykle. Patrzył w jej kierunku i zastanawiał się, o czym myślą kobiety jak mówią o miłości. Na jego twarzy pojawił się szczery uśmiech.

- Pomóc ci w czymś? – wziął do ręki pudełko i obracał je w różne strony.

Albo nie usłyszała, albo po raz kolejny zignorowała jego pytanie. Odstawił prezent z powrotem na blat stołu. Wziął piwo i bezmyślnie patrzył w telewizor. Mówili coś o poważnym kryzysie finansowym. Wstał i poszedł do kuchni. Anna schylała się, żeby otworzyć w końcu ten cholerny piekarnik. Dotknął jej pośladków, pochylił się nad nią, i poczuł gorące powietrze na swojej twarzy.

- Uwielbiam twoje ciasteczka – szepnął jej do ucha, wkładając rękę pod fartuch.

Jaś klaskał w ręce.

- Ty też je uwielbiasz, prawda? – wtulił się w nią tak, by poczuć jej piersi.

- Gotowe – uśmiechnęła się. Chciała jednak jak najszybciej chciała dotrzeć do pokoju, by uwolnić się z uścisków, które od dawna nie sprawiały jej przyjemności. Wzięła chłopca za rękę i usiedli razem na sofie, przy której stał stolik, a na nim nieodpakowany prezent. Mały oparł głowę na jej kolanach. Adam dotykał jej włosów. Wiedział, że pewnego dnia odejdzie, że będzie chciała lepszego życia. Poczuł się w tym momencie oszukany przez własne myśli. Słyszał w głowie jej głos. Pamiętał, kiedy po raz pierwszy powiedziała, że go kocha. Wierzył jej, tak samo jak wierzył w to, że im się uda. Już od dawna nie zapewniała go o swojej miłości.

- Co to? – zapytał, biorąc po raz kolejny pudełko do ręki.

- Nie wiem, sprawdź – nieświadomie położyła rękę na jego udzie.

Poczuł w tym momencie znowu złość, jakby ciało zapomniało, czym jest jej dotyk. Zdjęła rękę i położyła ją na główce chłopca.

- Zgaś światło w kuchni, skoro jesteśmy tutaj. Musimy oszczędzać. – Otwierał prezent w czasie, kiedy ona zdejmowała syna ze swoich kolan.

Stała przez chwilę w ciemności czując strach i zapach swojego potu, który mieszał się z zapachem ciasta.

- Przesadziłaś – usłyszała głos, który od dawna kojarzył jej się z dzieciństwem. Poczuła dreszcz i niepokój.

- Możesz tu przyjść?

Chłopiec spał, kiedy weszła do środka. Adam wstał i ruszył w jej kierunku.

- Przesadziłaś, ale dziękuję – odwrócił głowę, aby upewnić się, że Jaś śpi.

Dotknął jej szyi, jakby sprawdzał tętno. Przesunął dłonie do ust. Nie protestowały, ale nie były już tak miękkie jak kiedyś. Jego oczy mówiły wyraźnie – teraz. – Znała to spojrzenie, i każdą wyuczoną reakcję na coś, co już od dawna było nie do zniesienia. Ścisnął jej ramiona, żeby sprawdzić czy nadal są tak samo silne, by znieść kolejny ból.

- Przestań myśleć i odpręż się – dotykał jej brzucha, który po  porodzie nie chciał wrócić do dawnego kształtu.

- Nie schudłaś. – Wyraźnie ta myśl sprawiała mu radość. – Jego członek był już gotowy. – Nie jesteś doskonała.

- Wiem – odpowiedziała, nie spuszczając wzroku z syna, który ssał piąstkę przez sen. Ręce Adama przesuwały się wzdłuż uda. Ten dotyk budził w niej lęk. Miała nadzieję, że przestanie.

- Nie nosisz stanika od jakiegoś czasu. – Jego palce po raz kolejny zacisnęły się delikatnie na jej szyi.

Poczuła, że drży.

Ręce osunęły się, by dotknąć jej włosów łonowych.

- Są za gęste. – Jedna ręka trzymała ją za kark, druga wsunęła się do środka. Nie krzyknęła, nie mogła. Wiedziała, że tylko w taki sposób rozładuje jego napięcie.


Fragment opowiadania Elżbiety Walczak pochodzi ze zbioru `Ninasycenie` - premiera w listopadzie

  Spis treści zbioru
Komentarze (4)
oceny: poprawność językowa / poziom literacki
avatar
Anna, Jan i Adam - to kolejny w naszej prozie życia trójkąt bermudzki, który - jak to on - bezpowrotnie zasysa całą wokół siebie materii energię.

Właśnie mamy bezrobotnego Adama urodziny, są pyszne gorące ciasteczka w piekarniku, jest mały Jaś i spocona zabiegana pani domu, jest nawet urodzinowy prezent - który jednak solenizanta niewiele interesuje - i nie ma spoiwa, co by to jakoś do kupy scalało.

Jest red bull/czerwony ból - i jest impreza
avatar
Pokaż mi horyzont (patrz tytuł opowiadanka z jawnym w trybie rozkazującym żądaniem, skierowanym do nienazwanego enigmatycznego "ty") to - jak się tego w postscriptum dowiadujemy - część większej całości.

Spokojnie można przyjąć, że w tym nienasyceniu los bohaterów dalej potoczy się równie krwawo - i widnokrąg JUŻ został zwizualizowany
avatar
Niepokojąca, ostro, bez ozdobników zarysowana scena, a dalej może być już tylko gorzej, bo w tej rodzinnej układance wszystko poszło nie tak, a mały kruchy jak szkło Jaś już przecież w drodze, i kobieta jak ten palec z problemami sama.

Dramat!

To, co jest w tej Twórczości walorem na wagę złota - to rzadkie jak kwiat paproci nazywanie wsxystkich spraw i rzeczy po imieniu. Precyzyjne, doskonale użyte słowo jest jak pacnięcie pędzla w ręku mistrza pejzażysty:

i już widzisz cały h o r y z o n t
avatar
Ich troje. Równia pochyła, na której tylko kobieta czuje, że spada.
© 2010-2016 by Creative Media
×