Przejdź do komentarzyJak skutecznie wyjść z domu i się nie rozwieść
Tekst 1 z 1 ze zbioru: Tête à tête w praktyce
Autor
Gatunekporadnik
Formaartykuł / esej
Data dodania2018-02-24
Poprawność językowa
Poziom literacki
Wyświetleń1571

Ispiracji do napisania tego tekstu, mam nadzieję w dużej mierze tłumaczącego nasze – kobiece „roztargnienie”, „guzdrzenie się”, „niewyrobienie” na umówioną godzinę, dostarczył przepis pt. „Jak się szybko ubrać”, autorstwa Hardego.


Autor zgrabnie ujmuje temat i w punktach – typowy mężczyzna – wylicza kolejne kroki prowadzące do sukcesu, podkreślając etap wstępny tj. „przygotowanie materiału”, polegające w przypadku mężczyzny na szybkiej kąpieli i ogoleniu się. Primo, już ta „wstępna obróbka materiału” u pań nie zamyka się li tylko w dwóch czynnościach. Kąpiel jest początkiem do całej serii zabiegów, polegających na depilacji, pilingowaniu ciała, nałożeniu balsamu, żelu antycellulitowego, maseczki na twarz, usunięciu martwego naskórka ze stóp itd., po których dopiero można się zająć najbardziej widoczną częścią ciała - twarzą. Pomijam malowanie paznokci, bo to już dłuższa zabawa i trzeba wcześniej o to zadbać. Zatem czas 55 minut, który pozostaje, zdaniem autora, wolnym dla mężczyzny, wypełniony jest co do minuty u jego połowicy.


Secundo, kiedy mężczyzna wyciąga z szafy kolejno: koszulę, spodnie, marynarkę itd., to te zazwyczaj (zdarzają się wyjątki) są już wyprasowane i czekają na właściciela. Kto je wyprasował? No właśnie, biegająca po domu z przerażeniem w oczach Kaśka, usiłująca się wbić w jakąś kieckę, czekając na kąśliwą uwagę typu”Może ci pomóc?”. Pragnę nadmienić, że przemilczenie problemu też nie jest dobrym pomysłem, bo przecież jakieś odruchy litości panowie powinni zachować. Dobrze w takiej sytuacji byłoby wyjść kobiecie naprzeciw i tak niby od niechcenia rzucić:


- Wiesz, ta sukienka nigdy mi się nie podobała, nie podkreśla twoich walorów, poszukaj czegoś innego.


I właściwie problem byłby z głowy, gdyby mieć pewność, że Kaśka ma coś innego w szafie, co się nadaję na tę okazję, w czym będzie się dobrze czuła. W przeciwnym razie subtelna uwaga mężczyzny staje się przyczyną awantury, która zdecydowanie zmniejsza prawdopodobieństwo wyjścia z domu o przewidywanej porze. Zaczyna się niewinnie. Kasia, udobruchana czułością i wrażliwością swojej połówki pyta:


- Naprawdę tak sądzisz? Wiesz… ja też jej nie lubiłam, ale kolor mój, to kupiłam.


I wtedy się zaczyna… Kaśka z impetem otwiera szafę przed mężem, czyniąc go arbitrem w sprawie damskiej garderoby. No co, w końcu tak ochoczo odwiódł ją od założenia sukienki, która nie była najlepszym dla niej rozwiązeniem, znaczy się jest nie tylko czuły, ale i zna się na rzeczy. Facet, wiedząc, że poległ, próbuje się jakoś wykręcić, niestety już za późno. Tymczasem Kaśka co raz wyciąga z szafy a to sukienkę, a to spódnicę, z tym gorzej, bo trzeba dobrać jeszcze bluzkę i żakiet, przykłada je do siebie, w oczekiwaniu, że w końcu zachwyci swojego mężczyznę zarzuconego stertą ciuchów. Biedny Janusz próbuje się jakoś oswobodzić z damskich fatałaszków, które co parę sekund lądują na jego twarzy, w końcu i on nie wytrzymuje i się zaczyna:


- Kaśka!!! Jest za dziesięt siedemnasta, a my jeszcze w domu! Pospiesz się! Tu zazwyczaj padają jeszcze ostrzejsze słowa w kierunku bordowej z wściekłości Kaśki, próbującej mimo wszystko dyplomatycznie wybrnąć:


- Wszystko przez ciebie! Chciałam ubrać zieloną sukienkę, to mi odradziłeś, już dawno bylibyśmy gotowi.


Zdezorientowany nieco Janusz, traci na chwilę kontrolę, próbując ratować stanowisko w kwestii zielonej sukienki i strzela samobója!


- Przecież nie mieścisz się w zieloną sukienkę… to znaczy – chciałby ratować sytuację, ale jest już za późno. Z przerażeniem w oczach, poczuciem wstydu, że załadował taką petę do swojej bramki, robi minę, która wyraża chęć naprawienia wszystkich wcześniejszych przewinień. Na próżno, Kaśka strzela piorunami, ten wzrok nie zdradza nic dobrego…


Ciąg dalszy zależy od:


- stażu małżonków, partnerów, kochanków; jeżeli są już ze sobą jakiś czas, ogarną temat, Janusz udobrucha Kasię, pomoże się jej wbić w zieloną kieckę i spóźnieni dotrą na miejsce,


- temperamentu obojga, taka niewinna wymiana zdań może się przemienić w niezłą jatkę i nici z wyjścia, łzy poleją się na pewno,


- zasobności portfela Janusza, który zaraz kiedy Kasia uczyniła go arbitrem damskiej szafy, mógłby wyjąć parę stówek i ofiarować jej z wyraźnym przeznaczeniem na wymianę garderoby, po czym w przypływie zdrowego rozsądku zachwycić się pierwszym lepszym zestawem, jaki proponuje Kasia i ostatecznie dotrzeć na miejsce.


Czy można zaradzić tej całej nieprzyjemnej sytuacji? Naturalnie. Panom proponuję uzbroić się w cierpliwość, nie wychylać z inicjatywą doradzania, broń Boże nie komentować mankamentów partnerki, rzucić w przelocie „wyglądasz uroczo” i szybciutko opuścić mieszkanie, dając kobiecie szansę na dokończenie zabiegów upiększających. W najgorszym razie będą spóźnieni, ale ile oszczędzą sobie nerwów.



Gratuluję Hardemu rozsądku, który jest ceną świętego spokoju, co więcej daje szansę na całkiem fajnie spędzone popołudnie, wieczór: „C/SIADAM I NADAL SPOKOJNIE CZEKAM NA WSPÓLNE WYJŚCIE”.




Erato, 23.02.2018


  Spis treści zbioru
Komentarze (2)
oceny: poprawność językowa / poziom literacki
avatar
przeczytałam z szerokim uśmiechem, fajnie napisane :-)))
avatar
Takie tam życiowe rozkminki:) pozdrawiam
© 2010-2016 by Creative Media
×