Autor | |
Gatunek | filozofia |
Forma | proza |
Data dodania | 2018-03-05 |
Poprawność językowa | |
Poziom literacki | |
Wyświetleń | 1540 |
Starości, ty obrzydła potworo, ileż przynosisz strachu i udręk, ten tylko się dowie, kto spotka cię na swej własnej, pokręconej drodze. Zaglądam w twe przekrwione, umęczone czasem oczy i szukam tam zawzięcie wiary, nadziei, miłości. Naprawdę bardzo się staram i… znajduję zwątpienie, marazm, brak zaangażowania. Zdałoby się żeś podstępna jak oślizła żmija, która niepostrzeżenie wdzierając się w nasze krótkie ludzkie życie, kąsa w najbardziej newralgiczne miejsce, a zamiast następnie uciekać broniąc się przed czynu konsekwencją, zostajesz już z nami do końca naszej kruchej egzystencji. Wiemy jednakże, że to tylko odgórny plan, objawiony w słowach: „Rodzimy się po to, by umrzeć” i dalej, dla pragnących uchwycić się nadziei (wierzących) i szukających sensu bycia tu i teraz: „…umieramy by żyć”. A może jeszcze inaczej: „Rodzimy się by żyć, żyjemy by umrzeć” – w sumie wszystko jedno, na końcu i tak pojawia się zgon. Ta prawda nie dla wszystkich przyswajalna i nie wszystkich jednako traktująca, dociera do nas tym mocniej im większy ciężar doświadczeń i przeżytych lat nas przygniata, gdy stajemy na progu problemów z tym właśnie związanych. Czy można się jakoś mądrze przygotować na spotkanie z tobą? Jak zachować swoją indywidualność, osobowość – charakter, wrażliwość, wolność, samostanowienie? A może lepiej przechytrzyć cię i spróbować zaprzyjaźnić się z tobą, by ten schyłek był równie piękny jak zaranie? Podpowiem, że sama fizyczność, to najmniejszy problem w całym tym galimatiasie, bo ty zniewalasz umysły, otępiasz zmysły i sprawiasz, że stajemy się marionetkami w twoich rozdygotanych dłoniach, którymi sterujesz do woli jak tylko chcesz, zakładając fortece niemocy w naszych mózgach. Stopniowo przerabiasz nas na swoje kopyto i czynisz z nas bezwolne robaczki, które wnet wgryzłszy się w bezkres nicości, prochem się stają. Kto słabszy już na starcie poległ. Kto mocniejszy, broni się cała swą wewnętrzną siłą i jak długo może odwleka jarzmo, które i tak włożysz na jego barki. Prowadzisz nas przecież konsekwentnie do celu, którym jest ustąpienie pola nowemu pokoleniu i stopniowemu uleganiu zapomnieniu. Stajemy się nieważni, niepotrzebni, wyeksploatowani, a nawet uciążliwi, a wierzganie nóżkami przed tymi niezaprzeczalnymi faktami doprowadza nas po prostu do utraty tchu, który i tak musi wrócić do Stwórcy, bo tylko na chwilę nas ożywił, by sprawdzić jak damy sobie radę z życiem – dla jednych pełnym kłód i wybojów, dla drugich luksusów i związanych z tym pokus. Role zostały rozdane i… czyżby dla kaprysu, dziwnie rozumianego urozmaicenia, jedni wciąż wspinają się pod niekończącą się górę, jak ten mitologiczny Syzyf, mając nieustający wiatr w oczy, walczą wciąż o kawałek szczęścia dla siebie; a drudzy idą sobie lekko z górki, pchani przychylnym wiatrem w plecy, zawsze piękni i bogaci, a wszystko jakby z automatu im się należy. Raczej nie jesteśmy w stanie tego zrozumieć i szkoda czasu na rozczulanie się nad sobą - być może na nasz los pracują całe pokolenia i od nas zależy, co zgotujemy potomności. Czyż nie jest powiedziane, że kowalami własnego losu jesteśmy? Podobno tak, ale dla mnie osobiście jest to kolejny slogan, który tak jakby rozmija się z rzeczywistością. Zachęcam jednakże całym sercem, by nie godzić się z tym, co jest, nie być biernymi – zawalczyć o sprawiedliwość, a czy ją tu na ziemi znajdziemy? Nieważne! Myślmy pozytywnie i odrzucajmy wszystko, co przygnębiające i złe – dobre myślenie, z całą pewnością, dobry owoc przyniesie. Zachować godność, tak zwaną ludzką twarz, to swoistego rodzaju egzamin z życia. Jaki będzie jego wynik? Spotkanie z tobą zapewne to określa i nie bez znaczenia jest czy dopełzamy do tego momentu, czy dobiegamy z podniesioną głową. A tymczasem zostaje nam walka, walka, walka aż do końca…
oceny: bezbłędne / znakomite
Ps.
Starość-nie radość,
śmierć-nie wesele,
ale... dajemy zadość
nie tylko w kościele!
Tak kiedyś pisałem o starości
Starość najpierw oszpeca
Potem okalecza
A na końcu zabija
Serdecznie pozdrawiam:-)
Rozar, miałeś rację, trochę zbyt frywolnie podeszłam do odczytania tego, jakby nie patrzeć, trudnego tematu - dlatego z lekka poprawiłam tonację:-)