Tekst 22 z 81 ze zbioru: Zachód
Autor | |
Gatunek | obyczajowe |
Forma | wiersz biały |
Data dodania | 2018-09-17 |
Poprawność językowa | |
Poziom literacki | |
Wyświetleń | 1688 |
nie chciałabyś się nazywać jakoś tak po indiańsku?
na przykład słoneczny dzień kiedy leje
na psy i koty
deszcz codzienności
i pcheł
płaszcz zakładasz?
krople takie łase na twoją skórę
a słońce...
no cóż
grzeje stratosferę
tworząc warstwę ozonową która chroni
tylko te dziury
parzą
a rak?
jak to rak
szału nie ma
oceny: bezbłędne / znakomite
I jak to mawia mój klasyk domowy " na coś trza umrzeć"
Po indiańsku mi "czytająca z kamieni" :)
oceny: bezbłędne / znakomite
Rok temu zdiagnozowano u mnie raka płuc w ostatnim stadium.
Zanim sprostowanie diagnozę swoje przeżyłem.
oceny: bezbłędne / znakomite
No i nadal nie wiem, ale mam gęsią skórkę po przeczytaniu twojego komentarza.
Byłem akurat w sławionym przeze mnie Hr. na ścianie wschodniej.
To małe, zapyziałe miasteczko na samej graniy wschodniej.
Dostałem ataku.
Nie mogłem oddychać, a każy wymuszony sprawiał potworny ból.
Zabrali mnie do miejscowego szpitala.
Tam seria badań (usg, rtg, rezonans) i jednoznaczna diagnoza w wypisie.
Dziury i błoto zamiast płuc.
Parę miesięcy najwyżej.
Na szczęście podano mi też profilaktycznie antybiotyki.
A spodziewać sę czegoś takiego mogłem, bo nie prowadzę higieicznego i zdrowego trybu życia.
Wróciłem do Kielc i nie bardzo pamiętam dwóch miesięcy z życiorysu.
Siostra władowała mnie do specjalistycznego szpitala chorób płuc.
Tam powtórzono badania, zrobiono PET.
To było bezobjawowe zapelenie płuc z płynem, stąd ucisk, ból i niemożność oddychania.
Tyle. :)