Przejdź do komentarzyCeśka i Hela na waksach
Tekst 9 z 15 ze zbioru: Różne
Autor
Gatunekbiografia / pamiętnik
Formaproza
Data dodania2018-10-19
Poprawność językowa
Poziom literacki
Wyświetleń1380

Ceśka i Hela na waksach…


To był nasz pierwszy raz. Maj 1989 roku. Przestępstwo dokładnie zaplanowane, zgodnie z planem przeprowadzone. Żadnych komentarzy, żadnych zbędnych pytań. Miało się wykonać. Enter. I wszystko byłoby okey, gdyby nie wyłom Meli, bo ona chcąc być fair, przyznała się tacie o tajnym planie. O bosze, jakie to było niemądre! Tata jak to tata, usłyszawszy, że planujemy waksy, wpadł w dziką furię i zapowiedział Meli, że marsz do szkoły, bo jak nie, to pożałuje, a w ogóle to Hela i Ceśka też pożałują, bo to już się nam w głowach poprzewracało! Koniec roku, ósma klasa, a my wagary. No i nie powiem, bośmy się wystrachały nieźle, że będzie draka. W końcu mieszkałyśmy na jednym osiedlu, rodzice codziennie widywali się, więc cały plan mogli wziąć diabli.

Oczywiście najlepszym miejscem na waksy była Góra św. Marcina, na której mieścił się basen, wtedy jeszcze rzecz jasna zamknięty. Przedostać musiałyśmy się na teren obiektu przez siatkę, nielegalnie. I przedostałyśmy się z pomocą Bronka. Bo koniec końców, nie mając planu B, postanowiłyśmy zrealizować A, z małą poprawką, znaczy się na miejsce Meli wskoczył Bronek, żeby było raźniej. I było, eehhh, jak cudownie było. Ja, Ceśka i Broniu na zielonej trawce, leżeliśmy tacy wolni i niewinni, a majowy wietrzyk rozwiewał nasze, znaczy się Ceśki i moje długie włosy. Broniu leżał między nami, przygryzał zerwaną trawkę i przyglądał się ukradkiem to mnie, to Cesi. Co on myślał sobie wtedy, to nie wiem. Zawsze był w naszej paczce, więc nigdy nie patrzyłyśmy na niego jako ewentualnego kandydata na chłopka osobistego. A szkoda, bo Broniu ambitny był i to, co sobie założył, realizował. Został marynarzem i teraz pływa po morzach i oceanach.

Tego dnia wyjątkowo pachniało majem, kwitły kasztany, a my w blasku gaszonego miedzią słońca wracaliśmy do domu. Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie fakt, że nasze twarze zdradzały słoneczną kąpiel. Głupio, bo musiałam podwójnie kłamać, wmawiając w domu, że na wuefie tak nas przygrzało. A jednak nie żałowałam podjętej decyzji, waksy były pierwszym wyrywaniem się spod skrzydeł rodzicielki…


  Spis treści zbioru
Komentarze (3)
oceny: poprawność językowa / poziom literacki
avatar
I pewnie podobne przeżycia mieli też Wasi rodzice. Ale tak to już jest, że swoim dzieciom rodzice wagarować zabraniają. Ty pewnie swoim dzieciom też byś zabroniła, gdybyś tylko o ich planie wagarów wiedziała... ;) C`est la vie.
avatar
No jasne Michalszko, że zabraniałam i w przypadku córki, to chyba jeszcze nie nastąpiło, albo żyję w nieświadomości:) bo ona to koniecznie chciała uzyskać moją zgodę na waksy, a to przecież bez sensu: wagary za zgodą rodzica:) :) ehhh, wróciłabym się do tych czasów...
avatar
Też zwiewałam z zajęć. Nigdy nie miałam na to ochoty, ale klasa uciekała- to i ja, biedna nieszczęsna :(

Co fajnego jest w marnowaniu bezcennego - i za darmo! - szkolnego czasu??

Przecież po lekcjach masz go dostatecznie dużo, żeby puszczać dymka, pić piwko i opalać z dziewczynami
© 2010-2016 by Creative Media
×