Autor | |
Gatunek | popularnonaukowe |
Forma | proza |
Data dodania | 2019-02-26 |
Poprawność językowa | - brak ocen - |
Poziom literacki | - brak ocen - |
Wyświetleń | 1688 |
Ideę wspierania się na potężniejszych fundamentach, na obcym gruncie i cudzym garbie - już przerabialiśmy (jak *zmianowiechowcy*, a także po części *euroazjaci*, kiedy szukali przytuliska dla siebie w bolszewizmie). Już wtedy było to przegrane, utopijne pragnienie, przejaw duchowej słabości. Dzisiaj mamy to samo: upadek męstwa, klęska wiary i siły rosyjskiego narodu; u wielu - niejawna postać skrytych nadziei na powrót ZSRR. A to przecież oznacza odcięcie się od własnej kulturowej rosyjskiej tożsamości, od tysiącleci za naszymi plecami. Zwrot w stronę Azji pociągnie za sobą zatopienie naszego coraz bardziej topniejącego narodu w żywiole muzułmańskiej większości. Jeżeli grozi nam zagłada narodowa - to nie tam ratunek. Jeśli mamy wytrwać, to tylko na kamienistej drodze naszej rdzennej ciągłości państwa, naszej rodzimej kultury i wiary prawosławnej. A jeśli nie - to już po nas.
Nie jesteśmy tak nieprzeliczalnie mnogoludni jak nasi azjatyccy sąsiedzi, Chiny i Indie, nie tak mrówczo dokładni i pracowici jak Japończycy, i cała ta nasza razem wzięta czwórka - to całkowicie odrębne byty, oddzielne cywilizacje, ale nie nam chyba wypadać z tego dostojnego grona. W zacnym tym szeregu powinniśmy budować tylko dostojne więzi i stosunki wzajemne.
Tymczasem wręcz niewybaczalna jest ta tępota naszego rządu w sprawie wysp Kuryle Południowe /japońskie wyspy między Morzem Ochockim a Pacyfikiem - przyp. tłumacza/. Beztrosko oddawszy dziesiątki naszych rosyjskich ziem na rzecz Ukrainy i Kazachstanu, państw od końca lat 80.tych pełniących w polityce międzynarodowej rolę amerykańskiego lokaja, rząd nasz z pozornym patriotycznym zadęciem i hardością odmawia dzisiaj zgody na powrót tych wysp do Japonii - wysp, które nigdy do Rosji nie należały i do rewolucji /pażdziernikowej/ nigdyśmy do nich nie pretendowali (Kapitan Gołownin - początki XIX wieku - i admirał Putiatin - 1855 r. - uznawali właśnie te granice, o które upomina się obecnie Japonia). Respektować nasze straty po napaści japońskiej w 1904 r. czy te z japońskiej interwencji w czasie wojny domowej? A gdzie w takim razie podziać krzywdy japońskie, kiedy to z kolei ZSRR w 1941 r. napadł na nich, naruszając nasze dwustronne 5.letnie porozumienie *o neutralności*? Uczepili się tych wysp, jakby to one były jedyną przyszłością Rosji. Dla przeludnionej Japonii powrót Kuryli - to żywotnie istotny punkt narodowego honoru, prestiżu, dużo ważniejszy od zbieżnego z tą problematyką naszego sporu o tamtejsze łowiska, co do których przecież zawsze można się dogadać. W zbliżającym się XXI stuleciu /Sołżenicyn pisze to w 1987 r. - przyp. tłumacza/, w którym nie wyglądać nam choćby jakichś dla Rosji przyjaciół ni na Zachodzie, ni od południa, bo będą na nas napierać ze wszystkich stron coraz bardziej bezwzględnie, z jakiej przyczyny mielibyśmy odtrącać jej /Japonii/ potencjalne dobrosąsiedztwo? a być może nawet partnerstwo?
cdn.