Przejdź do komentarzyKlechdy domowe
Tekst 2 z 9 ze zbioru: Odłamki czasu
Autor
Gatunekobyczajowe
Formaproza
Data dodania2011-12-24
Poprawność językowa
Poziom literacki
Wyświetleń2937

Lata dwudzieste przyniosły Piotrkowowi przełom cywilizacyjny. Siłą sprawczą, a w końcu symbolem tego przełomu była elektrownia. Wybudowano ją na południe od dworca, między ulicami Kaliską a Rokszycką,przy samych torach kolejowych, ze względu na dogodny transport węgla do opalania kotłów parowych. Inwestował kapitał belgijski – firma Société Générale de Belgique. W latach 1925–1927, w ślad za elektrownią,wybudowano za pieniądze z pożyczki zaciągniętej w Ameryce słynną halę targową z chłodniami w podziemiach. Powstała też wysoka na pięćdziesiąt metrów wieża ciśnień, widoczna z daleka jako charakterystyczny element w panoramie miasta. Napędzane silnikami elektrycznymi pompy tłoczyły wodę do zbiornika na wieży, skąd rozchodziła się po całym mieście. Ignacy, budując dom, wyposażył go od razu w instalację elektryczną z kabli miedzianych w blaszanych, izolowanych od środka rurkach, gniazda sieciowe i wyłączniki światła w postaci zmyślnych pstryczków. Instalacja była tak solidna, że bez napraw przetrwała pół wieku. Na instalację wodną na razie nie było go stać, więc pobierano wodę ze zdroju na sąsiedniej posesji. Światło elektrycznych żarówek wydobyło nocne miasto z ciemności. Oświetlone wystawy sklepowe stały się pierwszym elementem rodzącego się miejskiego blichtru. W zimowe wieczory można było sobie dłużej posiedzieć przy świetle żarówki.Wieczorami w domu Dajczów oddawano się rodzinnym rozmowom i opowiadaniom, w których celowała Aniela, urodzona bajarka. Znała nieskończoną ilość przeróżnych historyjek i umiejętnie czerpała z tego zasobu, znajdując zawsze powiastkę stosowną do zaistniałych okoliczności.Co ciekawe, święcie wierzyła w prawdziwość opowiadanych przez siebie historyjek, choć nieraz zdarzało jej się ubarwiać i przekształcać swoje opowiadania, a nawet dodawać całkiem nowe wątki. Były więc te anegdoty tworami żywymi, stale poddawanymi modyfikacjom. Zdarzało się Anieli jakimś morałem zachęcać dzieci do nauki. Opowiadała wtedy najczęściej historyjkę o niemłodym już człowieku tłukącym przy drodze głazy na drobne kamienie przydatne do sypania szosy. Na przełomie XIX i XX wieku wszystkie lokalne drogi były usłane wybojami i zryte koleinami często napełnionymi wodą czy grząskim błotem, po których z trudem przemieszczały się konne pojazdy. Wraz z pojawieniem sięw zaborze rosyjskim owoców rewolucji naukowo-technicznej i nastaniem ery przemysłowej niezmiernie wzrosła rola transportu kołowego,który wymagał dobrych dróg. Nic więc dziwnego, że w tym przełomowym dla gospodarki okresie nierzadko widywało się robotników przerabiających kamienie polne na tłuczeń, bardzo wówczas potrzebny materiał do budowy równych, twardych szos. Mateusz, o którym opowiadała Aniela, imał się w życiu różnych zajęć, zanim wynajął się do tłuczenia głazów. Wiadomo, że to niesamowicie ciężka robota, a kto nie wierzy, niech sam spróbuje. Pewnego dnia, klęcząc jak zwykle na kolanach, walił młotem w głaz. Ludzie mijali go obojętnie, aż nadjechał piękną bryczką elegancki pan i użalił się nad Mateuszową dolą.– Ciężko pracujesz, człowieku – odezwał się dziedzic.– Ano – krótko uciął Mateusz.– Trzeba było, człowieku, do szkoły chodzić. Nie musiałbyś tak ciężkopracować – rzucił na odjezdne i podciął konie.Mateusz przestał walić młotem i zamyślił się głęboko, klęcząc w bezruchu przy pryzmie tłucznia. Nazajutrz rano udał się do szkoły.– Czego chcecie, człowieku? – zapytał go nauczyciel.– Przyszedłem się uczyć – odpowiedział Mateusz.– Za późno, człowieku, za późno przyszedłeś – rzucił nauczyciel i zamknął przed nim drzwi.Mateusz odszedł bez słowa, lecz z mocnym postanowieniem, że wróci tu następnego dnia, ale znacznie wcześniej. Tak się też stało. Wstał skoro świt i ruszył w drogę, a kiedy miał już szkołę w zasięgu wzroku,omal nie nadepnął na mocno wypchany skórzany portfel. Podniósł go,otworzył i oniemiał ze zdumienia. Nigdy dotąd nie widział takiej ilości pieniędzy. Oczywiście nie poszedł już do szkoły, przestał też tłuc kamienie i żył sobie jak król. Nie uszło to jednak zawistnej uwadze sąsiadów,więc dali znać gdzie trzeba i Mateusza odwiedził stójkowy. Zabrał go ze sobą do cyrkułu, gdzie stanowczo zażądał wyjaśnień, a nieprzekonany Mateuszowymi słowami, skierował sprawę do sądu.– Powiedzcie, człowieku, skąd wzięliście tak dużą sumę pieniędzy– zapytał Mateusza sędzia.– Opowiem wszystko jak na spowiedzi. To było tak. Szedłem rano do szkoły – zaczął opowiadać Mateusz, lecz sędzia mu przerwał:– Czy to było wtedy, kiedy chodziliście do szkoły? – zapytał.– Tak, Wysoki Sądzie – potwierdził szczęśliwy znalazca.– W tej sytuacji umarzam postępowanie w sprawie z powodu przedawnienia – powiedział sędzia i walnął młotkiem w stół, aż kurz sądowy podniósł się do góry.Od tej chwili Mateusz żył w dostatku długo i szczęśliwie. A morał z tej historii płynie taki, że chodzenie do szkoły może przynieść różnorodne korzyści, choć niekoniecznie związane ze zdobywaniem wiedzy.Szkoda tylko, że w tej opowieści brak informacji na temat miesiąca i dnia, w którym Mateusz bezskutecznie pukał w szkolne drzwi, gdyż należałoby ogłosić go Światowym Dniem Studiów Zaocznych, podpierając się naprędce wymyślonym uzupełnieniem tej opowieści. Otóż nauczyciel,który tak szybko pozbył się kandydata na ucznia w średnim wieku, pomyślał,że może nie należałoby takich zgredów przeganiać spod szkolnych bram, ale opracować dla nich taki tok nauczania, który pozwoliłby im na pobieranie szkolnych nauk po godzinach pracy i w dni od pracy wolne,skoro zamiast wypoczywać, chcą pogłębiać swoją wiedzę i umiejętności.Pomysł łebskiego belfra zmaterializował się po latach w postaci studiów wieczorowych i zaocznych. W Polsce Ludowej powstał cały system nauczania dla pracujących, obejmujący także szkolnictwo średnie,a nawet podstawowe. Dzięki niemu zlikwidowano w Polsce analfabetyzm,dawniej powszechny w kraju. Lecz nie tylko taka z niego wynikła korzyść, sprawdził się także, a może przede wszystkim, jako sposób na awans społeczny i ozdrowieńczą wymianę elit. Mogłoby się wydawać,że ten system nauczania, alternatywny wobec tradycyjnego szkolnictwa,miał jednak charakter uzupełniający i osiągnął już swoje apogeum. Nic bardziej mylnego. Po przemianach ustrojowych w latach dziewięćdziesiątych XX wieku stało się modne posiadanie dyplomu, i dziesiątki tysięcy ludzi rzuciło się do studiowania. W odpowiedzi na te potrzeby powstały setki prywatnych, płatnych uczelni. Stare porzekadło głosi, że kto płaci,ten wymaga. Zgodnie z tym płacący niemałe pieniądze za uzyskanie upragnionych dyplomów dorośli, ale pracujący uczniowie i studenci ,zaczęli wymagać od właścicieli placówek szkolnych bezstresowego pozyskiwania świadectw maturalnych czy dyplomów magisterskich. Przestrzegający zasady, że klient ma zawsze rację, nauczyciele komercyjnych szkół starali się jak mogli, żeby płacący wysokie czesne podopieczni byli zadowoleni z ich usług. W ramach bezstresowego nauczania wykładowcy zaczęli wcześniej informować podchodzących do egzaminów, jakie pytania zostaną im zadane. Zdarzyło się jednak, że dodatkowo wynagrodzona przez dość tępą, ale bardzo ambitną uczennicę nauczycielka zadała jej na egzaminie inne zamiast umówionego pytanie. Wówczas przy stoliku egzaminacyjnym zapanowała konsternacja. Ale tylko nachwilę, bo nadzwyczaj rezolutna uczennica zaczęła pod stołem kopać nieszczęsną nauczycielkę po nogach. Nauczycielka doznała z bólu nagłego przebłysku pamięci i natychmiast zmieniła pytanie na właściwe.I tak ów nieoczekiwany incydent zakończył się pomyślnie ku obopólnej korzyści i zadowoleniu. Ambitna uczennica mogła szpanować zdobytą maturą, a praktyczna nauczycielka cieszyć się większą sumą na koncie bankowym.Historyjka opowiadana przez Anielę świadczy o tym, jak nieprzewidywalne bywają ludzkie losy, a jeden drobny incydent może uruchomićcały ciąg zdarzeń o trudnych do przewidzenia konsekwencjach. Cyniczny szlagon swoim rzekomym współczuciem dla tłukącego kamienie nędzarza przewrócił pierwszą kostkę domina, wprawiając w ruch kolejne zjawiska społeczne, zachowania, potrzeby i oczekiwania. W ten sposób prosty chłop, który wziął za dobrą monetę słowa eleganckiego panicza i zapragnął oświecić swój umysł w latach dwudziestych XX wieku, mógł spowodować na progu XXI wieku nadzwyczajny wysyp maturzystów,licencjatów i magistrów, sprawiając, że w statystykach Polska dołączyła w niewiarygodnie krótkim czasie do najbardziej wykształconych społeczeństw świata.

  Spis treści zbioru
Komentarze (3)
oceny: poprawność językowa / poziom literacki
avatar
Jako formę tego tekstu bym przyjął raczej artykuł/esej, gdyż ma on raczej charakter publicystyczny, mimo że nawiązuje do zdarzenia historycznego. W pełni podzielam Pana spostrzeżenia i wątpliwości dotyczące systemu nauczania i kształcenia, czasami na pokaz lub dla statystyki. Podoba mi się również sposób prezentacji tych spostrzeżeń i odczuć.
Mam natomiast małe zastrzeżenia do staranności zapisu. Powszechnym Pana błędem jest brak spacji. Najczęściej jest to po kropkach i po przecinkach oraz przed myślnikami w dialogu. I wtedy pal licho, można to przeżyć! Ale zdarzają się też braki spacji między słowami i wtedy wychodzą potworki językowe typu: "sięw, nachwilę, uruchomićcały". Ponadto dostrzegłem chyba dwa błędy interpunkcyjne. I włąśnie ta niestaranność spowodowała, że za poprawność językową wystawiłem ocenę 4.
avatar
Dziękuję za przychylne komentarze, Niestety z przyczyn technicznych nie udało mi się poprawnie zapisać tekstu.Przepraszam.
avatar
Tak, to prawda :( Jeżeli w systemie narodowej edukacji NIE MA miejsca na sa-mo-kształ-ce-nie,

to taki system wart jest co najwyżej kosztów podpałki
© 2010-2016 by Creative Media
×