Autor | |
Gatunek | horror / thriller |
Forma | proza |
Data dodania | 2012-01-10 |
Poprawność językowa | |
Poziom literacki | |
Wyświetleń | 3275 |
Potwory są w moim pokoju
Potwory są w moim pokoju, pod moim łóżkiem i w mojej szafie. Nie wierzycie, ale one tam są. Każdy uzna, że ośmioletnie dziecko widzi jedynie cienie, które pobudzają jego młodą wybujałą wyobraźnię, ale ja wiem swoje, potwory są w moim pokoju, pod moim łóżkiem i w mojej szafie, niezależnie od tego, czy inni w to wierzą, czy nie. Ja w nie wierzę, a skoro w nie wierzę, to znaczy, że są.
Siedzę pod kołdrą i patrzę w mrok ogarniający mój pokój. Jest noc, rodzice śpią, ale ja nie zasnę tak prędko, jak bym chciał, bo potwory są w moim pokoju. Czają się w ciemności, czekają na mój ruch, cierpliwie wdychając to samo powietrze, które ja wydycham, upajając się nim i wyczekując tej chwili, aż stracę czujność, aż ruszę w ich stronę, zrobię krok w ciemność, potem drugi i trzeci...
Jeden z nich jest pod łóżkiem. Pod łóżkami często są potwory, łóżko to dobre miejsce na kryjówkę dla potwora. Podobnie, jak szafa, oba te miejsca są dobrymi kryjówkami, choć wydają się zbyt ciasne, żeby się w nich chować, to jednak ciemność, która się w nich mieści wystarcza, ciemność nie ma granic, rozciąga się w nieskończoność, w której potwory rodzą się, żyją i umierają. Prawdopodobnie, jakbym sam był potworem to też chował bym się w jednym z tych miejsc, może nawet nie miałbym wyboru. Gdzieś, gdzie jest ciemno i ciasno, ale wystarczająco blisko dziecka chowającego się w przerażeniu i niepewności pod kołdrą, ostatnią ostoją bezpieczeństwa, która stanowi niemal magiczną barierę, przez którą żaden potwór nie ma prawa się przebić choćby nie wiadomo jak się starał...
Potwór pod łóżkiem jest straszny, wiem, choć nigdy go całego nie widziałem. Zawsze jednak, gdy leżę w swoim łóżku czuję, że jest pode mną. Nie mogąc zasnąć patrzę się na krawędzie pościeli, bojąc się choćby zmrużyć oczy i czekając, aż pojawią się czarne niby-macki, niby-dym, kierujące się w moją stronę, powoli zbliżając do mojej nieruchomej zastygłej z przerażenia twarzy.
Potwór jest cały czarny i ma wielką paszczę, tak wielką, że mógłby na raz mnie połknąć, bo jeszcze jestem dosyć mały. Tak samo mógłby połknąć mojego pieska, który też jest mały, dlatego właśnie boję się go tu wpuszczać na noc, choć jego towarzystwo dodało by mi odwagi, nie byłbym sam i nie musiał się tak bać. Ale nie chcę żeby mojemu psu się coś stało, dlatego go tu nie wpuszczam. Nie wybaczyłbym sobie, gdyby wszedł pod łóżko, jak to czasem robi w dzień, a potem zniknął w paszczy potwora, który połknie go w całości, wydając przy tym okropne odgłosy... Ten potwór nie zlituje się nad nikim, nawet nad psami.
Ciężko jest mi zasnąć. Patrzę zawsze z niepokojem, czy coś nie wpełza na kołdrę, nie sięga do mojej twarzy, do moich chudych rąk, które czasami wystawiam na wierzch, gdy jest mi zbyt ciepło, choć z reguły chowam je, by potwór nie mógł mnie złapać i zaciągnąć na dół, pod łóżko, gdzie by mnie pożarł. To by było najstraszniejsze. Wiem, że on czeka aż mnie dopadnie, siedzi pod łóżkiem wysuwając jedynie co jakiś czas lepkie macki, którymi próbuje mnie dosięgnąć, gdy śpię otulony w grubą warstwę kołdry. Dlatego też rozsądnie nigdy nie wstaję w nocy z łóżka, wiem, że gdybym tylko postawił bosą stopę na dywanie, on od razu by mnie złapał i już nie wypuścił. Potwory są bardzo cierpliwe. I bardzo okrutne dla usidlonego dziecka.
Raz złapane dziecko nie ma szans ucieczki. Potwór zaciągnąłby mnie pod łóżko, gdzie całkiem oplótłby mnie swoimi czarnymi mackami, nie mógłbym się wyrwać, uciec, krzyczałbym, ale on zatkałby mi usta i rodzice by mnie nie usłyszeli i nie przyszliby na ratunek... A on zacząłby mnie wtedy powoli zjadać, po kawałku, zaczynając od gołych szczupłych nóg, a na głowie kończąc... Rano rodzice nie znaleźliby po mnie nawet śladu i już nigdy by nie wiedzieli, co się stało z ich jedynym synem.
Szepty w ciemności, delikatne szarpnięcia kołdrą... Ciche odgłosy wydobywające się zza okna, przez które wpada tylko cienka struga światła księżyca, malująca na ścianach pokoju przedziwne wzory z cieni...
Tykanie budzika, który jutro rano ma zbudzić mnie, bym nie spóźnił się do szkoły.
Szmery.
Drugi potwór mieszka w szafie i jest jeszcze gorszy od tego pod łóżkiem. Wygląda jak szkielet, a w bladej czaszce nie ma oczu, ale wiem, że się na mnie patrzy, gdy śpię. Potwór mieszka w mojej szafie z ubraniami, często uchylając drzwi, żeby mi się przyglądać, widzę go wtedy, widzę jego cień, jego chude białe dłonie, które wysuwają się powoli ze środka, zza lekko uchylonych drzwi... Szafa otwiera się również w dzień, ale wtedy jest bezpiecznie. To tak, jak z gwiazdami na niebie - w nocy, gdy jest ciemno, widać je dobrze, ale już za dnia nie. Ale one tam są, tylko że ich nie widzimy. Tata mi to dokładnie tłumaczył. Tak samo jest z potworami, widać je tylko w nocy i tylko wtedy są groźne. Za dnia pod łóżkiem, czy w szafie jest bezpiecznie, ale gdy tylko kładę się do łóżka, a światło gaśnie, potwory wracają na swoje miejsce. Wystarczy w nie wierzyć.
Potwór z szafy patrzy na mnie, kiedy śpię, wiem o tym. Gdy tylko zasypiam wychodzi bezszelestnie z szafy i podchodzi stawiając ostrożnie każdy krok, tłumiony przez miękki gruby dywan. Staje wtedy nade mną patrząc się bez słowa, czasem mnie też dotyka. Budzę się czasami odkryty, z gęsią skórką na plecach i wiem, że to właśnie on mnie odkrywa. To jest najbardziej przerażające, świadomość, że kiedy śpię i nie kontroluję tego, co się dzieje w pokoju, on wychodzi i stoi nade mną i patrzy się na moją wystającą spod kołdry głowę, potem powoli odkrywa mnie odsłaniając stopniowo mój tułów, ręce, nogi... I obserwuje, jak śpię, nieświadomy tego, że on jest tuż nade mną, że mnie widzi, że mnie dotyka...
Cichy stukot w szafie, skrzypnięcie drzwi, które ponownie się uchylają odsłaniając część ciemności schowanej w środku, powoli wysączającej się na zewnątrz...
Cień białej dłoni wysuwającej się zza drzwi... Zamarła jednak w pół drogi, nie ukazując się całkowicie, wiedząc, że obserwuję, pilnuję. To nie mogło się wydostać z szafy, nigdy.
Mówiłem o potworach rodzicom, ale oni mi nie wierzą. Żaden dorosły mi nie uwierzy, dorośli już tacy są, że nie wierzą. Muszą najpierw dotknąć i zobaczyć, żeby w coś uwierzyć. A ja wiem, że potwory istnieją, wierzę w nie i wiem, że tu są. Czuję je, a niekiedy widzę, ale moi rodzice nie są w stanie, jakby byli ślepi i nie potrafili zrozumieć, że one istnieją... Zresztą, lepiej żeby nie wierzyli. Tata kiedyś zaglądał pod łóżko i do szafy, gdy mu powiedziałem o potworach, ale nic nie zobaczył dowodząc tym samym, że potwory są jedynie wytworem mojej dziecięcej fantazji, jakby takie wymysły sprawiały mi choćby najmniejszą przyjemność. Bałem się wtedy, że jeden z potworów złapałby tatę za szyję, a potem pożarł, a kiedy już by skończył rzuciłby się na mamę, a na końcu na mnie. Mój tata jest bohaterem, ale nie miałby szans z dwoma potworami naraz. Dlatego nie chcę, żeby ich szukał, zbyt się ich boję i tego, co mogą nam zrobić... Potwory są podłe i okrutne. Od tego właśnie są potwory.
Potwory szepczą w nocy. Słyszę je wyraźnie. Ciche, ale wyraźne odgłosy wydostające się z mrocznych zakamarków mojego pokoju, wypełniające błogą ciszę, unoszące się w powietrzu, dryfujące w każdą stronę, w każdy zakątek, by ostatecznie trafić do moich uszu... Czasami szepczą do siebie, chichocząc strasznie, ale częściej zwracają się wprost do mnie, znają też moje imię, wiedzą dobrze, kim jestem, wiedzą o mnie wszystko. Ale ja im nie odpowiadam, udaję wtedy, że nie słyszę, ale one wiedzą, że to nieprawda i śmieją się ze mnie... Czasami wabią mnie do siebie, kuszą, żebym zajrzał do szafy, czy pod łóżko, chcąc, bym choć przez chwilę zwątpił, stracił panowanie nad sobą i ruszył im na spotkanie, wyszedł z pościeli, a potem stanął na dywanie i zaczął kroczyć w stronę hipnotyzującej szafy, aż oba nie wyszłyby mi naprzeciw przygarniając mnie do siebie i zjadając pół na pół... Ale ja wiem dobrze, że to podstęp, i że potworom nie wolno ufać. I nie wychodzę z łóżka nigdy, chyba, że w pokoju są rodzice. Wtedy jest bezpieczniej, ale tylko trochę.
`Chodź do nas. Nie bój się. Chodź. Nie bój...`
Może kiedy będę większy przestanę się ich bać. Może odejdą, znudzone czekaniem. Ale teraz leżę pod grubą warstwą kołdry pilnując, czy nic nie wdrapuje się na łóżko, próbując mnie dosięgnąć, korzystając z najmniejszej choćby chwili mojej nieuwagi, gdy nierozsądnie spuszczę wzrok z brzegów mojego posłania, stanowiących granicę między tym, co bezpieczne, a okropnym zagrożeniem. I patrzę też czy zza uchylonych drzwi szafy nic się nie wyłania. Boję się czasem, że drzwi otworzą się całkowicie i potwór z mojej szafy wyjdzie w końcu znudzony czekaniem i rzuci się na mnie ze szponami, wbijając we mnie ten pusty wzrok i ostre jak brzytwa pazury, którymi zacznie przecinać moją skórę, którą potem zdejmie ze mnie wczepiając się kłami w mięso, a ja zacznę krzyczeć, ale na darmo...
Boję się, ale wiem, że w końcu muszę zasnąć. Rano być może znów obudzę się odkryty i zmarznięty, ale staram się do tego przyzwyczaić. Ale to wcale nie jest łatwe...
Myśl, że wieczorem znów będę musiał się położyć spać, że zgasną światła w pokoju i zostanę sam, powoduje u mnie kolejną niepowstrzymaną falę strachu, który przeniknie do każdej tkanki mojego ciała, paraliżując mnie od stóp do głów. Bo potwory są w moim pokoju i ja dobrze o tym wiem, ale nie ma nikogo, kto mógłby mi pomóc.
A ja powoli robię się coraz bardziej senny...
oceny: bezbłędne / bardzo dobre
oceny: bezbłędne / znakomite
W twojej głowie. To dlatego wszelkie nauki najczęściej idą w las i spływają jak po gęsi woda.
Ty zawsze wiesz po prostu lepiej
Kto jest Adresatem tego opowiadania?
WSZYSCY,
TYLKO... NIE DZIECI
- bajeczki;
- piosenki;
- nowelki;
- powieści;
- wierszyki;
- kołysanki
- itp.
NIE-MO-ŻE
/chociaż robi to nagminnie!/
dzieci straszyć
??
Zdziwiłbyś się, jak rozległa potrafi być w i e d z a naszych parolatków. W każdej klasie jest jakiś prymus