Autor | |
Gatunek | obyczajowe |
Forma | utwór dramatyczny |
Data dodania | 2020-05-12 |
Poprawność językowa | - brak ocen - |
Poziom literacki | - brak ocen - |
Wyświetleń | 874 |
Scena 4.
Sala chorych w szpitalu.
Mały telewizor na ścianie, z automatem wrzutowym, przy drzwiach umywalka. Na łóżku leży URSZULA, podłączona do kroplówki. Obok łóżka szafka, trzy krzesła. Urszula ma bardzo krótkie włosy.
Wchodzą Teo i MAREK, Marek zamyka drzwi. Podchodzą do Urszuli, siadają na krzesłach. Teo ma kwiaty w doniczce, jedzenie, owoce, napoje.
TEO
Dzień dobry, pani Urszulo. Jestem psychologiem, nazywam się Teodor Konieczny. Proszę mi mówić po prostu Teo. Proszono mnie, abym zadbał o pani zdrowie... Wiadomo, po takim wybudzeniu, dwa miesiące w śpiączce, jest na ogół potrzebny ktoś, kto pomoże stanąć na nogi, dosłownie i w przenośni...
URSZULA
Urszula K.
MAREK
Teo jest bardzo dobrym fachowcem. Na pewno pani pomoże.
TEO
Widzę, że jest już pani po spowiedzi i komunii...
MAREK
Tak, zgadza się.
TEO
To teraz trzeba zadbać o ciało. Przyniosłem pani parę rzeczy... Ale najpierw kwiaty.
URSZULA
Piękne azalie.
Teo wstaje, podchodzi do okna, stawia doniczkę na parapecie i wraca na krzesło.
TEO
Ordynator uległ moim namowom i pozwolił. Postawię je na parapecie. A tu mamy jeszcze... owoce, herbatniki, czekoladę... Jutro mają zdjąć kroplówkę... Na razie nie musi pani myśleć o linii, wręcz przeciwnie, powiedziałbym... Owoce już umyte. Tak, że bardzo proszę... A, no i, oczywiście, woda. Dwie butelki niegazowanej. Napije się pani może?
Teo stawia wszystkie rzeczy na stoliku, lub obok.
URSZULA
Nie, dziękuję.
TEO
To może pozwoli pani, że ja sobie trochę wody naleję. Widzę, że ma pani tu parę kubków...
Teo sięga po jedną z butelek i kubek, nalewa sobie wodę.
TEO
Gadałem i gadałem z tym waszym ordynatorem, aż mi zaschło w gardle. Naleję sobie trochę, jeśli pani pozwoli. To co, nalać pani także?
URSZULA
A, może trochę...
TEO
Oczywiście.
(sięga po drugi kubek i nalewa wodę)
A pani dzieci będą tu dzisiaj? Bardzo proszę.
Teo podaje Urszuli kubek z wodą. Piją.
URSZULA
Tak. Po południu. Trochę jakby słona...
TEO
Woda? Nie, normalna...
(czyta napis na etykiecie, potem pije)
„Wysoko zmineralizowana”... Ale mi się chciało pić. Jak dia... Dobra.
URSZULA
No, rzeczywiście. Bardzo dobra.
TEO
Ksiądz Marek jest tu praktycznie codziennie, w szpitalu, więc jeżeli miałaby pani ochotę się z nim pomodlić, czy żeby udzielił pani komunii...
URSZULA
A pan?
TEO
Nie. Teodor. Po prostu Teo. Ja może też panią poproszę, żebyśmy przeszli na ty. Dobrze? To nam pomoże w terapii. Terapia to niezbyt trafne słowo, w twoim, Ula, przypadku, no, ale takie mi akurat przyszło do głowy. A więc, Teodor. Teo.
Teo i Urszula podają sobie ręce.
URSZULA
Urszula. Ula.
MAREK
Świetnie. Widzę, że „terapia” już zaczyna działać. Bardzo dobrze. I proszę się nie krępować, moja droga, jeśli mogę pomóc, jako duszpasterz.
TEO
A ja, ze swej strony, gorąco polecam modlitwę. To, w bardzo wielu przypadkach, najlepsza terapia. No, znowu. Naprawdę, trzeba wymyślić jakieś inne słowo.
URSZULA
Psycholog poleca modlitwę?
TEO
No oczywiście. To banał, ale „wiara czyni cuda”. Tak. Wielu ludzi zapomina o tym. Wiesz, Ula, ludzie nie dbają o siebie. To tak jak z grypą, czy przeziębieniem. Proste metody: odpowiednie ubranie, właściwe odżywianie się, herbata z cytryną, jakieś witaminy i nie zachorujesz. Albo, chociaż, zmniejszysz ryzyko choroby.
MAREK
Tak wielu z nas choruje jakby na własne życzenie... Teo ma całkowitą rację.
URSZULA
No tak.
TEO
Pewnie, że tak. Dlatego, jak mówię, korzystaj Ula z tego, że ksiądz Marek jest tu każdego dnia.
MAREK
Oczywiście. Każdego dnia i bez żadnych ograniczeń. Ja jestem po to, żeby pomagać innym. I nic mnie tak nie cieszy, jak widok kogoś, kto wraca do zdrowia. I fizycznie i duchowo. Może jeszcze wody?
URSZULA
Tak, chętnie. Dziękuję księdzu.
Marek nalewa wodę i podaje kubek Urszuli, potem także Teo. Urszula pije wodę.
TEO
Nalej i mnie też, Marek. Okej. Dzięki... Nagadałem się z tym twoim ordynatorem, mówię ci, Ula...
(pije wodę)
Ale przynajmniej masz piękne azalie, nie?
URSZULA
Bardzo ładne. Dziękuję. Dobra ta woda.
TEO
No dobrze, Ula... Zostawimy cię na razie. Ja wpadnę do ciebie jeszcze gdzieś za godzinkę może, bo mam tu też inne sprawy... Ale, tak jak mówię, po twoim wybudzeniu jesteś pod specjalnym nadzorem...
URSZULA
Myślicie, że coś ze mną nie tak?
MAREK
Jestem przekonany, że nie.
TEO
Procedury przewidują kilkudniową, co najmniej, obserwację. Ale, to nie jest dla nas jakiś „przykry obowiązek”. Rozumiesz, Ula? Dlatego chętnie jesteśmy do twojej dyspozycji. Ksiądz Marek, jako kapłan, a ja jako terapeuta. Znowu to nieciekawe słowo. Trzeba by znaleźć inne. O, widzisz... Ula. Twoje pierwsze zadanie w „terapii”: wymyśl inne, lepsze określenie. Zgoda? No, idziemy, księże Marku, bo tu się już zasiedzieliśmy na całego. A jeszcze mamy parę spraw. No to, do zobaczenia.
Teo i Marek wstają z krzeseł i wychodzą z sali.
Scena 5.
Gabinet lekarski w szpitalu.
PROFESOR, WALDEK, Marek i Teo siedzą i rozmawiają.
MAREK
Przede wszystkim, chciałem bardzo gorąco podziękować za to, że mogłem porozmawiać z chorą sam na sam, udzielić jej sakramentów...
PROFESOR
Ta druga chora z sali i tak miała mieć dzisiaj badania.
WALDEK
Ale do nas przychodzi zawsze ksiądz Bolesław...
TEO
Ksiądz Marek jest delegowany do tej sprawy przez biskupa, tak jak i ja. Ja, jako psycholog i terapeuta, a ksiądz Marek jest egzorcystą.
PROFESOR
A... Aha.
TEO
Panie profesorze, bardzo nam zależy na dobrej współpracy, pan rozumie... To nie jest jakaś tuzinkowa sprawa.
PROFESOR
Nie jest. To prawda.
TEO
Nie chcemy wam zakłócać pracy. Z naszej strony deklarujemy bardzo daleko idącą pomoc, dostosujemy się, oczywiście, do wszelkich waszych sugestii...
PROFESOR
No tak, tak... No i co ksiądz stwierdził?
MAREK
Wszystko w najlepszym porządku. Przynajmniej, takie odnoszę pierwsze wrażenie z półgodzinnego spotkania...
TEO
Najpierw szarlatani, teraz egzorcysta... Panowie, my to doskonale rozumiemy, prawda, księże Marku?...
MAREK
Właśnie. Teodor jest świetnym psychologiem, zwalcza sekty... Jest stricte naukowcem, tak jak i wy, panowie... Czasami, jako egzorcysta, współpracuję z różnymi psychologami, psychiatrami. Bardzo często zdarza się, że zawężają oni diagnozy do swojego własnego punktu widzenia. Taki redukcjonizm... Arbitralnie negują istnienie świata duchowego. Zapominają, że filozofia czy teologia, to także nauka.
TEO
To jest jak z elektronem. Pamiętacie panowie pewnie ze szkoły, że elektron ma charakter korpuskularno – falowy. Jest jednocześnie i materialny i niematerialny. Taki paradoks. Ale stwierdzony naukowo. Niepodważalny.
MAREK
„Fides et ratio”. Nadprzyrodzoność jest komplementarna z racjonalizmem w poznaniu.
TEO
W psychologii także nie da się oddzielić ducha od ciała. Co ja wam będę, panowie, takie rzeczy... Sami wiecie.
PROFESOR
Nie mogę się nie zgodzić.
MAREK
Dziękujemy, panie profesorze. Tak jak powiedział już Teodor, absolutnie nie chcemy wam przeszkadzać w czymkolwiek. Wręcz przeciwnie. Pomożemy, jeśli tylko będziemy mogli. Kościół potrafi się odwdzięczyć, panowie... I bardzo serdecznie prosimy was o pomoc.
PROFESOR
Oczywiście. Rozumiemy, że to poważna sprawa.
WALDEK
No, a jak my możemy wam pomóc?
TEO
Na początek mamy jedno, ważne pytanie. Jak długo ona tutaj zostanie?
WALDEK
Po tak długiej śpiączce trzeba ją przetrzymać na obserwacji. Fizycznie jest zdrowa, no, ma lekki niedowład lewej nogi, ale to nic nadzwyczajnego... Dojdzie do siebie. Seria dobrze dobranych zabiegów...
PROFESOR
Do końca przyszłego tygodnia gdzieś...
WALDEK
Tak. Schudła trochę... Nie wiem, skąd ona bierze tyle energii, bo przecież... Coś za coś, nie?
TEO
Oczywiście, że tak. Koniec przyszłego tygodnia, panie profesorze?
PROFESOR
Tak, sądzę, że tak. Chyba, że chcielibyście...
MAREK
Nie, dlaczego? Niech spokojnie dojdzie do siebie.
WALDEK
A może nam ksiądz coś więcej powiedzieć?
MAREK
No cóż. Wyspowiadałem ją, szczegółowo. Nie tak, jak przed Wielkanocą: „rach, ciach i już”. Była chętna. Komunię przyjęła bardzo radośnie. Wspólna modlitwa, później rozmowa, przebiegły pozytywnie. Próba z wodą święconą, dwukrotnie, też pozytywnie. Jest szczera. Tak więc, z tej strony, jestem co najmniej zadowolony.
PROFESOR
No, rozumiem, że to, co ksiądz mówi, ma swoją wagę...
MAREK
Oczywiście.
PROFESOR
My nie chcemy wchodzić w wasze kompetencje... Cholera, pierwszy raz się z czymś takim spotkałem. Przepraszam księdza.
MAREK
Ależ nie ma za co. Myśli pan, profesorze, że ja nie przeklinam czasami?
PROFESOR
He, he, no tak. Wszyscy jesteśmy tylko ludźmi.
TEO
Panie profesorze, Waldek... Ja doskonale wiem, jakie jest podejście lekarzy do tak zwanej medycyny niekonwencjonalnej. I absolutnie to rozumiem...
MAREK
My też bardzo nie lubimy, jak na nasze podwórko wchodzą, ukradkiem, jakieś sekty...
TEO
To, co można zważyć, zbadać, jest racjonalne. Albo, albo. Ale my za mało jeszcze wiemy o człowieku, żeby wszystko zdefiniować naukowo. A z drugiej strony, sami wprowadzamy nowe metody, oparte na starych, prawie szamańskich praktykach. Cała fizykoterapia, lasery, pola, jonizacja, ba, nawet akupunktura... Hipnoza...
MAREK
Tak, tak. Sam Jezus był przecież uzdrowicielem. I apostołowie. A ilu świętych? A potwierdzone cuda?
TEO
Nie chciałbym się posuwać zbyt daleko... ale nie możemy wykluczyć, że pani Urszula...
WALDEK
Jest fenomenem. To możemy stwierdzić choćby statystycznie.
PROFESOR
Otóż to. Racjonalizm w czystej postaci.
MAREK
Matematyka nie kłamie.
TEO
Czyli, możemy zgodnie stwierdzić, że mamy ten sam problem.
MAREK
Trafnie to ująłeś.
TEO
Problem. Z jednej strony moglibyśmy się cieszyć. Ale... Przy naszym ułomnym aparacie pojęciowym...
PROFESOR
Otóż to. Otóż to.
WALDEK
A ty, Teodor, jesteś z Opus Dei, czy z czegoś takiego?
Teo się śmieje.
MAREK
Teo? He, he, z jego poglądami? Prędzej by trafił do Inkwizycji. Na stos, he, he, he...
WALDEK
Nie, bo myślałem...
MAREK
Nic nie będzie zamiecione pod dywan. Raczej odwrotnie. Ale to naprawdę trzeba bardzo dokładnie, rzetelnie, zbadać, panowie.
PROFESOR
A, takie buty...
MAREK
Ale, panie profesorze, panie doktorze... To, o czym my tutaj mówimy, zostaje między nami. To jest wszystko objęte naszą tajemnicą zawodową. Moją, kapłańską, oraz waszą, lekarską. Czy my się dobrze rozumiemy?
PROFESOR
Oczywiście. Etyka zawodowa...
MAREK
Przepraszam, że o tym przypominam, ale to ważne.
WALDEK
Oczywiście.
TEO
Wy przeprowadzaliście swoje badania, dopuściliście do niej także tych tam, bio – energo, rozumiecie więc, że także my chcielibyśmy...
PROFESOR
Zrozumiałe. Ale, wracając do pana...
TEO
Teodor. Po prostu Teo, profesorze.
PROFESOR
Dobrze. To tak... Księże Marku, jak się księdzu współpracuje z Teodorem? Bo mnie to bardzo ciekawi.
MAREK
Eee... Ja mam poglądy, no, powiedzmy, umiarkowane. A Teo od zawsze był liberałem. Ale to nam w niczym nie przeszkadza. Ba. Teodor bardzo mi pomaga w egzorcyzmach. Ja to go kiedyś sobie określiłem, że on jest „ideowym katolikiem”. I jestem go absolutnie pewnym w kwestiach wiary, jak siebie samego. A że się nie zgadza z jakimś tam hierarchą, albo, że nie lubi tego całego blichtru...
WALDEK
To znaczy, dobry „łącznik”?
TEO
Ale ja tu jeszcze jestem, wiecie? Nie o mnie, zdaje się, mieliśmy rozmawiać?
PROFESOR
Właśnie. Przejdźmy do rzeczy. To co, cztery kawy?
Profesor sięga po słuchawkę telefonu, coś naciska i po chwili z kimś rozmawia.
PROFESOR
Pani Ewo, poprosimy cztery kawy i jakieś ciastka, kanapki, dobrze?... No tak, oczywiście... Tak, dziękuję.
(odkłada słuchawkę)
No, mamy wspólny problem, jak powiedział Teo, bardzo trafnie zresztą...
TEO
Profesorze. My nie mamy dokładnych informacji. To przede wszystkim. Jeżeli możecie nam przedstawić całą historię, z przyległościami... Kto, kiedy, jak, co, dlaczego... Później my powiemy, co chcielibyśmy jeszcze sprawdzić, jak i dlaczego, dopóki jest jeszcze w szpitalu... No, a potem wspólnie zastanowimy się, co dalej.
WALDEK
No tak. Teraz można pogadać konkretnie.
Scena 6.
Sala chorych (jak w scenie 4).
Urszula leży na łóżku, bez kroplówki.
Rozlega się PUKANIE do drzwi.
URSZULA
Proszę.
Wchodzi Teo.
TEO
Witam, witam. Mogę wejść?
URSZULA
Proszę, oczywiście.
TEO
Jak się czujesz, Ula? Pozwolisz, usiądę sobie obok.
Teo siada na krześle.
URSZULA
No, dobrze chyba. Jestem trochę skołowana.
TEO
No tak. To zrozumiałe. Przejdzie. Powinniśmy poznać się trochę bliżej. Mam pięćdziesiąt siedem lat, jestem starym psychologiem, z bagażem, wiesz. Moja żona umarła kilka lat temu, na raka. Mam syna, kończy medycynę. Już poszedł na swoje. A ty? Powiedz coś o sobie, tak w skrócie.
URSZULA
Ja... No cóż... Też już jestem wdową. Mąż miał wypadek samochodowy. Mnie teraz uratowali, widzisz... Mam dwoje dzieci, też studiują. A ja pracuję w Urzędzie Miejskim. Takie tam, biurowe zajęcie. Pięćdziesiąt trzy lata. Jurek i Wanda, moje dzieci, mają być u mnie po południu. Też już są samodzielne.
TEO
Aha. Podobnie jak ja, stabilizacja, co? No tak. Jesteśmy małymi trybikami, na co dzień nie myślimy o jakichś wielkich, ważnych sprawach, codzienność i rutyna. Czasami jakiś przypadek nas z tego wytrąca... Przychodzi refleksja, po co to wszystko, co dalej... Tak... Wody?
URSZULA
Nie, dziękuję.
TEO
Czasami ktoś traci pracę, musi się na nowo przystosować, albo traci się członka rodziny, życie dalej bez kogoś kochanego bywa trudne, bolesne... Ale, wiesz, mówią, że „w stojącej wodzie lęgną się zarazki”. Życie to wieczne zmiany. A my boimy się zmian, jesteśmy wygodni i leniwi. Wiesz, w czasie pogrzebu każdy ksiądz mówi: „cieszmy się, nasz zmarły brat jest teraz bliżej Boga”. Czy podobnie. Ale nikt tego nie słucha. To źle. Naprawdę, powinniśmy się cieszyć, jeśli wierzymy w Boga. Dopóki jeszcze żyje, walczmy o niego. Ale, skoro Pan go do siebie powołał, cieszmy się tym. Odszedł od nas, ale, jeśli go kochamy... Ta zmiana może być dla niego dobra. Wszystkie zmiany w naszym życiu mogą być dla nas dobre. Zmiana jest czymś zupełnie naturalnym. To prawidłowość. Gdyby nie ewolucja, po Ziemi łaziłyby jeszcze dinozaury. Dlatego, nie należy rozpaczać, gdy ktoś rano ściąga z nas kołdrę, nie daje pospać. Trzeba wstać i cieszyć się życiem. Zaplanować coś, choćby coś małego na początek. „Co by tu zrobić sobie na śniadanie? Jajecznicę, czy kanapki z dżemem”?
URSZULA
Zjadłabym taką jajecznicę...
TEO
No, nie jest dziwne. Długo nie jadłaś.
URSZULA
Dopiero dziś zaczęłam. Jakieś kleiki...
TEO
Zaczęłaś. Planować. Bardzo dobrze. Wiesz co, obiad macie tu, w szpitalu, gdzieś za godzinę, pogadam w kuchni, może dostaniesz tę swoją jajecznicę? Co ty na to?
URSZULA
Poważnie? Bo jak sobie pomyślę o tym ich... szpitalnym żarciu... Łeee...
TEO
No, wiem. Najgorsza rzecz w całym tym leczeniu. Ohyda.
URSZULA
Jeżeli mógłbyś, Teo...
TEO
Oczywiście. W każdym razie, postaram się. Wiesz, zostałem psychologiem, bo zawsze chciałem pomagać.
URSZULA
I pomagasz?
TEO
Tak. Czasami nie pomagam, ale to też jest rodzaj pomocy. Taki paradoks. A ty? Lubisz pomagać innym?
URSZULA
Ja? Nie wiem. Nigdy się nad tym nie zastanawiałam.
TEO
Pomyśl. Pracujesz w urzędzie. Pewnie przychodzi tam wielu petentów. Masz z nimi bezpośredni kontakt?
URSZULA
No tak, oczywiście.
TEO
Ula, nie chodzi mi o zawodowa uprzejmość. „Dzień dobry, do widzenia, proszę, dziękuję”.
URSZULA
Rozumiem. Jakoś nie pamiętam, żebym kogoś zbyła. Tak złośliwie, czy jak tam... Chociaż czasami przychodzą do nas strasznie nachalni ludzie. Nie mają racji, a upierają się przy swoim. Jest inaczej, jak ktoś przyjdzie z jakimś niepełnym wnioskiem, albo czegoś nie wie. Jest odsyłany, ale grzecznie, poinformowany, co ma dalej zrobić.
TEO
No tak, to jest ta zawodowa rutyna. Ale ja myślę o czymś innym. Czy sprawia ci zadowolenie, jak możesz komuś bezinteresownie pomóc? Nawet w błahej, na pozór, sprawie?
URSZULA
Tak, raczej tak. Ale dlaczego pytasz?
TEO
A możesz sobie przypomnieć jakiś przykład?
URSZULA
No, bo ja wiem... Trudno tak od razu...
TEO
No jasne. Ale później, jak będziesz sama, postaraj się przypomnieć sobie. A jutro byśmy sobie dokończyli ten wątek, dobrze?
URSZULA
No, zgoda. To część terapii?
TEO
Yyy, tak. A właśnie. Znalazłaś lepsze słowo?
URSZULA
Nie, he, he, jeszcze nie. Ale pomyślę.
Teo wstaje z krzesła.
TEO
To co, Ula, widzimy się jutro rano, tak? Przynieść ci coś do czytania? Jakieś czasopisma, krzyżówki, kryminał?
URSZULA
Sama nie wiem...
TEO
No dobrze. Coś tam zorganizuję. To do zobaczenia.
Teo wychodzi z sali.
Scena 7.
Sala szpitalna (jak w scenie 4).
Urszula siedzi na łóżku. Na sąsiednim łóżku leży nieprzytomna kobieta.
Wchodzi Teo.
TEO
Cześć, Ula.
URSZULA
Cześć, Teo.
TEO
Jak jajecznica?
URSZULA
Super. Jak ty to załatwiłeś?
TEO
Ma się swoje wejścia, nie? Siądę sobie.
URSZULA
Siadaj, siadaj. A kolacja...
Teo siada na krześle.
TEO
Dobra?
URSZULA
Czy dobra? A dzisiejsze śniadanie? Powiedz, to z jakiejś restauracji?
TEO
Nie. Skąd.
URSZULA
Nie wierzę. Dżem, miód, ser, masło, świeże bułeczki... No i kawa...
TEO
I co w tym dziwnego? Normalne śniadanie.
URSZULA
Niezupełnie. Widziałam, jaką bryję dają tu innym.
TEO
Nie przesadzaj. Może jakieś diety specjalne? A ty przecież nie masz. Wręcz przeciwnie. A że tam trochę pogadałem z dziewczynami na kuchni...
URSZULA
No, właśnie.
TEO
Ale to naprawdę dużo nie trzeba, wiesz... Jak twoje samopoczucie dzisiaj?
URSZULA
Lepiej. Po takim śniadaniu...
TEO
Dbają tu o ciebie. I dobrze.
URSZULA
Czuję się prawie, jak w hotelu.
TEO
Bez przesady. Szampana do kolacji ci nie podadzą.
URSZULA
No nie. Na to nie ma co liczyć.
TEO
Jak tam dzieci? Jak w domu?
URSZULA
Raczej wszystko w porządku. Jurek narzekał, że Wanda zagoniła go do generalnych porządków... Samochód już zrobiony, odszkodowanie też już dawno przyszło... Nie wiem, co z pracą. Bardzo długie zwolnienie, wiesz...
TEO
Nie ma się co martwić na zapas. Jakoś to będzie. Zresztą, jak chcesz, zorientuję się.
URSZULA
A mógłbyś? Ja to nawet nie mam tu telefonu.
TEO
Dzieci ci nie przyniosły?
URSZULA
Zapomnieli. Dzisiaj mają przynieść.
TEO
No, zdarza się. Nic takiego. A jak sąsiadka?
URSZULA
Sam widzisz. Leży, nieprzytomna. Nawet nie wiem, co jej jest. Był tu dzisiaj u niej lekarz, z jakimś facetem, jakimś takim dziwnym. No i o mnie też się pytali.
TEO
Aha. Masz już zabiegi?
URSZULA
Tak. Rano byłam na jakimś pobudzaniu elektromagnetycznym, czy czymś takim... A po obiedzie też coś mam.
TEO
No tak... To dobrze. Ula, grałaś kiedyś w totka?
URSZULA
E, parę razy. Jak wszyscy, chyba.
TEO
No tak. Prawdopodobieństwo wygranej jest jak jeden do, nie wiem, do dziesięciu milionów. Przykładowo. Ale jest.
URSZULA
No tak.
TEO
Albo, rzucasz monetą. Jeden raz. Albo będzie reszka, albo orzełek. Pół na pół. Ale jakbyś rzucała przez cały dzień, dziesięć tysięcy razy, to bardzo wątpliwe, że będziesz miała też pół na pół. A sto tysięcy razy? Bardzo mało prawdopodobne. Prawie zerowe. Ale jest.
URSZULA
Tak, ale do czego zmierzasz?
TEO
Ktoś czasami wygrywa szóstkę w totka. Bardzo rzadko, ale się zdarza. Tak dużo ludzi w to gra, że ktoś musi trafić. Statystycznie. Zdarzają się i inne, bardzo mało prawdopodobne historie.
URSZULA
Coś ze mną nie tak? Przecież się dobrze czuję.
TEO
Ba. Bardzo dobrze, powiedziałbym. To, że przeżyłaś, to, można by było powiedzieć, że to cud. Ale to raczej nie jest cud. Szybko i właściwie udzielona pierwsza pomoc, dobrze przeprowadzona operacja... No, miałaś problem, żeby się obudzić. Ale, może prędzej czy później, byś się wybudziła. Cudem jest coś innego.
URSZULA
Co niby?
TEO
Zdrowiejesz. Szybko, nie? Jak sądzisz?
URSZULA
Nie wiem. Chyba tak.
TEO
Czy czujesz się zadowolona? Spełniona? Stan takiej lekkiej euforii? Samozadowolenia?
URSZULA
Jestem bardzo spokojna. Nadspodziewanie. Nic mnie nie drażni, uśmiecham się do ludzi, tak serdecznie, jakoś tak... To chyba normalne, nie? I to jest ten cud?
TEO
Zostawmy to słowo na razie w spokoju. Tak, jak zastępczą nazwę terapeuty. Zdrowiejesz. To... widać po prostu. A przy tobie zdrowieją inni.
URSZULA
Jak... inni?
TEO
Jak? Nie wiemy. Ale zdrowieją. Fakty są takie, fakty, żadne tam prawdopodobieństwo, że uzdrawiasz innych ludzi. Twoja sąsiadka, dla przykładu.
URSZULA
Ona? Chciałabym, żeby wyzdrowiała... Ale... Przecież ja nawet nie wiem, na co ona jest chora.
TEO
Jest w śpiączce farmakologicznej po trudnej operacji. Oddycha co prawda samodzielnie, ale jest okablowana, kroplówki, cewnik... To nie przypadek, że leży obok ciebie. Fakty wyglądają tak, fakty, podkreślam, że w czasie dwóch miesięcy od twojej operacji, uzdrowiłaś ponad czterdzieści osób. Nieświadomie. Całkowicie.
URSZULA
To znaczy, ja nie jestem normalna?
TEO
No nie. Nie jesteś. Ale, co znaczy „normalna”? To dosyć szeroki... przedział, że tak powiem. Ale to nie jest żadna choroba. Wręcz przeciwnie.
URSZULA
Jezus, Maria! To co teraz ze mną będzie?
TEO
Prędzej wyzdrowiejesz. Źle?
URSZULA
No, ale w ogóle...
TEO
Boisz się, he, he, tego? Nie bój się. Ciesz się. Tak jak mówiłem ci wczoraj, zmiany są czymś nieuniknionym. I dobrym. Wbrew pozorom. Dlatego nie można bać się „nowego”. Bo „stare” zniknie. Nie. „Nowe” może być gorsze, ale trzeba zadbać, aby było lepsze. I to jest cały sens życia. Właśnie to, nic innego. A u ciebie to „nowe” jest tak... nośne, tak wielkie, że... no, słów mi brak. Chociaż niby taki wygadany jestem. Podobno.
URSZULA
Matko Boska...
TEO
No dobrze. Możemy porozmawiać językiem kościelnym. Łaska boska po prostu na ciebie spłynęła, kobieto. Cud.
URSZULA
Tak... Zrobią ze mnie jakiegoś cudaka...
TEO
Już jesteś.
URSZULA
Ale ja tego nie chcę.
TEO
Czego? Cudaka?
URSZULA
No... Wszystkiego tego.
TEO
Aha. Chcesz wrócić do swojego urzędu, przekładać papiery z miejsca na miejsce, mieć święty spokój.
URSZULA
No pewnie. To twoje gadanie o zmianach...
TEO
Ale one już zaszły. Czasu nie cofniesz.
URSZULA
Cholera... Niech cię diabli...
TEO
Nie, nie, nie. Absolutnie nie myśl tak o mnie, bo jeszcze szlag mnie trafi tu na miejscu i pewnie wieczorem będę się już smażyć w piekle. Dziękuję bardzo, nie skorzystam. Zapomnij o tym i to już.
URSZULA
Eż ty...
TEO
Przeklinaj sobie, ile wlezie, nie krepuj się, ale nie myśl o mnie źle, bo...
URSZULA
Bo coś ci zrobię? Telepatycznie?
TEO
A cholera cię tam wie... Bardzo jesteś sympatyczna, Ula. Bardzo cię lubię, ale...
URSZULA
Ty mi się tu podlizujesz?
TEO
No. A kto ci załatwił jajecznicę?
URSZULA
Ciekawe, jak długo będziesz mi to przypominać?
TEO
Mówią, że poczucie humoru to najlepszy wskaźnik zdrowia.
URSZULA
Psychicznego też?
TEO
Szczególnie.
Chwila ciszy.
TEO
Jesteś zdrowa. Poza tą twoją nogą, całkowicie. Uspokojona?
URSZULA
Nie bardzo.
TEO
A, ty o tym. No, to wiele zmienia. Fakt. Pomyśl tylko. Według doktora Waldka, ordynatora, osiem osób zmarłoby, gdyby nie ty. Nie cieszy cię to? Kolejne ponad trzydzieści osób, szybciej wyzdrowiało. Szybciej, czy lepiej... Leczysz ludzi, czy tego chcesz, czy nie. Rozumiesz coś z tego?
URSZULA
Nie. Ale jak?...
TEO
Jeszcze nie wiemy dokładnie. Może nigdy się nie dowiemy? Ja jestem tylko zwykłym psychologiem. Umiem rozmawiać z ludźmi. Ty tu sobie leżysz w łóżku, a tam, na zewnątrz, specjaliści różnych dziedzin łamią sobie głowy, żeby to wyjaśnić. Ale wszyscy oni mówią o jednym. Że albo w czasie wypadku, albo podczas operacji, coś się stało takiego w twoim mózgu, co spowodowało...
URSZULA
Że jestem dziwadłem.
TEO
W dużym skrócie. Od dwóch tygodni jesteś obiektem badań, ba, mimowolnie doprowadziłaś do tego, że lekarze współpracują z bioenergoterapeutami. No, to jest coś. Mówię ci. Kto by się tego spodziewał? Mało tego. Kościół jest tobą zainteresowany. Bardzo przychylnie spogląda w twoją stronę.
URSZULA
Kościół?
TEO
Oczywiście. Bardzo nie lubią hochsztaplerów, ale w swojej długiej historii mieli wielu świętych ludzi, uzdrowicieli. Przecież sam Jezus uzdrawiał chorych.
URSZULA
No tak, ale...
TEO
Widzę, że zaczynasz się bać tego. Przytłacza cię to...
Bez obaw, Ula. Jestem tu po to, aby ci pomóc. Bezinteresownie. Bo tak mam, po prostu. Dla ciebie to jest nowe. Inne. Niesie wiele zmian. Ale jest. Czasu się nie cofnie. Chodzi o to, aby myśleć pozytywnie. Po – zy – tyw – nie. Tak?
URSZULA
Tak. To co ze mną będzie?
TEO
Nie wiem. To zależy od ciebie. Nic na siłę. Wrócisz do pracy, będziesz siedzieć w papierzyskach i tyle. Zapomnisz. I już. Przede wszystkim, Ula, czy ten efekt uzdrawiania innych jest trwały? Może tak bardzo chciałaś się obudzić, że podświadomie wytworzyłaś w sobie taką moc. Obudziłaś się i ta moc z czasem zniknie. To bardzo prawdopodobne. A może ta moc zostanie z tobą na dłużej.
URSZULA
Co za pieprzenie... No, wrócę do pracy. I co dalej?
TEO
I nic. Jeżeli ta moc, ta energia, czy jak to nazwać, zostanie z tobą, będziesz obdarzać wszystkich naokoło tym... pozytywem. Jak pachnąca róża. Może z czasem osłabnie. Wiesz, „organ nieużywany zamiera”, jak mówią... Dopóki jesteś w szpitalu, na obserwacji, mogą ci robić jakieś badania, powiedzą, że tak trzeba i tyle. A jak cię wypiszą, wrócisz do domu i tyle.
URSZULA
No tak... A... jakie badania?
TEO
Nie bój się. Nic strasznego. Oni sami dobrze nie wiedzą, czego szukają. Zupełnie po omacku.
URSZULA
Ale co badają?
TEO
Nie znam się na tym, mówiłem ci już. Elektroencefalogram, tomograf, bo ja wiem... Przecież nie potną cię na części.
URSZULA
No, jeszcze...
TEO
A bioenergoterapeuci... Badają po swojemu. Ten, co był tu u was z ordynatorem, to pan Mirek. Jasnowidz i co tam jeszcze. Ma nieformalny certyfikat kościelny, czasami pomaga Policji, jest uznawany. Prawie oficjalnie. Ma na koncie wiele uzdrowień. Rzeczywistych.
URSZULA
To Kościół się w to angażuje?
TEO
No, nieoficjalnie. Ale tak.
URSZULA
Chryste Panie...
TEO
Co, boisz się Kościoła?
URSZULA
Nie... Ale to poważna sprawa, skoro...
TEO
Ula. Uwierz mi. Poważna.
URSZULA
Nie wiedziałam, że aż tak. Przez chwilę nawet myślałam, że robisz sobie ze mnie jaja, że to taka gra, terapia...
TEO
Prawdziwe jaja... Ula, zostawię cię sam na sam z twoimi myślami. Bardzo dużo informacji dostałaś dzisiaj ode mnie. Musisz to sobie wszystko uporządkować. Ale, po pierwsze, zaufaj mi. Ja pomagam tobie bezinteresownie. To bardzo ważne. Opiekuję się tobą razem z księdzem Markiem, on jest okej, na prośbę kurii. Ale ja nie jestem księdzem. Ula. Rozumiesz? Zawsze stoję po twojej stronie, jaka by ona nie była. Zapamiętaj. Druga sprawa. Najważniejsza. To twoje życie. Jakiej byś nie podjęła decyzji, ona zawsze będzie dobra. Rozumiesz? Twoje życie, twoja decyzja. Możesz się całkowicie poświęcić dla innych, możesz to robić ot tak, mimochodem. Poza tobą samą. W twoim przypadku to absolutnie nie ma żadnego znaczenia. Twoja decyzja zawsze będzie słuszna.
URSZULA
Muszę to wszystko przemyśleć.
TEO
Oczywiście. A znalazłaś już słowo zastępcze dla „terapeuty”?
URSZULA
Nie wiem. Może „trener”?
TEO
Twoim trenerem to raczej będzie pan Mirek. Ja to co najwyżej „asystentem”.
URSZULA
Nie. Jakoś mi to nie pasuje do ciebie.
TEO
No dobrze. To szukaj dalej. Będę jutro po śniadaniu.
URSZULA
Zgłodniałam, wiesz?
TEO
Hm. Sam jestem ciekaw, co dzisiaj dostaniesz na obiad.
URSZULA
No, myślę, że coś dobrego. Skoro tak o mnie dbają?
TEO
Uroki fenomenu. No, cześć. Do jutra.
Teo wstaje z krzesła i wychodzi.
URSZULA
Cześć Teo.