Przejdź do komentarzyBIOGRAFIA 1 z 5
Tekst 1 z 5 ze zbioru: BIOGRAFIA
Autor
Gatunekobyczajowe
Formautwór dramatyczny
Data dodania2020-05-11
Poprawność językowa
Poziom literacki
Wyświetleń901

SEMPER




BIOGRAFIA










OSOBY :



TEO

ANDRZEJ

URSZULA

MAREK

WALDEK

PROFESOR

RYSIEK

MIREK



a także :



PETENT

ANNA

PIELĘGNIARKA





















Scena 1.



Gabinet TEO.

Regały z segregatorami, szafy, umywalka, wieszak, mały bufet z ekspresem, biurko.

Za biurkiem w fotelu siedzi TEO, naprzeciwko niego na krześle siedzi PETENT.



TEO

Niestety, to nie moja wina. Wyniki wyszły niejednoznaczne, a to znaczy, że coś tam Pan kręcił z tymi pytaniami. Albo, nie nadaje się Pan...

PETENT

Ależ, panie doktorze... Mnie bardzo zależy...

TEO

Rozumiem, rozumiem. Dlatego powtórzymy ten test. Ale, od razu mówię, będzie rozszerzony.

PETENT

To znaczy?

TEO

Podstawowy test to pięćset pytań w czterdzieści minut. Teraz dostanie pan tysiąc pytań w siedemdziesiąt minut. Bez przerwy i pod okiem asystentki. Takie są wymogi.

PETENT

Jezu, po co aż tyle?

TEO

Takie są wymagania. To, zdaje się, Panu na tym zależy, prawda? Bez tego nie ruszymy dalej.

PETENT

Matko. Przecież te pytania niektóre są takie głupie... Jeszcze trafię na jakieś: „czy moczyłeś się w dzieciństwie?”...

TEO

Proszę Pana. Ja nie wnikam czy to prawda, bo mnie taka informacja nie jest do niczego potrzebna. Sprawdzamy jedynie w ten sposób, czy Pan nie kręci. A to, jak sam Pan widzi, wychodzi... Tak więc, proszę zgłosić się do pani Ani. I widzimy się za godzinę, z ogonkiem.

PETENT

(wstaje)

Co za głupota...

TEO

E, e. To, wbrew pozorom, poważna sprawa.

PETENT

(podchodzi do drzwi)

No dobrze. Jak tak trzeba...

TEO

Trzeba. Trzeba.


Petent wychodzi.



Scena 2.



Gabinet Teo (jak w scenie 1.).

Słychać PUKANIE do drzwi.



TEO

Proszę.


Drzwi otwierają się i wchodzi ANDRZEJ w sutannie.

ANDRZEJ

Dzień dobry, panie doktorze.

TEO

A witam, witam... Zapraszam.


Andrzej zamyka za sobą drzwi, wiesza płaszcz na wieszaku, podchodzi do biurka, Teo wstaje, podają sobie ręce z Teo, siadają.

ANDRZEJ

No, stary, skromny ten twój gabinecik.

TEO

Jak to w przychodni. Chcesz kawę? Tak, jak mówiłem ci przez telefon, mam teraz okienko. A dzięki temu gamoniowi, co wyszedł przed tobą, mamy spoko godzinkę.

ANDRZEJ

A. Świetnie.

TEO

To co? Cappuccino?

ANDRZEJ

Bardzo chętnie. A co z nim?


Teo wstaje, podchodzi do ekspresu i robi dwie kawy.

TEO

E. Palant.

ANDRZEJ

To znaczy, nie powinienem pytać, bo to twój pacjent przecież...

TEO

Ani on pacjent, ani ja lekarz. A jak się stara o zezwolenie na broń palną, to niech nie kręci na teście osobowościowym.

ANDRZEJ

A kręcił?

TEO

Jeszcze nie wiem na pewno. Dlatego dostał drugi test. Rozszerzony, bardziej zakamuflowane pytania... Albo ma jakąś dewiację, albo jest za głupi.

ANDRZEJ

Takie buty...

TEO

Chciałbyś ochroniarza z zaburzeniami, co? I to z bronią.

ANDRZEJ

Pewnie, że nie. A to się tak da wyłapać?

TEO

Jest kilka testów różnych, różnistych. A potem rozmowa. I ta decyduje. Czasami już na początku widać, że ktoś nie powinien chodzić z „gnatem” po ulicach. Mało to przygłupów na świecie? A ty co, chcesz sobie kupić jakąś „gwintówkę”, prałacie?

ANDRZEJ

To jeszcze nie jest pewne...

TEO

Pewne, pewne. Najwyższy czas. To co? Chcesz zezwolenie? U mnie dosłałbyś od ręki.

ANDRZEJ

Dzięki za zaufanie, Teodor, ale po co mi?

TEO

No widzisz. A tamten będzie teraz skrobał swoje TAK albo NIE tysiąc razy. Albo i nie będzie skrobał...

ANDRZEJ

I nie dostanie...

TEO

Raczej nie. Twoja kawa, Andrew.


Teo stawia filiżanki z kawą na biurku i siada.

TEO

Chcesz coś do kawki? Mały koniaczek?

ANDRZEJ

A masz? A, nie... Kusicielu ty...

TEO

To co? Po kropelce?


Teo wyciąga z biurka butelkę koniaku i dwa kieliszki, nalewa, chowa butelkę.

ANDRZEJ

Judasz jesteś.

TEO

Judasz? Prędzej chyba Szatan.

ANDRZEJ

Jak zwał, tak zwał.

TEO

No, to na dobrą rozmowę.


Stukają się kieliszkami i piją.

TEO

To mów, Andrzejku drogi. Co się urodziło?

ANDRZEJ

No... Mamy taki problem... Może być śliski, a może być...

TEO

Korzystny?

ANDRZEJ

To też, ale...

TEO

Dostaniesz prałata?

ANDRZEJ

To niby nie zależy od tego, ale...

(wzdycha)

TEO

No to mów wreszcie.

ANDRZEJ

Ooo... Ciężko zacząć... Ty się do tego nadajesz. Doświadczony psycholog, od razu widzisz, jak ktoś kręci... Mógłbyś przesłuchiwać aresztowanych.

TEO

Ty mnie tu nie czaruj.

ANDRZEJ

Ale to prawda. To ważne w tej sprawie. No i jesteś „nasz”.

TEO

Niby co? „Czarny”?

ANDRZEJ

A nie? Dwa lata w seminarium... Ty byś już dawno dostał prałata. Albo i coś więcej. Praca w kurii...

TEO

Faktycznie. W sam raz coś dla mnie.

ANDRZEJ

A że cnota posłuszeństwa...

TEO

Nie jestem pewien, czy to cnota.

ANDRZEJ

Mówisz, jakbyś nie miał przełożonych.

TEO

Zawsze mogę zmienić pracę. A u ciebie z tym trochę gorzej. Raczej.

ANDRZEJ

E, tam. Za długo w tym siedzę. No, wypijmy.


Teo i Andrzej dopijają koniak.

ANDRZEJ

Z naszego rocznika, z dwunastu chłopaków, zostało wyświęconych ośmiu. Jeden, pominę milczeniem, drugi nie żyje. To daje pięćdziesiąt procent. Jak na dzisiaj, to dużo. Teraz to... wiesz.


Andrzej pije kawę. Teo też sięga po filiżankę i popija cappuccino.

TEO

Zostaw to. Mów lepiej, co tam „Flaszka” znowu wymyślił.

ANDRZEJ

No, żebyś wiedział... Pamiętasz Harrisa? Albo Kaszpirowskiego?

TEO

Ba. Pewnie. Adin, dwa, tri...

ANDRZEJ

My też się gapiliśmy w telewizor. Moja matka była nawet u Harrisa...

TEO

A potem się wszystko urwało.

ANDRZEJ

Namnożyło się ich tylu, tych bio-energo-terapeutów... A co drugi, to fałszywy. A zaczęło się właśnie od Harrisa.

TEO

No, pamiętam. Jak przyznał, że może i odwrotnie. Że korzysta ze złych mocy...

ANDRZEJ

Otóż to. Otóż to właśnie... A ilu proboszczów zapraszało do swoich kościołów tych... Uzdrowicieli... I góra pozwalała...

TEO

No. A teraz to temat tabu. Ale co to ma wspólnego?...

ANDRZEJ

Ma, ma. Aż się zdziwisz. Teraz na ogół mówi się, że to zło. Jak gusła, wróżenie, zabobony... Że nie wiadomo do końca, czy te uzdrowicielskie moce nie pochodzą od Szatana. Ty dobrze wiesz, o czym ja mówię. Zajmujesz się sektami...

TEO

No, cieplej, cieplej... Naleję nam jeszcze po jednym.


Teo wyciąga z biurka butelkę i nalewa koniak do kieliszków, później chowa butelkę.

ANDRZEJ

I gdzie ja mogę znaleźć kogoś lepszego... Bo to, widzisz... I jeszcze przecież to, że współpracujesz z Markiem...

TEO

E, tam. Te parę razy...

ANDRZEJ

Nie. Ale to ważne. Naprawdę. Bardzo ważne. „Stary” zgodził się na ciebie od razu.

TEO

Ale w jakiej sprawie? Powiesz wreszcie, czy będziesz to tak ciągnąć? Chcesz mnie kupić, czy jak? Wypij i gadaj.


Wypijają po pół kieliszka.

ANDRZEJ

Widzisz, to jest bardzo ważne rozróżnienie. I dla teologa i dla egzorcysty. Bo Zły nie może działać bez świadomości człowieka. To podstawowa teza. Niepodważalna.

TEO

Andrzej...

ANDRZEJ

Już mówię. Jakieś dwa miesiące temu, może trochę więcej, zdarzył się pewien wypadek samochodowy. Czysty przypadek. Facet najechał na jakieś żelastwo na drodze. Pękła mu opona i zderzył się czołowo z innym samochodem. Nie jechali szybko, więc nic poważnego się nie stało. Facet miał złamaną rękę, jakieś stłuczenia... Nic wielkiego. W tym drugim samochodzie kobieta doznała urazu głowy. Krwiak, lekarze musieli operować... Technicznie, wszystko niby dobrze. Ale nie wybudziła się. Przypadek. Może coś tam minimalnie uszkodzili podczas operacji? Lekarze twierdzą, że wszystko poszło dobrze. Badania, różne tam, nic nie wykazały. Ale kobieta jest w śpiączce. Prawie „warzywo”. Jak my mało jeszcze wiemy o człowieku... Pamiętam, w jakimś filmie, kobieta była w śpiączce kilka lat, a obudziła się, bo ją komar dziabnął...

TEO

To chyba „Kill Bill”... Dobry film. Ty oglądasz takie rzeczy?

ANDRZEJ

Może... A ta nasza leżała, leżała, przybywało nowych chorych, a ona, wiesz, przeszła na „dalszy plan”. Bo nie rokowała. A w szpitalu zaczęło się robić jakoś dziwnie. Jakoś nikt im nie umierał. Albo inaczej. Nikt nie umierał na jej sali. Zorientowali się prawie dwa miesiące później. Bo to było jednak trochę dziwne. Niewytłumaczalne przypadki samo-uzdrowień. Bo kilku osobom lekarze nie dawali żadnych szans. Tak, jak ty temu tam... Pojedyncze przypadki cieszą, ale cała seria? Zresztą, może by i w ogóle do tego nie doszli, tak są zadufani w sobie, te konowały pieprzone...

TEO

Coś za bardzo ich nie lubisz?

ANDRZEJ

Nie. Nie lubię. Tyle lat chodziłem do chorych, to się napatrzyłem. Pycha. To ich znak firmowy.

TEO

Tak, to mówią i o „czarnych”

ANDRZEJ

Pewnie. Ja też jestem grzesznikiem. Chociaż, czasami zapominam.

TEO

Zamiast komentarza, dokończmy to.


Wypijają koniak.

TEO

Na razie wystarczy. Kawa nam wystygnie. Chcesz świeżą? Schowam te kieliszki.

ANDRZEJ

Nie... Coraz grubszy się robię...

TEO

To mów dalej.

ANDRZEJ

Pomimo tego, że jesteśmy teraz na bakier z wszelkiej maści hochsztaplerami, ludzie korzystają z ich usług.

TEO

Korzystają.

ANDRZEJ

Rodzina jakiegoś chorego, czy chorej, nawet nie wiem dokładnie, ale to nieważne, zaprosiła jakiegoś tam cudotwórcę do szpitala. A ten, okazało się, nie był żadnym szarlatanem. Bo wyczuł jakieś tam bio – pole, czy jak tam to oni nazywają...

TEO

Ehe.

ANDRZEJ

Nawet, jak mówił, aurę zobaczył. U niej. No... Hm. I mamy sensację w szpitalu.

TEO

To znaczy, ona uzdrawia innych, będąc w śpiączce?

ANDRZEJ

Słyszałeś o podobnym przypadku?


Teo wzrusza ramionami i chowa kieliszki w biurku.

ANDRZEJ

Ano właśnie. Dlatego mówię, że teologicznie jest „czysta”. Harris mógł sobie korzystać ze złych mocy. Czy inne swołocze z psychosekt, ci niby – terapeuci... Lekarze najpierw zaczęli ją badać po swojemu. Tomokomputer, rezonans, inne tam... Na okrągło. Potem nawet zaprosili kilku tych „różdżkarzy”... Widzisz, przełamali się i zaczęli współpracować z „szamanami”, jak ich sami nazywają. A ci mówią, że jest bardzo mocne biopole, że aura... Dostawili jej kilka najcięższych przypadków... No. I cuda. Stany terminalne nowotworów stanęły, ba, zaczęły się cofać... To się nie zdarza... Początkowo nas w to nie wciągali, ale przecież w każdym szpitalu są wizyty duszpasterskie, a ludzie gadają, gadają...

TEO

A wy co?

ANDRZEJ

Jak sam dobrze wiesz, nasz Kościół bardzo nie lubi cudów.

TEO

Oj, tak. Tak.

ANDRZEJ

Co innego cuda potwierdzone, uznane, najlepiej historyczne. A co innego nowe. Do Medjugorie jeżdżą tysiące ludzi. Oficjalne stanowisko znasz. A ilu na tym zarabia...

TEO

Ba. Biznes jest biznes.

ANDRZEJ

A tu... świeżutka niespodzianka.

TEO

I co? Ona cały czas śpi?

ANDRZEJ

Otóż nie właśnie. Przedwczoraj rano się obudziła. Samodzielnie. I lekarze i „szamani” zgodnie twierdzą, że tego oczekiwali. Że niby wytworzyła się taka sytuacja...

TEO

Że zaczęła tak silnie oddziaływać, żeby się sama obudzić, że aż sąsiedzi skorzystali z tego, mimochodem?

ANDRZEJ

Coś w ten deseń chyba. Wyobrażasz sobie?

TEO

I nadal uzdrawia? A jest tego świadoma?

ANDRZEJ

No, zapalasz się. Trafne pytania. Uzdrawia nadal. Nie wiem, czy jest tego świadoma. Usilnie prosiłem, żeby jej nikt tego na razie nie mówił. Podobno ma lekki niedowład lewej nogi, ale może się uzdrowi sama, nie?

TEO

Macie sensacyjkę.

ANDRZEJ

Mamy. Ty też. Jeśli się zgodzisz, oczywiście.

TEO

Ja?

ANDRZEJ

Coś czuję, że rybka połknęła haczyk.

TEO

Niech cię cholera...

ANDRZEJ

Powiem ci coś. Znasz mnie, jakbyś był moim spowiednikiem. To już prawie czterdzieści lat, nie? Ty pewnie byłbyś lepszym księdzem...

TEO

Nie bierz mnie pod włos.

ANDRZEJ

Dobra, dobra... Teo, tego się nie da zamieść pod dywan.

TEO

A co „Flaszka” na to?

ANDRZEJ

No, dochodzimy do sedna. Hm... A, co tam. Jesteś swój, to co ja tam... Wiesz, jak jest. Jego Ekscelencja ma tam na górze swoje układy, wiadomo. A żrą się tam pewnie jak wściekłe psy. A on jest dosyć... Wiesz. Strachliwy.

TEO

Raczej.

ANDRZEJ

On by to schował, ale się już nie da. I sobie wymyślił, że ten „gorący kartofel” podrzuci do Radia. Jak coś z tego będzie, to część zasług będzie jego, nie? A jak się nie uda...

TEO

Jasne. A co konkretnie „ma się udać”?

ANDRZEJ

On tego sam nie ogarnie. Za duży kaliber. A oni mają... zaplecze marketingowe... Przecież nie można tej biednej kobiety tak zostawić samej sobie. Jeżeli to jest łaska boska, czysta sprawa, można, ba, trzeba to wykorzystać w słusznej sprawie.

TEO

Oczadziałeś? Andrzej. W co ty się pakujesz?

ANDRZEJ

Wiem, wiem... To jest śliskie, jak cholera...


Słychać PUKANIE do drzwi.

TEO

Proszę... Mało powiedziane.


Wchodzi ANNA i zamyka za sobą drzwi.

ANNA

Panie doktorze, ten facet zrezygnował. Nawet nie zrobił połowy testu, oddał mi wszystko i sobie poszedł.

TEO

E, tak myślałem. No nic. Mamy dzisiaj jeszcze trzy osoby, tak?

ANNA

Za pół godziny.

TEO

No to, pani Aniu, teraz mamy przerwę na lunch.

ANNA

Oczywiście, panie doktorze.


Anna wychodzi.



Scena 3.



Gabinet Teo (jak w scenie 1.).

Teo i Andrzej siedzą przy biurku.



ANDRZEJ

Panie doktorze...

TEO

Ania to pielęgniarka. Przyzwyczajenie zawodowe.

ANDRZEJ

A ty tego nie prostujesz?

TEO

Po co? Jak komuś wygodnie?

ANDRZEJ

Tytułu się dorobiłeś...

TEO

Wali mnie to... Wiesz, jakie to jest śliskie?

ANDRZEJ

Ba. Autorytet Kościoła... Dlatego trzeba tę sprawę bardzo skrupulatnie zbadać. Bardzo, bardzo.

TEO

Przede wszystkim teologicznie... A Marek? Co on na to?

ANDRZEJ

Dopiero dzisiaj wraca. Nic jeszcze nie wie... A co niby miał robić egzorcysta z nieprzytomną kobietą? Jutro, to co innego. Masz czas jutro? Bardzo dobrze by było, gdybyś też tam był, w szpitalu. Ona jeszcze leży w łóżku. A może już jutro wstanie, jak lekarze pozwolą? To naprawdę bardzo świeża sprawa. Teo, co ty na to?

TEO

Hmmm... Czego ty ode mnie oczekujesz?

ANDRZEJ

Ja nie wiem, jakie są te ich procedury szpitalne, czy mają jakiegoś psychologa, czy pacjent po takim przebudzeniu jest zupełnie normalny, rozumiesz... „Stary” chce, żebyś, zupełnie oficjalnie, z ramienia Kościoła, był przy niej. Żebyś ją wyciągnął z depresji, jeśli jest, pomógł jej się pozbierać, no i, oczywiście, żebyś zrobił dla nas wywiad środowiskowy, rozumiesz... Umówisz się z Markiem na jutro, na przykład. Zorientujecie się obaj, co jest grane...

TEO

I czy plany „Starego” są realne?

ANDRZEJ

No tak. To na razie sprawa lokalna. Te parę godzin jutro chyba znajdziesz, co? No i później. Bo to wszystko trzeba będzie przecież pilotować.

TEO

Uhm... Jeden Marek nie wystarczy... Tam by trzeba kilku. I z Radia i z Tygodnika... I tak, żeby jej nie zamęczyć, nie spłoszyć... Ty masz jakieś rozeznanie w środowisku uzdrowicieli? Który z nich jest godny zaufania i e... no. Do zaakceptowania? Co? No i jakiś zaufany ekspert ze strony medycznej...

ANDRZEJ

Jest parę takich osób. Lista jest dosyć krótka.

TEO

Ciężka sprawa...

ANDRZEJ

Teo, słuchaj. Zatrudnimy cię na zlecenie... Tylko, czy ty się tego podejmiesz? Masz dwie połówki etatów, no...

TEO

Muszę pomyśleć. Jutro się jeszcze spotkamy pewnie...

ANDRZEJ

Jasne... No. A jak tam twój Rafał?

TEO

Przecież wiesz, kończy medycynę. Mieszka ze swoją dziewczyną... Okej.

ANDRZEJ

Tak, dzieci rosną...

TEO

A... Jak Teresa?

ANDRZEJ

Pojechała do sanatorium... No, jakoś nie mogę tego skończyć. To nie takie proste.

TEO

Nie ma prostych spraw.

ANDRZEJ

Nie ma.

TEO

A zebrałeś o niej jakieś informacje? Kto to jest?

ANDRZEJ

Oczywiście... A Teresa...

TEO

To twoja sprawa. Jak ona się nazywa, gdzie mieszka, gdzie pracuje, wykształcenie...

ANDRZEJ

Czy chodzi do kościoła... Pewnie, że tak. Mam tu wszystko...


Andrzej podaje Teo kilka kartek. Teo przegląda je, potem odkłada na biurko.

ANDRZEJ

Mój wikary zebrał też informacje od sąsiadów i z innych źródeł, masz tam wszystko.

TEO

Sporo tego.

ANDRZEJ

Jest w porządku. Ale... to może tylko tak wygląda?

TEO

Od czegoś trzeba zacząć. To, mówisz, „Flaszka” chce ją im podrzucić? Cwaniaczek. A ty ją podrzucasz mnie.

ANDRZEJ

A co ja mogę?

TEO

Spychologia.

ANDRZEJ

W seminarium mogłeś sobie być idealistą. Ale jak byś był trzydzieści lat księdzem... System, chłopie. System.

TEO

Realista. Pewnie masz rację. Jakie to życie popieprzone jest jednak, nie?

ANDRZEJ

A my się starzejemy. Wszystko przelatuje tak bardziej obok nas, ostatnio, nie?

TEO

Wiek poprodukcyjny.

ANDRZEJ

To co? Weźmiesz to?


Teo zamyka oczy i kiwa głową.

ANDRZEJ

To się cieszę.

TEO

Z jednym zastrzeżeniem. Odpowiadam jedynie w zakresie moich zawodowych kompetencji.

ANDRZEJ

Cwaniaczek.

TEO

Nie będę nadstawiał dupy za kogoś innego.

ANDRZEJ

A widzisz.

TEO

Mogę ją zmotywować, ukierunkować pro –, bo o to chodzi, nie? Ale nie ja będę odpowiedzialny, jak coś pójdzie nie tak. Trzeba by się zastanowić, czy to jest w ogóle potrzebne Kościołowi. I jak to się wszystko może rozwinąć. Jak w szachach. Kilka posunięć do przodu trzeba by przewidzieć już teraz...

ANDRZEJ

Jeśli w ogóle będziemy coś planować.

TEO

Jeśli. A i tak mogą zaistnieć tak zwane „nieprzewidziane okoliczności”. Nie?... Ale historia...

ANDRZEJ

Sam widzisz.

TEO

No, jest nad czym główkować. Ja pierdzielę...

ANDRZEJ

Dobra. Teo, będę już leciał. Pokumaj trochę. A ja zadzwonię wieczorem, umówimy się na jutro.

TEO

Ty też chcesz tam być?

ANDRZEJ

Nie. Za dużo by nas tam było. Później pogadamy. U mnie.

(wstaje)

No dobra, Teo. Zdzwonimy się, nie?

TEO

Jasne, jasne...


Teo wstaje, podchodzi do Andrzeja; Andrzej sięga po płaszcz, kładzie go na ramieniu; podają sobie ręce.

ANDRZEJ

To do wieczora.

TEO

No, na razie.


Andrzej wychodzi.


  Spis treści zbioru
Komentarze (4)
oceny: poprawność językowa / poziom literacki
avatar
Literacki - i artystyczny - zamiar - co już przy 1. podejściu rzuca się w oko - nieposilny nawet dla prawdziwych herosów. Ale...

...KTOŚ tu wreszcie WRESZCIE NARESZCIE powinien - i to nieźle! - powymiatać!

TAK TRZYMAĆ! CUMY NA POKŁAD - I CAŁA NAPRZÓD!!
avatar
Nie ma wielkiej literatury bez dramatu!
avatar
Już sam tytuł zapowiada wielki rozrachunek z przeszłością- a obsada teatralna to tylko jeszcze bardziej "podkręca". Dodatkowo to - jak u wieszcza Słowackiego - pięcioaktówka...

Już to widzę!
avatar
Imię TEO jest tutaj nieprzypadkowe.

Z greki Teo - to Bóg
© 2010-2016 by Creative Media
×