Autor | |
Gatunek | biografia / pamiętnik |
Forma | proza |
Data dodania | 2020-10-16 |
Poprawność językowa | |
Poziom literacki | |
Wyświetleń | 1160 |
(fragment czegoś nowego)
- Szóstego marca będziemy obchodzić rocznicę wyzwolenia Grudziądza spod okupacji hitlerowskiej w tysiąc dziewięćset czterdziestym piątym roku.
– A to mi coś dziadek kiedyś opowiadał! – wyrwał się nagle jeden z junaków. – Że coś z miesiąc Ruskie zdobywali! Dziadek siedział w piwnicy, a te Ruskie były różne. Walczyli z Niemcami, ale też i gwałcili. Dziadek mówił, że ledwie jedną kobietę uratowali, jak ją taki Rusek wyciągał z piwnicy. Ktoś tam jednak z góry krzyknął po rusku i ten Rusek wylazł. I potem dziadek jak wyszedł, to zobaczył jego, jak leżał. Podobno swoi go rąbnęli.
Nie przerywałem, chociaż temat miałem przeprowadzić o wyzwalaniu, a nie o gwałceniu. Ale zainteresowanie junaków wzrosło, a to znaczyło, że przy okazji posłuchają i tego, co miałem im przekazać w pogadance.
– Tak dziadek gadał. – Junak zamilkł i chwilę nad czymś się zastanawiał. Milczałem, dałem mu czas. Wreszcie dokończył: – Zmyślał dziadek czy nie, obywatelu komendancie? Że tak swoi od ręki go zastrzelili?
– Odpowiem, ale pod koniec.
(...)
Do tej pory stałem przed junakami. Teraz przysiadłem na rogu stołu, postawą informując o zakończeniu oficjalnej części pogadanki.
– Teraz o tym, o co pytałeś – zwróciłem się do junaka, który wspomniał o swoim dziadku. – Tak, to co twój dziadek mówił, niestety zdarzało się. Żadna wojna nie jest „jak to na wojence ładnie” malowaną zabawą, jak niektórzy myślą. Wojna to często brud, głód, zbrodnie i gwałty również. W każdej armii się to zdarzało i zdarza. Wojna wyzwala często w ludziach najgorsze instynkty.
Na chwilę zamilkłem. Temat był trudny, zwłaszcza że już dobrze znałem zainteresowania większości junaków. Nie były one z tych, które były pochwalane przez społeczeństwo. Nie wiedziałem, jak się odniosą do mojej opowieści, czy nie zaczną śmiać się i pochwalać. Zdecydowałem się jednak dokończyć.
– Wcześniej pracowałem w fabryce. Moim kolegą był starszy pan, który w czterdziestym piątym miał szesnaście lat. Mieszkał na obecnej ulicy Michajłowa, blisko tej Szóstego Marca. W czasie walk o Grudziądz siedział z rodziną i innymi mieszkańcami domu w piwnicy. Mówił, że siedzieli w tej piwnicy dwa czy trzy tygodnie. Przez ten czas, mimo oblężenia, Niemcy cywilom wydawali sumiennie jedzenie na przydziałowe kartki żywnościowe. Najbardziej zapamiętał marmoladę, robioną podobno z buraków. – Zwilżyłem gardło wodą i spojrzałem na siedzących przede mną junaków. Aż się w duchu zdziwiłem; nikt z nich nie drzemał , nie popatrywał w sufit, nie ziewał. Odstawiłem szklankę i kontynuowałem: – Kiedy Rosjanie już zdobyli tę ulicę, kilku ich żołnierzy weszło do piwnicy, szukając giermańców, to znaczy Niemców. Oni byli normalni, kilku młodych i jeden starszy już wiekiem. Rozejrzeli się, chwilę porozmawiali, dali nawet jakieś puszki z mięsem dla riebionok, jak powiedział ten starszy; to znaczy dla małych dzieci. I wyszli. Po kilku godzinach wpadło do piwnicy dwóch innych czerwonoarmistów, pijanych prawie w sztok. Zaczęli szarpać i próbowali wyciągnąć dwie młode dziewczyny. Ludzie zaczęli je bronić i trzymać, to jeden strzelił w sufit i wycelował karabin w ludzi. Ktoś z cywilów zdążył wyskoczyć z piwnicy na podwórko. Akurat przechodził tam oficer radziecki z grupką ich żołnierzy. Kiedy mu mieszkaniec powiedział, co się dzieje, oficer zszedł do piwnicy i kazał wyjść na górę tym dwóm pijakom. Tam postawił ich pod murem, kazał odłożyć broń i odpiąć pasy. Wyciągnął pistolet i pif paf – zrobiłem dwukrotny ruch ręką – na miejscu ich zastrzelił. Potem splunął na nich, rzekł „swołocze” i poszedł ze swoimi dalej.
– Tak że – kontynuowałem – są ludzie i ludziska, są normalni żołnierze oraz maruderzy, łajdacy w mundurach. Tak, jak wśród ludzi. Do wojska poborowi są powoływani pod przymusem, sami o tym wiecie, a zwłaszcza w czasie wojny, kiedy miliony ludzi się mobilizuje i daje im broń. Ten pamiątkowy kamień nad Wisłą, o którym mówiłem, poświęcony jest tym pierwszym, którzy zginęli w walce. O tych drugich… – zawiesiłem głos, szukając przez chwilę odpowiedniego słowa – niech sczezną w niepamięci.
Spojrzałem na zegarek. Czas było kończyć pogadankę.
– Tak też było, bez owijania w bawełnę. Jak rzekłem, w czasie wojny często na wierzch wychodzą wszelkie szumowiny. Pamiętajmy jednak o wyzwoleniu, o tych którzy zginęli wyzwalając, a nie o bandytach w mundurach. W każdej armii tacy byli. Aha – przypomniałem sobie, co chciałem jeszcze powiedzieć – a ulica Michajłowa ma nazwę, gdyż zginął tam oficer radziecki, lejtnant, to znaczy porucznik Michajłow.
Już chciałem wypuścić junaków, kiedy drużynowy Zabłocki podniósł rękę.
– Aa, obywatelu komendancie, to był ten sam oficer?
– Tego nie wiem, czy to był on, czy też inny tam zginął. Mojego znajomego w fabryce też o to pytałem, ale nie wiedział. Jedyne, co wiem od kogoś, kto jest pasjonatem historii naszego miasta, to to, że Michajłow był dowódcą grupy szturmowej. Podobno wpadł w zasadzkę Niemców w jednej z kamienic na tej ulicy. Postrzelili go, podpalili i żywego wyrzucili z kilku pięter przez okno. Straszna śmierć. Dziękuję, koniec zajęć.
oceny: bezbłędne / znakomite
oceny: bezbłędne / znakomite
A moją śp. Mamę - wtedy lat 23 - wraz z innymi Niemcami Ruscy wywieźli wagonami bydlęcymi na wschód, ale nocą udało się jej zbiec jeszcze przed Jabłonowem
Pozostaje tylko skala procentowa zbydlęcenia . U sowietów było dużo zwyrodnialców . Często to byli skazańcy z gułagów i więzień .
Ot - dzicz ze wschodu .
Ale trzeba przyznać że to była mniejszość .
Moich dziadków wracających z robót w Królewcu Ruskie przygarnęli a babcia robiła im mięsa ze zwierząt po Niemcach. Potem wyposażyli ich w bryczkę i dali jedzenia i pokazali drogę by ominąć Polaków (Wojsko Polskie) bo by im wszystko zabrali .
oceny: bardzo dobre / znakomite
Przydałyby się przecinki przed: czy nie, którzy zginęli, wyzwalając. Niepotrzebnie wskoczyła Ci spacja przed przecinek przed: nie popatrywał.
Dziękuję.
Dzięki za poprawę interpunkcji.
Dosyć interesująca, żeby wkręcić jak mikser.
Odpowiednio dobrane słowa. Czuje się neutralność Autora.
W kinie mówi się o tym, że praca kamery nie powinna być nachalna. Jeśli porównać ten tekst do pracy kamery, to właśnie taki jest.
Kilka innych fragmentów tej nowej pozycji już tu publikowałem.
Całość powoli kończę pisać. Jeżeli nic nie przeszkodzi, książka pt. "Cywil w służbie Narodu" (kolejna z cyklu "Zza zasłony czasu") może się ukazać w I połowie przyszłego roku. Wzmianka ukaże się na forum PubliXo.
Dlatego warto pytać o to starców, dla których własna historia była dużo ważniejsza od tego, co działo się w wielkim świecie.
Zdumiewająca w tekście informacja, że w 1945 r. rozpędzona Armia Czerwona zdobywała mały peryferyjny Grudziądz przez kilka tygodni wymaga dodatkowego tutaj wyjaśnienia.
Miasto ma potężną twierdzę - i koszary (od 30 ostatnich lat dzisiaj w większości pozamykane). Niemcy w Grudziądzu jeszcze grubo przed wojną stanowili tutaj sporą diasporę. Folkslistę podpisało prawie 90% jego mieszkańców; grudziądzanie byli dwujęzyczni, świetnie mówili po niemiecku.
Gwałty, o których mowa w opowiadaniu, popełniane przez Ruskich żołdaków miały to "niemieckie" tło. Armia Czerwona zdobywała tutaj wcale nie polskie miasto, a Graudentz, którego główną ulicą była w 1945 r. nie aleja Wojska Polskiego czy Legionów, a Hitlerstrasse
Dowódcy radzieccy wiedzieli o tym rozróżnieniu. Zdobywali dopiero te miasta, które przed wybuchem wojny leżały na terytorium ówczesnych Niemiec.
Ja myślę jednak o tej ogromnej szarej masie czerwonoarmistów, o ludziach z dalekiej Syberii, z Kazachstanu, z Tadżykistanu, z Kamczatki, dla których ta nasza nadwiślana geografia wcale niekoniecznie była taka jasna i zrozumiała. Z rozmów z nowymi mieszkańcami Ziem Zachodnich-przybyszami z Polski centralnej wiem, że przez wiele jeszcze tygodni /miesięcy??/ po wyzwoleniu stacjonujący w tamtych stronach "Ruscy" traktowali Polaków jak Niemców