Autor | |
Gatunek | historyczne |
Forma | proza |
Data dodania | 2020-11-03 |
Poprawność językowa | - brak ocen - |
Poziom literacki | - brak ocen - |
Wyświetleń | 1018 |
Hemnitz pękało w szwach od natłoku naszych: internowanych, repatriantów, jeńców wojennych i uchodźców; były tutaj i całe rodziny, i pojedynczy, Bóg wie jakim cudem tutaj zapodziani ludzie. Cała ta - anonimowa często - masa z walizami, tobołkami, wózkami parła na wschód. Radziecka administracja, która dopiero co dotarła do miasta, z trudem radziła sobie z tą wciąż narastającą falą.
Odesłać te tłumy pociągami do domu było całkowicie niewykonalnym: większość taboru poszła w drzazgi, linie kolejowe i mosty były jak nie zdetonowane, to zbombardowane. Wszystkich trzeba było nakarmić, napoić, gdzieś na jakiś czas zakwaterować. Dlatego młodziutki porucznik, którego pieczy nas powierzono, po nakarmieniu marynarzy pysznym barszczem i kaszą gryczaną, nie chcąc wysłuchiwać żadnych wyjaśnień, że niby to jesteśmy po obozowych przejściach bardzo szczególną grupą, i musimy... z mety nas osadził, wydając rozkaz:
- Żadnych rozmów. Na razie odpoczywajcie w tym domu, który został dla was wyznaczony. Jutro rano przed 8:00 macie ustawić się przed wejściem zgodnie z przygotowaną przez kapitanów listą członków załogi. Odpowiadają za wszystko dowódcy. Pójdziemy całą kolumną marszową pieszo do Warszawy. Całość rozejść się!
Matko! Pieszo?! Do Warszawy?? To kiedy dotrzemy do domu?!
- Tak być nie może! - postanowili nasi dowódcy. - Musimy jakoś przebić się do naczalstwa i tam wszystko wyjaśnić. Ten gołowąs wcale nie rozumie naszej sytuacji - i nie ma ni głowy, ni czasu, by jeszcze z nami się tutaj ujeżdżać.
Komendant miasta, siwowłosy pułkownik w eleganckim jak z igiełki mundurze, pobłyskując złotymi pagonami, długo słuchał kapitanów i współczująco potakiwał głową.
- Wszystko doskonale rozumiem. Na pewno wam pomogę. - powiedział. - Ale wasz powrót będzie trudny, niech się panowie nie obrażą. Proszę zobaczyć, co się tutaj wyprawia! To są dziesiątki tysięcy ludzi. Kim oni są? Może wśród nich są nasi wrogowie? Szabrownicy? Przestępcy? W tym wszystkim musimy się jakoś rozeznać, a to wymaga czasu. Przez mój teren ja was przepuszczę bez żadnych przeszkód, ale co będzie dalej, nie daję już gwarancji...
Stary pułkownik napisał formalny rozkaz dla komendanta dworca kolejowego i, wręczając ten papier Bogdanowowi, uścisnął dłonie kapitanom, na pożegnanie mówiąc:
- Radzę wam przebijać się prosto do Moskwy, w przeciwnym razie możecie utknąć gdzieś po drodze w strefie okupowanej na długo.