Przejdź do komentarzyZ grafomanią bywa różnie...
Tekst 12 z 13 ze zbioru: Fascynujący świat życia
Autor
Gatunekpublicystyka i reportaż
Formaartykuł / esej
Data dodania2020-11-18
Poprawność językowa
Poziom literacki
Wyświetleń867

Uwielbiam być sam ze sobą, szczególnie wtedy, kiedy chce mi się pisać. I patrzę dookoła na wszystko i coś we mnie każe mi pisać. Ktoś powie, zwykłe chromolenie, ale to nie jest do końca tak.

Kiedyś napisałem do Wprost świetny tekst. Właściwe o niczym i o wszystkim. Byłem z niego naprawdę dumny. A oto fragment tego tekstu.


`Obłoki przesuwały się miarowo po niebie, a ja ciągle gapiłem się w trajektorje znikających, kerozynowych... białych linii. Grałem z nimi w kółko i krzyżyk, a nawet w `państwa, góry, lasy, rzeki, miasta...` i rozmawiałem na głos ze sobą. Zmieniałem głos mojego wirtualnego interlokutora i nawet nie spostrzegłem, a obok mnie ktoś się zatrzymał.


- O, widzę, że rozmawia pan ze sobą, czy może z chmurkami?


Ponieważ nie wiedziałem co mu odpowiedzieć, użyłem bardzo modnego ostatnio określenia.


- Wy.... dalaj, pozamaciczny obszczymurku i nie przeszkadzaj mi w konwersacji.


- Konwersacji? - Nieznajomy spojrzał na mnie wzrokiem lekarza psychiatry.

- Tak się składa, że jestem lekarzem i mogę panu pomóc. Mam defiblyrator w samochodzie. Poszukamy gniazdka i zaraz poczuje się pan dużo lepiej.


- Gniazdka, to sobie sam poszukaj, zboczeńcu cholerny. Już ja ci uwiję zaraz gniazdko!


Ruszyłem na niego z impetem, ale podstawił mi nogę i wyrżnąłem jak długi, prosto w zaschnięte guano krasuli sąsiada.


- O jej, upaprał się pan strasznie gównem... dobrze, że nie świeżym, bo wyglądałby pan teraz jak Kunta Kinte.


Nachylił się nade mną, a ja w tym momencie przywarłem twarzą do jego twarzy.


_ Aha, widzisz matole, też się kupą upaprałeś.


Zaczęliśmy się razem śmiać i ruszyliśmy dziarsko do domu. Zaprosiłem go do środka. Zjedliśmy przedwczorajszy rosół i wtedy się zaczęło. Okazało się, że miałem rację. To był prawdziwy zboczeniec.

Co on ze mną wyprawiał, to głowa mała.

Wkrótce i ja stałem się zboczeńcem, a życie nabrało rumieńców i poczułem, że to jest to.

On też poczuł i tak na zmianę.`


Szedłem niepewnie do redakcji `Wprost`. Zapukałem do pokoju redaktora naczelnego.


Nazywam się Wieńczysław Nieszczególny. Zostawiłem u was w redakcji fragment mojej nowej powieści, pod tytułem: `Tańcowały dwa pedały` i chciałem spytać, czy to się spodobało i kiedy może pan to zacząć drukować w odcinkach w swoim tygodniku?


Naczelny podniósł na mnie oczy i podkurczył smoliste brwi.

- Mam być szczery?


- Pewnie. Wal pan śmiało.


- Powiem panu, że to jest naprawdę do dupy, a ja nie chcę, żeby moi czytelnicy wycierali sobie gazetą tyłki. Ostatnią rzeczą, jaką pan powinien robić, to pisać. I jeżeli poczuje pan kiedyś ochotę na pisanie, to proszę wybiec z domu i biegać minimum 20 kilometrów. Jak pan się zziaje, jak pies i zacznie się pan potykać o własny język, to gwarantuję, że ostatnią rzeczą będzie chęć  pisania czegokolwiek.

Żegnam pana... grafomana.


Nacisnął jakiś guzik pod blatem biurka i dwóch goryli wpadło do pokoju. Wynieśli mnie jak kukłę i po prostu pierd... lnęli na chodnik przed redakcją.

Pozbierałem się jakoś i ustaliłem w telefonie adres Gazety Wyborczej. Postanowiłem, że zaniosę fragment rękopisu do Wysokich Obcasów. A co tam. Zawsze lubiłem wysoko mierzyć.


  Spis treści zbioru
Komentarze (5)
oceny: poprawność językowa / poziom literacki
avatar
No, no, no! Ale z poprawnością językową znowu coś nie wyszło. Rozpocznę od błędu ortograficznego. Piszemy "trajektoria", a nie "trajektorja". Mam wątpliwości, do grupy jakich błędów zaliczyć "defiblyrator". Na pewno błąd ortograficzny, bowiem po "l" pojawiło się "y" zamiast "i". Ale przede wszystkim jest to błąd rzeczowy, bowiem to urządzenie nazywa się "defibrylator". Tytuły gazet piszemy albo kursywą, albo też bierzemy je w cudzysłowy. "Wprost" raz napisano bez cudzysłowów, a raz w cudzysłowach. "Gazeta Wyborcza" oraz "Wysokie Obcasy" napisane są bez cudzysłowów. Brakuje przecinka przed: to sobie; zbędne przecinki przed: to sobie, prosto, jak pies.
Z oczywistych powodów nie wystawiam ocen, bowiem za poprawność językową byłaby ona miażdżąca. W świetle powyższego nie dziwię się reakcji naczelnego "Wprost".
avatar
No, no! Nie bądź ty za skromny ;-) Bo na temat PubliXowej grafomanii, to w obecnej chwili mogłabym napisać jaką pracę magisterską :p

Bo chwila - moment a zapora w Asuanie nie zdzierży ;-) że o Porębie Wielkiej nie wspomnę :-D :-D :-D
avatar
O, fajne to jest. :)
Czyta się z uśmiechem :)
avatar
Z grafomanią jest od zawsze na zawsze tak samo: nie ma na to żadnych proszków - ni prochów.
avatar
Czym się różni grafoman od "grafomana"? Tego pierwszego nie uciszy ni tornado, ni trzęsienie ziemi, ni erupcja
© 2010-2016 by Creative Media
×