Przejdź do komentarzyPoślizg niekontrolowany. Przygoda Martyny
Autor
Gatunekprzygodowe
Formaproza
Data dodania2021-01-22
Poprawność językowa
- brak ocen -
Poziom literacki
- brak ocen -
Wyświetleń724

Poślizg niekontrolowany. Przygoda Martyny


Rany, jakie ja mam dzisiaj boleści w kroku! Teraz, kiedy zasiadłam do komputera, ból czuję jeszcze mocniej.

— A cóż to takiego się stało? — ktoś pewnie zapyta.

— Ano stało. Taka mała i niewinna przygoda... a krok boli. Jaka przygoda? Już opowiadam.

Otóż chcąc wyjechać z rana autem, musiałam najpierw ściągnąć z niego osłonę przeciwszronową. Kiedy się już z nią uporałam, zamierzałam ją schować do bagażnika. Już miałam go otworzyć, gdy nagle, ni stąd, ni zowąd, rozjechałam się na cacy, wykonując efektowny szpagat. A przecież lata już nie te, nie ta sprawność, co kiedyś, kiedy z łatwością szpagat mi wychodził. No dobra, przyznam szczerze, że to nawet niecały szpagat był. Ale w każdym razie o wiele więcej niż półszpagat.

Tak bardzo rano było ślisko, że na nogach nie można było ustać. O ulice służby już zadbały w nocy, ale nie wokół parkujących przy domach aut. No bo jak? Każdy musi sam zadbać. Albo bardzo uważać.

Niby to nic dziwnego, że jest ślisko, wszak luty się zbliża. A już stare przysłowie przecież przestrzega: „Idzie luty, podkuj buty”. Ha, ale jak tu adidasy podkuć? Zresztą, jak tu biegać w podkutych butach? Ni jak się nie da. No nic, mam nadzieję, że do jutra ból się po kościach rozejdzie i dalej będę fikać. Nie zniosłabym uziemienia.

Mimo rozjechanego szpagatu pod domem o brzasku i krokowych boleści, poranną wędrówkę po lesie i tak zaliczyłam… Bo jakżeby inaczej. To moje zdrowie, przyjemność i radocha wielka!... Bo:


W lesie najpiękniej o brzasku…

Kiedy mgłą osnute jeszcze,

Kiedy słońce nabiera blasku,

Kiedy na wpół uśpione jeszcze…


Kiedy promienie słoneczne między drzewami cudnie prześwitują. Kiedy zieloność na tle śniegu oko cieszy. Kiedy czerwień połyskuje na biało-zielonym planie. Kiedy oko lasu przyjaźnie spogląda, prosząc o kolejne spotkanie.

No to ja mu — łyp! swoim okiem i — kliiik! okiem obiektywu... Zapewniając w duchu, że tak będzie. Wszak nie może być inaczej, skoro przyroda to mój żywioł.





  Spis treści zbioru
Komentarze (0)
oceny: poprawność językowa / poziom literacki
brak komentarzy
© 2010-2016 by Creative Media
×