Przejdź do komentarzyOkołokrytyczność
Tekst 14 z 25 ze zbioru: Pastewne
Autor
Gatunekpublicystyka i reportaż
Formaartykuł / esej
Data dodania2021-01-30
Poprawność językowa
Poziom literacki
Wyświetleń1006

OKOŁOKRYTYCZNOŚĆ

Czytam książkę Karola Sienkiewicza „Zatańczą ci, co drżeli”, rzecz traktującą o polskiej sztuce krytycznej. Wiecie, co to za zwierzę? Jeśli tak, to dobrze. A jeśli nie, a wrażliwi jesteście, to odradzam sprawdzanie, badanie tematu. I dalszą lekturę tego tekstu,

Czytam – a to dobrze napisana rzecz, nie pozycja pisana z pozycji krytyka sztuki, ale pasjonująca epopeja o poszukiwaczach nowych ścieżek refleksji nad otaczającym nas światem, więc raczej przygodówka z elementami krytycznymi. Czytam i dziwię się. Zdecydowana większość głównych bohaterów to magistrzy, dyplomowani plastycy, przeważają wśród nich absolwenci wydziałów rzeźbiarskich. I pewnie dlatego są tu opisani, na nich skupia się uwaga autora. Rozumiem ( albo tylko tak mi się zdaje) opisywane prace, ich sens i ich wyreżyserowaną kontrowersyjność. Ich oponenci, protestujący przed galeriami i domagający się zamykania tych wystaw, ich nie rozumieją, nie widzieli ich, a słyszeli o nich jedynie ze stronniczych opisów. Rozbawił mnie epizod  Zbigniewa Libery i duńskiej firmy Lego. Firma ta reklamuje się jako producent klocków, z których można zbudować wszystko. I ten szok, gdy Libera z udostępnionych sobie klocków stworzył „Lego. Obóz koncentracyjny”. To wszystko czy nie? Gdzie postawić granice kreatywności? A dziwię się dlatego, że tego rodzaju aktywności nie są przynależne jedynie dyplomowanym plastykom. Tak, oni je dokumentują, katalogują – a nawet sprzedają galeriom, które płacą za nie grubą kasiorkę ( a mają ją z podatków, albo od sponsorów prywatnych, albo od fundacji wspierających sztukę różnoraką).

Może to środowisko, w którym się obracam jest na tyle specyficzne, ale tego rodzaju aktywności wymuszające refleksję, zajrzenie w głąb siebie, nie są jedynie przynależne dyplomowanym plastykom.


Zanim opowiem o sobie, przypomnę – i może dzięki temu te eventy nie utoną w mroku dziejów – akcje kolegów. Prawie same Kielce.

Początek XXI wieku, skwer pomiędzy Urzędem Miasta a ZUS –em. Na ławce siedzi Przemysław Dymiński, wyglądający jak ksiądz w cywilu: dżinsy, czarna koszula i kartka papieru imitująca koloratkę. Przemek pije wino proste. Straż Miejska, patrolująca okolicę nie chce go zauważyć w tej sytuacji. Mijające go starsze panie mówią „szczęść boże”.

Lata ’80 XX wieku, Grzegorz Dziobek ( dziś Degejda) wiesza  w mieście własnoręcznie wykonane plakaty zawiadamiające o koncertach, miejscu, czasie i cenie biletów. Wszystko wymyślone. Kilka lat potem z zespołem JAKIM PRAWEM przed klubem „Merkury” hałaśliwym punkiem anonsuje wernisaż wystawy obrazów swoich i kolegów. Jest 16.00, lokatorzy bloku dzwonią do milicji i do klubu: muzyka ma zamilknąć! Wernisaż trwa i Grzesiek po tej wystawie sprzedaje widzowi z RFN swój obraz „Zamyślona obrabiarka” za niewyobrażalne dla nas wtedy pieniądze. Grzesiek wtedy uczy się na malarza, ale pokojowego, w zawodówce na ul. Zgody.


Też mam za sobą takie aktywności, indywidualnie i zespołowo. Nie wiem, nie pytałem, czy współuczestnicy tych wydarzeń dziś je pamiętają, czy też wypierają. Ja pamiętam. Najpierw opiszę te wspólne.

Pachołki. Wracamy z Metylem w środku nocy, idąc dzisiejszą Warszawską do centrum miasta. Między Bociankiem a Szydłówkiem na jezdni stoją pachołki mające zabezpieczyć chyba jakiś remontowany fragment jezdni.  Przestawiamy je i stojące dotąd w rządku pachołki stają się labiryntem.

Bałwanki. W sobotni wieczór na schodach katedry ( od strony Rynku), wraz z kilkoma kolegami i koleżankami, lepimy ze śniegu dwa metrowej wysokości fallusy – jak te lwy na schodach pałacu. Nasze bałwanki mają powitać idących na poranną mszę.

Ja i graffiti. Malowałem pszczółki. Fallus w pszczele paski, ze skrzydełkami, oczkami i uśmiechem na żołędziu – 66 takich pojawiło się na kieleckich ścianach. I przetwarzałem – masowo pojawiające się na ścianach swastyki malowane przez skinów. Swastyka ( ten kontekst!) stawała się wiatraczkiem niesionym przez dziewczynkę. Dziś maluję Kusego – ikonka diabełka tak prosta jak to możliwe. Kusy biegnie. Kusy podskakuje. Kusy leży. Kusy pije piwo. Kusy sika ( komentarz krytyczny) na czyjś napis/obrazek.

Ta symbolika obecna w otaczającej mnie przestrzeni miejskiej budzi we mnie refleksję. Ja do tej wielości dodaję swoje symbole. Niech będzie, że to kontrsymbole.

Że prosty fizol interesuje się i zwraca uwagę na takie aspekty rzeczywistości? No tak, a co wy naprawdę wiecie o fizolach? A poza tym nie do końca prosty. A poza tym każdy ma prawo ustosunkować się do otaczającej go rzeczywistości. I niekoniecznie musi to być ekstatyczna afirmacja, albo brutalny sprzeciw.

Nie muszę jarać się serialami. Może nie podobać mi się kościół katolicki i narracja obecnej władzy, a zarazem brzydzi mnie tzw. opozycja, łącznie ze Strajkiem Kobiet. Ze wszystkich mediów atakuje mnie gówniana retoryka. Mam trochę wyższe wymagania i sztuka krytyczna jest dla mnie całkiem, całkiem. I rozumiem, choć tego nie akceptuję, by z tego sobie uczynić źródło dochodów. Bo idąc tym tokiem rozumowania docieramy do dzisiejszej sytuacji: stada dyplomowanych artystów utrzymujących się tylko ze śpiewania, pisania lub malowania, gdy nadciąga taka sraka/padaka wyciągają do państwa ręce po pieniądze. Aktorzy tak, ale reszta? Pisać i malować można po pracy. Takie tam moje resentymenty. Jeżeli już jednak ktoś coś tworzy, to ja wolę rzeczy wyraziste oglądać. Bogate w niejednoznaczne znaczenia, zmuszające do myślenia. Sztuka krytyczna? – ta nazwa się utrwaliła, ale gdy się nad nią zastanawiam coraz głupsza mi się wydaje.


  Spis treści zbioru
Komentarze (4)
oceny: poprawność językowa / poziom literacki
avatar
Że prosty fizol wcale nie musi być prosty (patrz odpowiedni akapit), dowodzą tego wielkie życiorysy.

Słynna polska aktorka, Pola Negri /Apolonia Chałupiec/ była "gupią wieśniaczką", Łomonosow był rybakiem, Twain - chłopcem na posyłki, górnikiem, żołnierzem itp., Reymont - prowincjonalnym pracownikiem kolei, Gorkij - piekarzem, stolarzem, tragarzem i czym jeszcze chcecie.

I odwrotnie: człek wysoko kształcony wcale nie musi być mądry czy charyzmatyczny.

O tym, czy ktoś ma coś wartościowego do powiedzenia/zrobienia, decyduje tylko jedno: olej.

Ten w głowie
avatar
Taka jest sztuka krytyczna (patrz finalne spostrzeżenia), jaki jest ten sztukmistrz krytyk. Jeden bredzi jak Piekarski na mękach, drugi cytuje poprawnych, a trzeci odkrywa Atlantydę
avatar
Świetny, błyskotliwy esej.
Czytam autora zawsze z zaciekawieniem i uznaniem.
avatar
Dopóki będziemy - zamiast pochylać się nad artefaktem - grzebali wylącznie w majtkach jego twórcy, dopóty nie będzie żadnej mowy o jakiejk9lwiek krytyce!
© 2010-2016 by Creative Media
×