Autor | |
Gatunek | obyczajowe |
Forma | proza |
Data dodania | 2021-10-29 |
Poprawność językowa | |
Poziom literacki | |
Wyświetleń | 666 |
Tu Ostap puścił oczko do Bałaganowa, ten z kolei puścił oczko do Panikowskiego, a tamten do Koźlewicza; ten zaś ostatni, choć w swej poczciwości nic z tego nie rozumiał, też zaczął puszczać perskie oczko - i to obu oczami: raz prawym, raz lewym.
I długo jeszcze w świetnym tym numerze pięciogwiazdkowego hotelu *KARLSBAD* trwało owo przyjazne puszczanie oczka w asyście prześmiewek, cmokania, a nawet zrywania się z pysznych czerwonych, krytych pluszem foteli.
- Wystarczy tych śmieszków, - powiedział Bender. - Póki co, talerzyk z kasą wciąż trzyma w swych łapkach Koriejko, jeśli ten zaczarowany talerzyk rzeczywiście w ogóle istnieje.
Po czym odesłał Panikowskiego i Koźlewicza do ich przydrożnej karczmy-noclegowni, polecając im, by trzymali *Antylopę* w stanie pełnej gotowości do drogi.
- Ano, bracie Szuro, - zostawszy sam na sam z Bałaganowem, kontynuował Ostap, - więcej telegramów już nie będzie. Etap wstępnych przygotowań możemy uważać za zakończony. Czas teraz na aktywną walkę. Chodźmy rzucić okiem na naszego drogocennego cielca w pracy w trakcie jego obowiązków służbowych.
Trzymając się prześwietlonej słońcem cienistej akacjowej alei, mleczni bracia przeszli przez park miejski, gdzie pod same niebo tryskała potężna i prosta jak świeca fontanna, minęli kilka zwierciadlanych piwnych barów i zatrzymali się na rogu ulicy Meringa. Kwiaciarki z czerwonymi jak u marynarzy twarzami swój delikatny towar trzymały w emaliowanych wiadrach i miskach. Nagrzany słońcem asfalt puszczał bańki powietrza i uginał się pod nogami. Z błękitnej wykafelkowanej mleczarni, wycierając chusteczkami białe wąsy z kefiru, co i rusz wychodzili obywatele.
Grube, podobne do makaronu drewniane pozłacane litery, tworzące szyld *HERKULES*, błyszczały jak miła zachęta. Słońce przeskakiwało z szyby na szybę w wysokich na sążeń*) szklanych drzwiach obrotowych, wiodących do środka gmachu. Ostap i Bałaganow weszli do westybulu i zmieszali się z gromadą klientów.
ROZDZIAŁ 11. H E R K U L E S O W C Y
Mimo wielu starań kolejno po sobie zmieniającego się naczalstwa, by z kretesem przegnać z firmy poprzednią jej hotelową przeszłość, w *HERKULESIE* czuło się ją dosłownie wszędzie. Jakby nie zamazywano starych napisów, spod świeżej farby wyłaziły zawsze gdzie się tylko da. To w działe handlowym wyskakiwały ci jakieś *GABINETY*, to raptem na matowych szklanych drzwiach prześwitywały wodne znaki *DYŻURNA POKOJÓWKA*, to znowu na ścianach pojawiały się złocone dłonie z palcem wskazującym i z francuskim tekstem *DLA DAM*. Stary hotel wciąż jeszcze nie dawał za wygrane.
Drobni urzędnicy pracowali w wynajmowanych za jednego rubla kanciapkach na 3. piętrze, tam, gdzie swego czasu przed rewolucją zatrzymywali się albo prawosławni ze wsi ojczulkowie na czas zjazdów swej parafii - albo drobni komiwojażerowie z warszawskim wąsikiem. Wciąż tam pachniało tanimi podróbkami paczuli, i stały różowe żelazne umywalki. W numerach nieco czyściejszych, gdzie kiedyś zatrzymywali się znani gracze w bilarda i artyści dramatyczni, dzisiaj rządzili kierownicy sekcji, ich zastępcy oraz zarządca administracyjny. Było tutaj już zdecydowanie lepiej: stały dawne szafy na ubrania z lustrem, a podłoga była wyłożona ryżym linoleum. W numerach z łazienkami i alkową urzędowało, oczywiście, kierownictwo.
1931
..............................................................
*) sążeń - dawna miara, równa długości obu męskich ramion od końca palców jednej ręki, do końca palców drugiej; na sążnie mierzyło się głównie płótno oraz najbliższe odległości
oceny: bezbłędne / znakomite
Warto też zwrócić uwagę na taki detal, jak bracia Karamazow (patrz tytuł rozdziału), których tak patentowany nieuk jak Koriejko (ten nadziewany milionami złoty cielec) z nikim,
a tym bardziej z powieścią jakiegoś Dostojewskiego??
nie mógł kojarzyć za Chiny, choćby dostał tych telegramów 20!
A czy szan. Czytelnik zna ten istotny dla humorystycznego tła kontekst?
Nie pośmiejesz się tam, gdzie wszyscy obok ryczą ze śmiechu, a u ciebie w głowie jeno tego orła cień!