Przejdź do komentarzyRozdział 10. Telegram od braci Karamazow /2
Autor
Gatunekobyczajowe
Formaproza
Data dodania2021-10-28
Poprawność językowa
Poziom literacki
Wyświetleń668

Próbował uspokoić się myślą, że są to miłe żarciki jakichś przyjaciół, lecz tę wersję natychmiast musiał odrzucić, gdyż żadnych przyjaciół zwyczajnie nie miał. Jeśli zaś chodzi o współpracowników, byli to ludzie poważni i żartowali jedynie raz w roku - na prima aprilis. Zresztą nawet tego dnia, gdzieś indziej tak pełnego zabaw i radosnych mistyfikacji, koledzy jego operowali wyłącznie jednym smętnym żartem: na maszynie do pisania produkowali zawiadomienie o zwolnieniu Kukuszkinda i kładli to na jego biurko. I za każdym razem od siedmiu już lat dziadek ten zawsze wtedy chwytał się za serce, co bardzo wszystkich pocieszało. Poza tym jacy tam z nich bogacze! Żeby aż tyle pieniędzy wydać na depesze, musieliby zarabiać 5 razy więcej.


Po tym telegramie, w którym nieznany obywatel powiadamiał go, że paradą będzie dyrygował właśnie on, a nie ktoś inny, nastąpiło chwilowe uspokojenie. Przez trzy dni nikt go w niczym nie trwożył. Zaczął już przywykać do myśli, że wszystko, co się ostatnio wydarzyło, w żaden sposób nie odnosi się do niego, kiedy przyszła gruba przesyłka polecona, a w niej książka *Kapitalistyczne rekiny* z podtytułem *Biografie amerykańskich milionerów*. W innych okolicznościach sam by sobie kupił tak zajmującą lekturę, dzisiaj wszak aż się skrzywił z przerażenia. Pierwsza fraza była zakreślona niebieskim ołówkiem i głosiła, co następuje:


*Wszelkie wielkie fortuny osiągnięto drogą najbardziej niemoralnych nadużyć.*


Póki co Alieksandr Iwanowicz tak na wszelki wypadek postanowił nie pokazywać się w żadnej z dworcowych przechowalni bagażów. Wciąż mu towarzyszyło zbyt wielkie uczucie trwogi.


Ostap tymczasem, spacerując po swoim przestronnym numerze w hotelu *KARLSBAD*, mówił:


- Najważniejszy cel to wprowadzić do obozu przeciwnika totalne zamieszanie. Wróg nasz musi stracić całą swoją duchową równowagę. Nie jest to trudne. W końcu wszyscy boimy się kontaktu z tym, co niezrozumiałe i co w głowie się nie mieści. Kiedyś, kiedy sam byłem samotnym mistykiem, na własne życzenie doszedłem do takiego stanu, że można było mnie wystraszyć zwykłą głupią byle finką. Tak, tak! Jak najwięcej tego, co niepojęte! Jestem pewien, że ostatnia moja depesza *w swej myślowej całości* wywarła na naszym kontrahencie wprost wstrząsające wrażenie. Wszystko to jest jak superfosfat - tylko nawozem. Niech się chłop podenerwuje. Klienta trzeba przyuczyć do myśli, że w końcu sam będzie musiał oddać pieniądze. Musimy go moralnie pozbawić wszelkiej broni, zdławić jego własny instynkt samozachowawczy.


Powiedziawszy to, Bender surowo spojrzał na swoich podkomendnych. Bałaganow, Panikowskij i Koźlewicz rozsiedli się na czerwonych pluszowych fotelach z pozłotą i frędzlami. Wyraźnie byli skrępowani. Zawstydzał ich szeroki gest komandora, przytłaczały złocenia na lambrekinach, jaśniejące całą gamą kolorów perskie dywany i grawiura *Zjawienie Chrystusa przed narodem*. Sami razem z *Antylopą* zatrzymali się w zwykłej karczmie przydrożnej i do *KARLSBADU* przychodzili jedynie po kolejne instrukcje.


- Panikowskij, miałeś pan dzisiaj spotkać się z naszym podopiecznym i po raz drugi, śmiejąc się jak kretyn, poprosić go o milion.

- Jak tylko mnie zobaczył, zaraz przeszedł na drugą stronę. -  z zadowoleniem odparł Panikowskij.

- A więc tak. Wszystko idzie jak należy. Klient zaczyna już tracić nerwy i w tym momencie przechodzi od stanu tępego ogłupienia do bezprzyczynnego lęku. Nie mam wątpliwości, że nocami zrywa się z pościeli i bełkoce: *Mama! Mama!* Jeszcze trochę, troszeczkę, ot, bzdurka najzwyklejsza, ostatnie lekkie uderzenie kantem dłoni - i mamy go! Z wielkim płaczem popełznie do bufetu, skąd wyjmie nasz talerzyk z błękitnym brzeżkiem i na kolanach nam poda...




1931

  Spis treści zbioru
Komentarze (2)
oceny: poprawność językowa / poziom literacki
avatar
Jak zwykle świetne tłumaczenie, a i wybór tekstu doskonały.
avatar
Z Ilfem i Pietrowem szkopuł taki, że obaj Autorzy używają /trudnej translatorsko/ techniki narracyjnej, w Rosji zwanej "skazem":

jest ona bliska ulicznej mowie potocznej, która przecież bardziej posługuje się kontekstem sytuacyjnym /odpowiednikiem filmowego kadru/

niż... słowem!

Fascynuje mnie ta NIEWYPOWIEDZIANA przestrzeń "między wierszami", którą koniecznie trzeba jakoś przekazać Czytelnikowi, żeby dobrze zrozumiał to, co pod niemym kadrem Autor własnoręcznie napisał
© 2010-2016 by Creative Media
×