Autor | |
Gatunek | obyczajowe |
Forma | proza |
Data dodania | 2021-11-11 |
Poprawność językowa | - brak ocen - |
Poziom literacki | - brak ocen - |
Wyświetleń | 641 |
Świeża jak poranek, pachnąca jodem Zosia zastała Alieksandra Iwanowicza przy dziwacznym zajęciu: klęczał na ścieżce i, próbując trzęsącymi się rękoma rozpalić zapałki, zbierał w trawie jakieś karteluszki. Zanim jednak zdążyła spytać, o co chodzi, już odnalazł pokwitowanie z przechowalni bagażu na swoją walizeczkę, która sobie niewinnie stała na dworcu kolejowym między plecionym z trzciny koszem z czereśniami a bawełnianym ciężkim pledem.
- Niechcący upuściłem, - sztucznie uśmiechając się, powiedział i troskliwie schował kwitek do górnej kieszeni.
O swojej blaszanej papierośnicy *Kaukaz* i upakowanych w niej 10 tysiącach, których nie zdążył schować do walizeczki, przypomniał sobie dopiero, kiedy wchodzili do miasta.
W czasie, kiedy na morskim brzegu rozgrywała się tytaniczna walka dobra ze złem, Ostap Bender uznał, że dalsze przebywanie w 5-gwiazdkowym hotelu na oczach wszystkich mieszczan nie licuje z obrazem już przedsięwziętej przezeń akcji i przydaje jej zbędnej oficjalności. Przeczytawszy w wieczornych wiadomościach miejscowej gazety ogłoszenie o treści: *Wyn. pi. pok. z wszelk. wyg. i wid. na mo. sam. int. kaw.* i natychmiast zrozumiawszy sens tego kodu, który brzmiał następująco: *Wynajmę piękny pokój z wszelkimi wygodami i widokiem na morze samotnemu inteligentnemu kawalerowi*, Wielki Kombinator pomyślał sobie: *Jestem teraz chyba kawalerem. Niedawno staromiejski USC przysłał mi zawiadomienie, że moje małżeństwo z obywatelką Gricacujewą zostało z jej strony unieważnione, wobec czego przywrócono mi moje poprzednie nazwisko Ostap Bender. Zatem przyjdzie mi znowu żyć jako kawaler. Jestem wolny, samotny i inteligentny. Czyli ten pokój z widokiem jest już mój*.
Po czym, wciągnąwszy chłodne białe spodnie, nasz dzielny zuch udał się pod wskazany w ogłoszeniu adres.
ROZDZIAŁ 13. WASYSUALIUSZ RYNSZTOKOWSKI I JEGO ROLA W ROSYJSKIEJ REWOLUCJI
Dokładnie o 16:45 Wasysualiusz Rynsztokowski ogłosił głodówkę.
Właśnie leżał w szelkach i zielonych skarpetach, które w Czarnomorsku nazywają karpetkami, na ceratowym tapczanie, odwróciwszy się plecami do całego świata i twarzą do wypukłej tapczanowej ścianki.
Przegłodowawszy w ten sposób dobre 20 minut, Rynsztokowski jęknął, przewrócił się na drugi bok i spojrzał na żonę, przy czym zielone jego karpetki opisały w powietrzu niewielki łuk. A żona wrzucała do farbowanego podróżnego worka całe swoje dobro: flakony z perfumami, gumowy wałek do masażu, dwie suknie z trenem i jedną starą bez trenu, wojłokowy wysoki twardy kapelusz ze szklanym półksiężycem, miedziane naboje z czerwoną szminką i trykotowe rajtuzy.
- Warwara! - powiedział przez nos Rynsztokowski.
Żona milczała, głośno dysząc.
- Warwara! - powtórzył mąż. - Ty naprawdę odchodzisz ode mnie do tego Ptiburdukowa?
- Tak, - odparła kobieta. - Odchodzę. Muszę.
- Ale dlaczego? Dlaczego? - zapytał mąż z byczą namiętnością w głosie.
Jego i bez tego wielkie nozdrza rozdęły się żałośnie i zadrżała faraońska bródka.
- Bo ja go kocham.
- A co ze mną?
- Wasysualiuszu, już ci to mówiłam wczoraj. Nic już do ciebie nie czuję.
- Ale co ze mną? Ja ciebie przecież kocham, Warwaro!
1931