Przejdź do komentarzyRozdział 19. Uniwersalny stempel /3
Autor
Gatunekobyczajowe
Formaproza
Data dodania2022-01-01
Poprawność językowa
Poziom literacki
Wyświetleń692

Wypunktowane miejsce w tym tekście Połychajew wypełniał osobiście odpowiednio do sytuacji oraz w zgodzie z wymogami bieżącej chwili.

Z czasem tak się rozzuchwalił, że coraz częściej korzystał z tej jakżeż uniwersalnej rezolucji. W końcu doszło do tego, że odpowiadał tym kauczukowym gotowcem prawie na wszystko, z czym przychodzili do niego jego właśni współpracownicy.


Na przykład: *W odpowiedzi na chamskie warcholstwo buchaltera Kukuszkinda, domagającego się wypłaty za nadgodziny, odpowiadamy... (i dalej już standardowa treść)*. Albo:  *W odpowiedzi na wstrętne intrygi i podłe oszczerstwa współpracownika Borisochlebskiego, żądającego urlopu poza kolejką, odpowiadamy...* - itd., itd.


I na wszelkie te i tym podobne wnioski należało natychmiast odpowiedzieć podwyższeniem, zwiększeniem, nasileniem, zniszczeniem, zmniejszeniem, ogólnym wzrostem, odmową udziału,  bezwzględną walką, 100%-owym wstąpieniem, stuprocentowym poparciem, a także wszystkim tym, co przyda się na przyszłość. Dopiero w ten sposób odhaczywszy prośby Kukuszkinda czy innego Borisochlebskiego, naczelnik puszczał w ruch malutkie pieczątki typu: *Ogłosić na forum. P o ł y c h a j e w* albo *Przenieść na peryferie. POŁYCHAJEW*.


Początkowo na widok tej kauczukowej rezolucji i mnogości tylu podpunktów niektórzy herkulesowcy wyraźnie posmutnieli. W szczególności zmartwił ich ten punkt o alfabecie łacińskim oraz obowiązek wstąpienia do towarzystwa *Precz z rutyną na deskach opery!*, na szczęście wszystko obróciło się pomyślnie. Skumbriewicz co prawda rozpędził się i zorganizował oprócz samego towarzystwa także kółko ``Precz z Chowańszczyzną`` *), lecz na tym się sprawa ta skończyła.


I w czasie, kiedy zza drzwi gabinetu naczelnika dobiegał wentylatorowy szum głosów gościa i Połychajewa, Sarna Michajłowna dzielnie machała wszystkimi dostępnymi jej stempelkami. Stojak z pieczątkami ustawionymi na nim jak pluton wedle wzrostu - od najmniejszego *Bez zastrzeżeń. Połychajew* do tego największego rozmiarami - uniwersalnego, przypominał jakiś zagadkowy cyrkowy instrument, na którym biały clown z czerwonym nosem i słońcem na tyłku wygrywa *Serenadę* Bragi. Sekretarka wybierała pieczątkę na oko pasującą do treści podstawianej przed jej nos bumagi i przyciskała ją na dole każdej kartki. Najczęściej stosowała tę najbardziej ostrożną *Kto jedzie powoli, dalej zajedzie*, pamiętając, że była to ulubiona maksyma dyrektora naczelnego.


I wszystko szło jak po maśle. Kauczuk świetnie zastępował człowieka, a sztuczny wirtualny Połychajew w niczym nie był gorszy od Połychajewa żywego.


Już opustoszał *HERKULES* i bosonogie sprzątaczki chodziły po korytarzach z brudnymi wiadrami, poszła do domu ostatnia maszynistka**), którą godzinę dłużej zatrzymało przepisywanie dla siebie wierszy Jesienina***): *Włócząc po ziemi wersów mych złocone rogoże, chciałbym was zatrzymać tak jak Neptun ścisza groźne morze...*, już Sarna Michajłowna, znudzona czekaniem, wstała zza swojego biurka i przed wyjściem na ulicę zaczęła masować zimnymi palcami swe powieki, kiedy drzwi gabinetu Połychajewa drgnęły, otworzyły się i leniwym krokiem wyszedł z gabinetu Ostap Bender.



1931



............................................................................................................




*)  *Chowańszczyzna* - zakończona w 1880 r. monumentalna opera wybitnego rosyjskiego kompozytora, Modesta Musorgskiego;


**) maszynistka - pracownica pisząca na maszynie do pisania;


***) Siergiej Jesienin (1895 1925) - wielki poeta rosyjski, przedstawiciel imażynizmu; w wieku 30 lat zginął śmiercią samobójczą

  Spis treści zbioru
Komentarze (5)
oceny: poprawność językowa / poziom literacki
avatar
Te pieczątki na wszelkie okoliczności kojarzą mi się z wieloma sytuacjami w mojej pracy, kiedy mój szef zawsze żądał, by mu napisać wystąpienia na przeróżne okolicznościowe spotkania. W końcu napisałem takie, w którym zmiana kolejności poszczególnych cegiełek spełniała jego oczekiwania. W ten sposób przez kilka lat miałem spokój z pisaniem kolejnych wariantów. Może trwałoby to o wiele dłużej, ale niespodziewanie mój przełożony zmarł.
avatar
Fenomen gotowca na każdą okazję to tak samo nieśmiertelny patent jak wynalazek "chłopca do bicia" czy nagrywarki prezesa.

Okropność, że to wciąż jeszcze wszędzie od zawsze działa, ba! nadal ma rosnący krąg swoich fanów :(
avatar
odpowiednio do sytuacji oraz w zgodzie z wymogami bieżącej chwili.

na widok tej kauczukowej rezolucji i mnogości tylu podpunktów

To doskonałe wersy.
Zapytam sie nieskromnie Czyje to dzieło - autora czy tłumacza ?
avatar
Rolą rzetelnego tłumacza jest przekład dosłowny - czyli przekład litera po literze i "toćka w toćkę". Jesteśmy dzisiaj na 187 stronie "Złotego cielca" /Wydawnictwo "Udmurtia", Iżewsk 1976/

Ostatnie zdanie tej powieści to końcowa strona 326. Myślę, że w mojej translacji wciąż mieszczę się w bardzo zbliżonym rozmiarze, co oznacza, że to naprawdę uczciwe porządne tłumaczenie.

..............................

Czy myślicie Państwo, że SAMA zdolna byłabym wymyślić coś takiego??

Do pięt obu Autorom nie dorastam!
avatar
Patrząc na Pani  komentarze* zadziorne, lapidarne czasem komiczno- dramatyczne myślę, że to właśnie Pani może  *nam* pokazać  to coś.
Projektant  tworzy,  krawiec szyje, a my kupujemy ciuchy  lepsze/ lub gorsze.
Pisarz tworzy, redaktor dopina wszystko na ostatni guzik, lecz  my czytelnicy nigdy nie wiemy, kto był lepszy; pisarz, czy redaktor. Inaczej rzecz się ma  w przypadku tłumaczenia tekstu.
© 2010-2016 by Creative Media
×