Autor | |
Gatunek | obyczajowe |
Forma | proza |
Data dodania | 2022-01-13 |
Poprawność językowa | |
Poziom literacki | |
Wyświetleń | 605 |
- Czego, do cholery, ode mnie chcesz?
- Tego samego, czego chciał przyjaciel mego dzieciństwa Kolia Osten-Backen od przyjaciółki mego dzieciństwa, polskiej piękności Ingi Zając. I jej miłość zdobył. Ja również pragnę miłości. Chcę, żebyście wy, obywatelu Koriejko, polubili mnie i na znak swej sympatii dali mi milion rubli.
- Won stąd! - niezbyt głośno powiedział Koriejko.
- No i masz! Znowu żeś pan zapomniał, że jestem potomkiem janczarów .*)
I z tymi słowy Ostap podniósł się z miejsca. Teraz rozmówcy stali naprzeciwko. Gospodarz miał szturmowe oblicze, w jego oczach pobłyskiwały białe baranki. Wielki Kombinator serdecznie się uśmiechał, pokazując białe równe drapieżne zęby. Wrogowie podeszli bliżej lampki nocnej, i na ścianę padły ich olbrzymie cienie.
- Sto razy już powtarzałem, - powściągając gniew, powiedział Koriejko, - że żadnych milionów nie mam, i nigdy ich u mnie nie było. Zrozumiano? Zrozumiano? No, to żegnam! Będę się na was skarżył.
- Skarżyć się na mnie nigdy pan nie będziesz, - z naciskiem odparł Ostap, - a wyjść stąd, naturalnie, mogę, tyle że nie zdążę jeszcze dojść do pańskiej Małej Stycznej, jak już z płaczem pan za mną pobiegniesz i będziesz pan lizać moje janczarskie pięty, błagając, bym powrócił.
- A to z jakiej racji?
- Zobaczysz pan, że tak będzie. Tak trzeba, jak to z lubością mawia mój przyjaciel Wasysualiusz Łochankin, bo na tym polega siermiężna istota prawdy. Oto ona!
Wielki Kombinator położył na stole żółtą aktówkę i, powoli rozwiązując jej tasiemki, ciągnął dalej:
- I umówmy się : żadnych ekscesów! Nie możesz mnie pan dusić, nie wolno wam wyskakiwać przez okno i najważniejsze, nie możesz paść na apopleksję. Jeśli tylko wpadnie wam do głowy natychmiast tu wyzionąć ducha, postawicie mnie w idiotycznym położeniu, i przepadną owoce mych długich rzetelnych badań. I tak w ogóle, porozmawiajmy rozsądnie. To żaden sekret, że mnie pan nie lubisz. W życiu nie zdobędę w pańskim sercu tyle, ile od Ingi Zając dostał Kolia Osten-Backen. Z tego powodu nie będę tu wzdychał po próżnicy i nie zacznę obejmować pańskiej talii. Miłosną serenadę proszę uważać za skończoną; ucichły bałałajki, gęśle i pozłacane harfy. Przyszedłem tutaj jako osoba prawna do osoby prawnej. Oto teczka osobowa o wadze plus minus 3-4 kilo. Jest na sprzedaż i kosztuje milion rubli - dokładnie tyle samo, ile z głupiej chciwości nie chcesz mi pan podarować. Kupujcie!
Gospodarz mieszkania pochylił się nad stołem i przeczytał: *Sprawa Alieksandra Iwanowicza Koriejko. Dane gromadzone od 25. czerwca 1930 r. Zakończono 10. sierpnia 1930 r.*
- Co za bzdura! - powiedział, rozkładając dłonie. - Też mi nieszczęście! Raz żeście do mnie przychodzili z jakimiś pieniędzmi, teraz żeś pan wymyślił teczkę. Kupa śmiechu!
- To jak, dojdzie do tej sprzedaży czy nie? - naciskał Bender. - To cena bardzo przystępna. Za kilo świetnych dowodów z dziedziny nielegalnej komercji biorę tylko 300 tysięcy.
- Jakie tam znowu dowody? - po chamsku spytał Koriejko, wyciągając rękę w stronę aktówki.
- Te najbardziej interesujące, - odparł Ostap, grzecznie odsunąwszy jego dłoń. - To świadectwa waszego podwójnego życia i tego, jak bardzo różni się to 46-rublowe, herkulesowskie, wszystkim znane, sowieckie w godzinach od 10:00 do 16:00 życie od tego w godzinach od 16:00 do 10:00, które znam tylko jeden ja. Skalkulował żeś pan całą tę sytuację?
1931
................................................................................
*) janczarzy - elitarne oddziały piechoty tureckiej, często rekrutowane spośród porwanych dzieci /chłopców/ wroga
oceny: bezbłędne / znakomite
Dlaczego?
Bo ta opowieść o nieśmiertelnych poszukiwaczach Złotego Cielca jest jak labirynt -
no, i trafiła kosa na kamień