Przejdź do komentarzyRozdział 26. Pasażer na gapę
Autor
Gatunekobyczajowe
Formaproza
Data dodania2022-02-06
Poprawność językowa
Poziom literacki
Wyświetleń555

C Z Ę Ś Ć   III


OSOBA  CAŁKIEM  PRYWATNA



Rozdział  26.  Pasażer  na  gapę



Przy asfaltowanym podeście peronu Dworca Riazańskiego w Moskwie stał krótki pociąg specjalny, w którym było tylko 6 wagonów: tzw. bagażowy, gdzie zamiast zwykłego bagażu trzymano w  skrzyniach z lodem zapasy żywności, wagaon restauracyjny, z którego od czasu do czasu przez okno wyglądał biały kucharz, oraz salon rządowy. Pozostałe trzy były pasażerskie, i na kanapach pokrytych pasiastymi lnianymi pokrowcami miała się tym razem rozlokować delegacja robotników-stachanowców*), jak również dwie pokaźne grupy zagranicznych i sowieckich korespondentów.


Pociąg gotów był do wyjazdu na uroczystość domknięcia dwóch odcinków  torów - północnego z południowym - Magistrali Wschodniej. Podróż zapowiadała się daleka. Prości przodownicy pracy upychali po bagażnikach swoje kosze podróżne z rozhuśtaną czarną kłódką, a sowiecka prasa, wymachując tekturowymi lakierowanymi sakwojażami, miotała się po peronie.


Obcokrajowcy tymczasem wypatrywali tragarzy, którzy po kolei przenosili do wagonów ich grube skórzane walizy i kufry z kolorowymi naklejkami biur turystycznych i kompanii żeglugowych.


Wszyscy pasażerowie zdążyli już zaopatrzyć się w książkę *Wschodnia Magistrala*, na obwolucie której widniał wąchający szynę wielbłąd. Książkę tę sprzedawano z wózka bagażowego tuż obok pociągu na peronie. Jej autor, dziennikarz Pałamidow, kilka już razy przechodził obok tego stoiska, z dumą patrząc na kupujących. Uważał siebie za znawcę tej magistrali i jechał tam już po raz trzeci.


Zbliżał się czas odjazdu, lecz scena pożegnania w niczym nie przypominała odejścia zwykłego pociągu pasażerskiego. Nie było na peronie żadnych starych bab, nikt nie wysuwał z okna niemowlęcia, aby ten rzucił ostatnie spojrzenie na swojego dziadziusia. Oczywiście, nie było też tym bardziej żadnego dziadziusia, w zmętniałych starych oczach którego przy takiej okazji wyraża się najczęściej tylko strach przed przeciągami na kolei. Naturalnie, nikt też się nie całował. Delegację stachanowców przywieźli działacze związkowi, którzy jeszcze nie zdążyli przerobić problematyki pożegnalnych pocałunków, a moskiewskich korespondentów odprowadzali jedynie koledzy redakcyjni, którzy w takich razach przywykli do samych wyłącznie męskich uścisków dłoni. Dziennikarze obcokrajowi w liczbie trzydziestu gości jechali zaś w pełnym zestawie wraz z żonami i gramofonami, więc nie było komu ich do pociągu odprowadzać.


Uczestnicy całej tej ekspedycji stosownie do powagi chwili porozumiewali się głośniej niż zwykle, bez przyczyny chwytali za swój notatnik i wyrażali pod adresem odprowadzających pretensje, że nie jadą razem z nimi w tak interesującą podróż. W szczególności hałasował dziennikarz Lawłazjan, młody duchem człowiek, w którego kędziorach jak księżyc pośród dżungli lśniła spora łysina.




1931


......................................................................


*) stachanowcy - /od nazwiska jednego z nich, Andrieja Stachanowa/ - tzw. przodownicy pracy, ludzie, którzy wykonywali 100% i więcej tzw. normy; komunistyczny odpowiednik dzisiejszych pracoholików

  Spis treści zbioru
Komentarze (2)
oceny: poprawność językowa / poziom literacki
avatar
Jakoś mi się to kojarzy ze znanymi w naszej niezbyt odległej przeszłości pociągami przyjaźni.
avatar
Niestety, nie wiem, jak się podróżowało pociągiem drużby. Do Kazania nad Wołgą via Moskwa jako studentki UG (na kierunku nauczycielskim były same babki) leciałyśmy samolotem, w kolejnym roku do Leningradu zaś pociągiem międzynarodowym Paryż-Berlin-Warszawa-Leningrad.

To już ostatnia część powieści "Złoty cielec". Przed nami jeszcze tylko 10 rozdziałów.

Odwagi!
© 2010-2016 by Creative Media
×