Autor | |
Gatunek | fantasy / SF |
Forma | proza |
Data dodania | 2022-02-17 |
Poprawność językowa | - brak ocen - |
Poziom literacki | - brak ocen - |
Wyświetleń | 736 |
Dobrze mi było z tymi gamoniami, bo to i o sedes idzie i o zmierzch, co to mi mają ponoć pojąć za żonę. Nie ma to jak porónanie zachodzącego słońca do łabędziej nocy, co to zmierzchem przycicha, ale najpierw głośno chrząka pomidorami wzruszeń, promieniejąc na całym niebie. Po to jest ślub.
Kurde, moim mili kompanioni mówili mi, że ja jestem jakiś obłąkany. Nie dość że przyleciał z odleglejszej galaktyni, dalszej niż zmierzły kapeć, to jeszcze się odgraża - dokonać misji może tylko nasza potęga. A juści. Przecież my przyjechali na tym przedpotopowym rakete, żeby dokonywać misji - mruczeli po bokach. a juści.
Coś mi się zdaje, gotowa była już u stęplicy rebelia. Nachlać się, nagrzmocić, połykać wiagrę. Bo musicie wiedzieć, moi mili że wiagra u nas wynaleziona a ten patent sprzedano Ameryce, za tyle złota ile kilo waży. Tyle że u nas kilo... niechże pomyślę. Z resztą, kogóż obchodzi arytmetyka? Dużo. A wiagra u nas to jak u was cukierek.
Możemy założyć, ze jako dowódca tej całej eskapady nie opracowałem alternatywnych scenariuszy. Założyłęm jedynie - owsze, cóż, moim zdaniem, albowiem itd. Patriotami byliśmy, ale na pokaz tylko jak się okazuje, bo niby nikt nie łyknął benzyny, a już nikomu się nie chciało pracować w naszym Cafe. Tylko że do tego żeśmy jeszcze nie doszli.
Osiedle przypominało obgryziony pomidor. Do ostatniej pestki. Czy to była niedziela? Sam nie wiem. Zgubiłem notes, a kredens, w którym kotłuje się nasza wiedza siedzi nieodgadniony i zadumany. Trudno by go było obudzić.