Przejdź do komentarzyCafe UFO 26
Tekst 127 z 255 ze zbioru: Arcydzieło
Autor
Gatunekfantasy / SF
Formaproza
Data dodania2022-03-09
Poprawność językowa
- brak ocen -
Poziom literacki
- brak ocen -
Wyświetleń654

Zanim zdążuliśmy się jakoś zorganizować, już się rozległo u wrót - Otvreno! Imenem Republiky velime tomuto rohu pro potreby nasi armady!

Całe nasze wojsko brało wtedy udział w działaniach wojennych na innym kontynencie. W wojnie Zulusów, czy coś. Nie wiadomo było, kto ma do nich wyjść, do tych co stanęli u bramy, jak z nimi rozmawiać, i w jaki sposób dążyć do ugody. Nie mam pojęcia na jakiej zasadzie, oddziałowa wyznaczyła do negocjacji trzy osoby. Mnie, księdza, i jakiegoś melepetę, co jako tako potrafił się dogadać po Czesku.

Zeszliśmy na dół. Ja, po makaronie i zupie mlecznej, nie byłem zbyt skory do rozmowy. Upoważniono nas do prowadzenia rozmów, więc postanowiłem że jeśli Czesi postawią na szali browara, nie będę się oglądał ani na alkomat, ani na księdza, tylko po prostu spełnię swój patriotyczny obowiązek.

Ksiądz nawet nie marudził. Schodziliśmy po schodach, na ostatnich schodach zaczął mlaskać.

- Jakby co, to trzeba będzie się z nimi napić - Jakby czytał w moich myślach. Spojrzeliśmy sobie głęboko w oczy. I nie musieliśmy nic mówić.

  Spis treści zbioru
Komentarze (0)
oceny: poprawność językowa / poziom literacki
brak komentarzy
© 2010-2016 by Creative Media
×