Przejdź do komentarzyOglądalność 5
Tekst 239 z 255 ze zbioru: Arcydzieło
Autor
Gatunekfantasy / SF
Formaproza
Data dodania2022-06-09
Poprawność językowa
- brak ocen -
Poziom literacki
- brak ocen -
Wyświetleń539

Przygładziła mokre włosa. Zadarła nosa na bar.

- Też bym się czegoś napiła.

- Do wyboru, do koloru - Odpowiedziałem elokwentnie. Spojrzała na mnie, takie spojrzenie może uruchomić tylko dziewczyna po studiach. Jakby ujrzała ser.

Barman się szybko uwinął z mopem i znowu się znalazł tam, gdzie powinien.

- Rum z colą.

Nalał, zamieszał, dodał kostek lodu.

- To jak ci w końcu na imię?

- Malina. Tak możesz do mnie mówić.

Miała na sobie koszulę męską, z wykrochmalonym kołnierzem. Ubrana skromnie, bardziej jak urzędnik państwowy, taka mimoza z Urzędu Pracy, co, jak jej mówisz budowlanka, to ci pokazuje ofertę w Domu Starców. Minę miała zafrasowaną, niby sum wyciągnięty z wody. Z biżuterii tylko pierścionek. Świecidełko do odstraszania. Cętki parkietu pełzały do niej, toteż błyskotka zajaśniała.

- Napijesz się? - Jeszcze nie gulnęła, wyczekiwała co zrobię.

- Ano, tak - Powiedziałem. Bo co innego miałem powiedzieć?

- To samo? - Nachylił się barman. Przez chwilę pomyślałem, że są w zmowie. Zawsze tak jest, jak cię kto robi w bambuko i potem się pilnujesz. Wydaje ci się że wszyscy są w zmowie. Z resztą, może faktycznie tak jest.

- Colę, ale wolę coś konkretnego. Dolej pan czystej. Po rumie to mi się chce śpiewać szanty.

Moje sugestie przemieniły się w rzeczywistość.


  Spis treści zbioru
Komentarze (0)
oceny: poprawność językowa / poziom literacki
brak komentarzy
© 2010-2016 by Creative Media
×