Autor | |
Gatunek | satyra / groteska |
Forma | fraszka / limeryk |
Data dodania | 2012-03-02 |
Poprawność językowa | |
Poziom literacki | |
Wyświetleń | 2411 |
ć
BABA
Jest na naszym ślicznym świecie
Mnóstwo ludzi - sami wiecie.
Każdy, w tym teatrze bożym,
Swoim życiem książke tworzy.
Jedną stronę z pewnej książki,
A właściwie fragment wąski,
Chciałbym wam przedstawić dzisiaj.
Ta historia to dla Rysia,
Gdyż tak właśnie ma na imię,
Była niczym upał w zimie,
Czymś nieznanym, czymś przedziwnym,
Czymś jak cisza w barze piwnym.
Rysio, gdy wszedł w lata sprawne,
Rzucił swe zajęcia dawne:
Przestał pluć, tam gdzie popadnie,
Przestał gumę żuć szkaradnie,
Przestał robić dziury w drzewie,
Przestał deptać kwiatki w gniewie,
Przestał skakać ze śmietnika,
Przestał robić hełm z nocnika.
Stał się chłopcem miłym, grzecznym,
W zachowaniu swym ststecznym.
Ryś dzień dobry starszym mówi,
Ryś pomocy nie odmówi.
W autobusie z miejsca wstaje,
Gdy ktoś słaby się wydaje
Lub gdy matka stojąc w mękach,
Trzyma dziecko na swych rękach,
Choć dla niego niewygoda,
On ustąpi, rękę poda.
Trochę nadto jest wstydliwy,
Ale miły i uczciwy.
Od swych zajęć wolne chwile
Wśród przyjaciół spędza mile:
Sport, zabawa, śmiech i żarty;
Latem piłka, zimą narty.
Ryś nie szukał swego kwiatka,
Jego siostra, jego matka,
To kwiatuszki, które kocha-
Z nimi tańczy, z nimi szlocha.
-` Po co - myśli - w kłopot wpadać,
Trzeba miłe słówka gadać,
Trzeba przesiadywać w parku,
Trzeba myśleć o zegarku,
Trzeba na spacery chodzić,
Trzeba wzrokiem czule wodzić,
Trzeba szeptać, adorować,
Trzeba rączki wciąż całować.
To za ciężka dla mnie praca,
Człek do domu późno wraca,
Głowa bzdur przeróżnych pełna,
Zamiast mózgu - miękka węłna.
A koledzy, co powiedzą,
Gdy się o tym skądś dowiedzą?
Będą śmiać się, dogadywać,
O szczegóły wypytywać.
Nie, nie pójdę ja tą dróżką,
Nawet gdyby była wróżką
Lub krlówą czy carycą,
Którą kumple się zachwycą,
Ja i tak przy swoim stoję;
Lepiej sam, niźli we dwoje.
Tak przed sobą się zarzekał,
Lecz niedługo Rysio czekał,
By przysięga pełna siły,
W której Rysio do mogiły
Wytrwać pragnie z całej duszy,
To się łamie, to się kruszy.
W dzień słoneczny, w dzień pogodny,
Wietrzyk tylko wiał łagodny,
Rysio wracał z biblioteki.
Tuż przy drzwiach nowej apteki
Poczuł, że ktoś wzrok weń wlepia.
-` Jak to - myśli - kto się czepia?
Czyjże jest ten wzrok obłudny?
Czy ja jestem nagi, brudny,
Że wzrok baczny tego człeka,
Obserwuje mnie z daleka?
Muszę się obejrzeć z wolna,
Skrycie niczym myszka polna`-
Oczy wolno zwrócił w lewo.
Na przeciwko rosło drzewo,
Tuż za drzewem, na chodniku,
Dojrzał dziewcze przy kwietniku.
Oczy w chłopca ma wpatrzone,
Nieco tylko przymróżone,
Gdyż słoneczne, ostre światło,
Wpaść do oka może łatwo.
On już trochę zawstydzony,
Wzrok na chodnik ma spuszczony.
Zwolnił kroku, po czym stanął,
Oczy swe skierował na nią.
Wtem spojrzenia się spotkały,
Chwilę tak w bezruchu trwały.
Rysio stał jak w ziemię wryty,
Niemal wrósł w chodnika płyty,
Jakby w kamień był zaklęty-
Od swych uszu, aż po pięty.
Bo istotnie, dziewcze ładne,
Nie koślawe, nie szkaradne:
Włosy długie, za ramiona,
Skóra lekko opalona,
Oczy bystre i zielone,
Usta lekko rozchylone,
Nad oczami brwi cieniutkie,
Piersi duże, okrąglutkie,
Mały pieprzyk tuż przy brodzie,
Pieprze zawsze były w modzie,
Delikatny, mały nosik,
Miły, sympatyczny głosik.
Krótko mówiąc, ta dziewczyna
Słodki lizak przypomina
I gdy spojrzysz na tą słodycz,
To jak głodny wilk na zdobycz,
Która jest w zasięgu pyska,
Prawie w paszcze ci się wciska,
Lecz nie wolno jej skosztować
Ni polizać, ni spróbować;
Język oblizuje usta,
W głowie rodzi się rozpusta,
Ślina ścieka ci na szyję,
Dusza w środku z bólu wyję,
Krew rozgrzana do białości,
Mięśnie sztywne niczym kości.
Tak też Rysio patrzył, płonąc,
Niemal ogniem z oczu zionąc,
Stał w bezruchu i milczeniu;
Pół w rozkoszy, pół w cierpieniu.
Cichuteńko rzekł do siebie:
-` Czuje się jak w `siódmym niebie`.
Radość we mnie wzbiera taka,
Iż każdego nieboraka,
Moczymordę czy złodzieja,
Darmozjada lub ochleja
Mógłbym ucałować szczerze-
Tak od serca, w dobrej wierze.`-
Wtem nadbiegła koleżanka;
To dopiero niespodzianka!
Równie ładna i milutka,
Trochę niższa, lecz śliczniutka.
I w rozmowę wnet się wdały,
Tak jak ptaszki szczebiotały,
Po czym wolno, bez pośpiechu,
Szły ulicą pełne śmiechu.
Gdy do Rysia to dotarło,
Serce niemal w nim zamarło.
Krzyknął nagle -` Na mą duszę,
Z nią pozostać chcę i muszę!
Taka śliczna, taka ładna,
Albo ona, albo żadna!-`
Nagle z przodu coś błysnęło,
Jakieś światło skądś trysnęło
I przed chłopcem stanął dziwak.
Był ubrany jak na biwak,
Ale w kilku punktach drobnych
Był do skałta niepodobny:
Miał czapeczkę w kształcie koła
Nasuniętą na pół czoła,
Buty długie, na obcasach,
Jakie mieli zbóje w lasach,
Był grubawy, niewysoki,
Wąs miał kręty niczym loki,
Uszy duże, oczy piwne-
Jednym słowem wszystko dziwne.
-`Kłaniam się do samych nóżek` -
Wyrzekł.- `Jestem Wróżek.
No, niech ciebie to nie dziwi,
Tak jak wy, tak i my prawdziwi.
Wróżki może bardziej znane,
Bo to baby - te są cwane!
Lubią nos w nie swoje sprawy
Wtykać choćby dla zabawy:
Kto z kim, jak i komu,
Gdzie to było, a co w domu,
Kto z kim sypia, z kim się budzi-
Tak zupełnie jak u ludzi.
Jest różnica między nami,
Jak to między wróżbitami;
Z rączki wróżą Wróżki,
My wróżymy z nóżki.`-
Rysio bliski był omdlenia,
W głowie cały świat się zmieniał,
Galimatias, pomieszanie,
Za pytaniem wciąż pytanie:
-`Kim jest dziwny ten jegomość?
Czy on zawrzeć chce znajomość?
Po co przyszedł? Skąd przybywa?
W jakiej sprawie się odzywa?
Nie ma na nie odpowiedzi,
Jakaś pustka w głowie siedzi.
Co ma robić? Co ma czynić?
Kogo za to wszystko winić?
A dziewczyna? A gdzie ona?
Czy już bardzo oddalona?`-
Bacznie w dal przed siebie spojrzał,
Lecz swej lubej już nie dojrzał.
W strachu wszystkie siły sprężył,
Niczym sokół wzrok wytężył.
Patrzy, śledzi, ciągle szuka,
Niemal wzrokiem w ludzi puka.
Nagle znalazł, jest kochana!
Prawie upadł na kolana.
Chciał zawołać, coś powiedzieć,
Przecież ona musi wiedzieć,
Że on kocha, że pożąda,
Że on za nią tak wygląda;
Niech przystanie, niech poczeka,
Niech od niego nie ucieka.
Ruszył szybko, lecz w pół kroku
Poczuł ucisk w lewym boku.
-`Stój!`- rzekł Wróżek.-` Dokąd bierzysz?
Czy ty w bajki już nie wierzysz?
Czy dla ciebie moja postać,
To nie powód, aby zostać?
Chcę pogadać z tobą szczerze
O twym życiu w znacznej mierze
Ale także o miłości,
Szczęściu, zdrowiu i radości.
Słuchaj więc uważnie tego,
Co wypływa z serca mego.
Gdy przysięgę swą składałeś,
Wytrwać w niej na wieki chciałeś.
Ja słyszałem twoje słowa -
Była to stanowcza mowa.
Powiedziałem tak do siebie,
O czym nikt na szczęście nie wie:
`W nim jest jakaś moc i siła,
Wcześniej połknie go mogiła,
Niż przysięgę, którą złożył,
Gdzieś na śmietnik by położył.`
A ty co? Tyś męszczyzna?
Obezwładnia cię golizna?
A gdzie honor? Gdzie zasady?
Jednej babie nie dasz rady?
Ty nad sobą się zastanów!
Chcesz być jednym z tych baranów,
Którym w takt babiego palca,
Mózg pod czaszką tańczy walca?
Wiem co myślisz: ` Taka baba,
Niczym kwiatek, śliczna, słaba.`
Ale kiedyś z tego kwiata,
Czart ukręcił na was bata!
Z takiej baby to ci żona
...jest jak diabeł...bez ogona.
W domu piekło masz codziennie,
A na obiad wciąż niezmiennie,
Poznasz to po babim głosie,
Babi ozór w babim sosie.
Nie zazdroszczę ja nikomu,
Kto ma babe w swoim domu.
Pomyśl! Przejrzyj! Oprzytomnij!
Bez miłości chwile wspomnij,
Kiedy wolny umysł, dusza,
Kiedy szczęścia nikt nie wmusza.
Radość spływa na człowieka,
Kiedy sam na siebie czeka,
Kiedy panem sam dla siebie,
Kiedy o swym własnym chlebie
Decyduje wedle woli;
Na co zechce, sam pozwoli.
No, odezwij się, odpowiedz,
Nie bądź jak to stado owiec,
Które ciągle tam podąża,
Gdzie głupawy baran zdąża.`-
Rysio w dal bacznie spoglądał,
Swej kochanej wciąż wyglądał.
Ona w tył się oglądneła,
Głową lekko mu skineła.
Rysio na nic już nie bacząc,
Z tej radości prawie płacząc,
Nic nie słysząc, nic nie czując,
Miłość w sercu pielęgnując,
Pobiegł za nią, tak bez słowa.
Zbędna była Wróżka mowa,
Który będąc w wielkim gniewie,
Cicho mruknął sam do siebie:
-`Kto w miłości wpada szpony,
Ten na zawsze już stracony.`-
Machnął ręką, w złości kwiknął,
Po czym nagle zniknął.
A co dalej, ktoś tam powie.
A co dalej, niech już każdy sam dopowie.
oceny: dobre / bardzo dobre
oceny: dobre / dobre
oceny: bezbłędne / znakomite
Perlą się mądrościami, pienią pysznym humorem, są po szampańsku upojne, mają nienaganną formę i w świat niosą cudowne optymistyczne doskonałe przesłanie: KOCHAJMY SIĘ :)
Aplauz na stojąco!
Kto ma babę w swoim domu
/i niżej/
Radość spływa na człowieka,
Kiedy sam na siebie czeka!
(patrz finalne akordy)
O, Boziuniu :)
Piszemy:
S K A U T - z angielskiego na nasze zuch/harcerz/pionier /i dlatego angielską pisownię musimy tu uszanować/
M Ę Ż C Z Y Z N A
/bo, choć szczy, to w nim tężyzna/
Ona w tył się O G L Ą D N Ę Ł A,
Główką lekko mu S K I N Ę Ł A.
/per analogiam do machnęła, dźwignęła, splunęła, stanęła, wynajęła, zmięła itd., itp./
Zamieszanie w przecinkach w tej "BABIE" oraz te nieliczne potknięcia ortograficzne w niczym
ABSOLUTNIE W NICZYM
nie umniejszają wirtuozerii i maestrii, z jaką bajeczka ta pyszna została napisana.
Aplauz na stojąco!
A te chłopy-draby??
Każdy mocno słaby!