Autor | |
Gatunek | romans |
Forma | proza |
Data dodania | 2012-03-11 |
Poprawność językowa | |
Poziom literacki | |
Wyświetleń | 2813 |
Ich układy zawsze były nienormalne. Popieprzone... jak cała ich `rodzina`. Niby modelowo 2+2. Ale jak inaczej nazwać małżeństwo, w którym żona się puszcza z ogrodnikiem i rodzi mu pięknego synka a mąż kilkanaście lat później figlując z pokojówką zostaje ojcem dziewczynki. Jak to się stało, że po tych zdradach wciąż byli ze sobą tyle lat i wspólnie wychowywali owoce swojej zdrady, jak jedna szczęśliwa rodzina? Nienawidził tych pozorów, którymi owiane było małżeństwo jego rodziców a które kazali mu utrzymywać przy każdym wspólnym publicznym wystąpieniu. Nienawidził faceta, którego matka kazała mu nazywać ojcem a słowo to więzło mu w gardle i dusiło go za
każdym razem, gdy się tak do niego zwracał. Nienawidził wspomnień, jak w dzieciństwie zabiegał o jego uwagę i uczucia. Nienawidził tego, jak okłamywali tą maleńką dziewczynkę i jak jemu kazali ją okłamywać. Dużo było w nim tej nienawiści. Długo się ona kumulowała. Zawsze myślał, że kiedyś przeleje ją na swojego `tak zwanego ojca`, zaleje go nią, utopi go w niej. Teraz nie będzie miał już okazji...
Stał na cmentarzu wśród kilku żłobników trzymając za rękę swoją siedemnastoletnią `tak zwaną siostrę` a dwa metry od niego zionęła czeluść, w której już za kilka chwil znikną na zawsze ciała jego matki i mężczyzny, który łożył spore pieniądze na jego wychowanie, ale zawsze był dla niego zimny jak kamień. Nie wiedział, jakie uczucia są w nim silniejsze, żal po straconej matce czy radość, że wypadek, który jej odebrał życie będzie początkiem jego życia.
Przytulił zapłakane dziewczę, które od zawsze było jego małą siostrą i opiekuńczo pocałował je w czoło. Już prawie po wszystkim. Ostatnie grudy ziemi padły na grób pogrzebując symbolicznie jego przeszłość. Artur pociągnął za rękę Kamilę w stronę czarnej limuzyny, gdzie czekał na nich szofer. Wsiedli do niej a kierowca ruszył w stronę nowo odziedziczonej willi na plaży. Gdy tam dotarli pierwsze kroki skierował do odziedziczonego barku, gdzie nalał sobie szklankę odziedziczonej whisky. Wzniósł toast do gigantycznego portretu zmarłego pana domu dumnie wiszącego nad kominkiem i zasiadł w fotelu na jego miejscu.
W pokoju na górze Kamila opłakiwała stratę swoich ukochanych rodziców. Dorastała w domu wypełnionym miłością. Rodzice zawsze dawali jej tego, czego chciała a ona była posłusznym dzieckiem, takim, które próbuje zaspokoić wszystkie oczekiwania rodziców. Nie wiedziała, że jej matką była rozwiązła pokojówka, która po jej urodzeniu dostała czek na sporą sumkę, aby ją zostawiła i zniknęła z jej życia raz na zawsze się jej wyrzekając. Ona w przeciwieństwie do Artura żyła w bańce mydlanej, do której prawda nie miała dostępu. Szczęśliwa rodzina, ta sama, która dla niego była tylko kłamstwem, dla niej była rzeczywistością. Na nią ojciec zawsze patrzył łagodnym okiem a matka po prostu ją kochała. Tak było. Kochała ją jak własną córkę.
***
Następnego dnia obudził się z lekkim kacem. Ubrał dresowe spodnie i z niechlujnie potarganymi włosami zszedł na dół do ogromnego salonu. Nalał sobie drinka i wyszedł na zewnątrz. Położył się na leżaku przy basenie i walczył ze skutkami nadużycia alkoholu. Słońce paliło nieznośnie a woda odbijała refleksy strzelając rozbłyskami prosto w jego oczy. Robiąc daszek z dłoni spostrzegł, że w jego kierunku zmierzają dwaj mężczyźni. Byli to Troy i Wilbour - jego znajomi. Powitał ich ledwie zauważalnym skinieniem głowy. Na chwilę zniknęli w salonie by dołączyć do niego z drinkami.
- Masz szczęście, stary - głosem pełnym refleksji rozpoczął Troy.
- Masz chyba spatrzone pojęcie szczęścia - odpowiedział Artur.
- Pomyśl tylko, w jednej chwili stałeś się właścicielem tego wszystkiego. Nie musisz się już przejmować odgrażaniem się staruszka, że Cię wydziedziczy jak zrobisz to czy nie zrobisz tamtego. Masz go z głowy. Pozbyłeś się go i to w wielkim stylu.
- To był wypadek. Zginęli w nim moi rodzice. Normalni ludzie w takich sytuacjach składają kondolencje, nie gratulacje.
- O.K., przykro mi, stary. Widać, że jesteś pogrążony w żalu - w głosie Troy`a dźwięczał sarkazm.
- Pozory często mylą - odpowiedział Artur i poprawił się na leżaku.
- Czy to taka żałoba, która wyklucza odrobinę rozrywki wieczorem? Bo wiesz, moglibyśmy zaprosić jakieś dziewczęta z miasta i wypić parę drinków wieczorem przy basenie, a później kto wie...
- Wszystko jedno. Mój plan na wieczór to pić, więc co za różnica, czy będę pić sam czy z wami.
- Towarzystwo jest nie bez znaczenia. Przyprowadzimy takie, które poprawi ci humor, obiecuję - Wilbour włączył się do rozmowy.
Artur nie odpowiedział. Było mu wszystko jedno. Jedyne co chciał dziś robić to leżeć przy basenie i odpędzać od siebie myśli jak natrętne muchy.
Z drzwi prowadzących do salonu wyłoniła się Kamila ubrana w strój kąpielowy z białym ręcznikiem przewiązanym na biodrach. Początkowo nie zauważyła ich, ale czując na sobie ich wzrok odwróciła się i podeszła się przywitać.
Artur uśmiechnął się do niej ciepło:
- Jak się dziś czujesz?
- Lepiej, jeśli można tak powiedzieć - jej oczy się zaszkliły - Postanowiłam utopić smutne myśli, ale w nieco inny sposób - wskazała na opróznioną w dwóch trzecich butelkę whisky.
- Każdy ma swój sposób na uporanie się ze smutnymi myślami, mój jest taki - mówiąc to zrobił minę niewiniątka.
- Jeśli działa, to O.K. Troy, Wilbour - zwróciła się do znajomych Artura - miło widzieć, że Artur ma w was wsparcie w tych trudnych chwilach.
- Można na nas liczyć. Przyjdziemy go wspierać również wieczorem. I kilka innych osób - odparł Troy.
- Artur, chyba nie robisz imprezy w dzień po pogrzebie rodziców?
- Nie robię nic prócz leżenia. Jeśli ci dwaj chcą wykorzystać basen do jakichś swoich orgii nic mnie to nie obchodzi. Nie mam zamiaru brać w tym udziału.
- Inaczej się umawialiśmy! - oburzył się Wilbour.
- Nie umawialiśmy się - Artur leżał nalal niewzruszony - Udostępniam wam miejsce. To, czy zaszczycę was swoim towarzystwem to całkiem inna historia.
- Artur... - próbowała oponować Kamila.
- Zabiorę Cię na kolację w mieście, jeśli będzie Ci to przeszkadzać, obiecuję.
Kamila bez słowa odwróciła się i skierowała w stronę drabinki, po której powoli weszła do basenu.
Troy i Wilbour długo na nią patrzyli, aż w końcu Troy zdobył się na odwagę by zapytać:
- Będziesz miał coś przeciwko, jeśli umówię się z Twoją siostrą?
Artur spojrzał na niego niedowierzająco.
- Chcesz wyrwać moją siostrę?
- Stary, gdzie ty byłeś przez ostatnie 5 lat? Jeszcze nie zauważyłeś, że zniknęły jej pryszcze a urosły jej cycki? Musisz przyznać, że twoja siostra to niezła laska. Patrz na te wypukłości. Jędrne, duże piersi, kształtne pośladki, smukłe, długie nogi. Jak możesz tego niedostrzegać?
- To moja siostra, nie patrzę na nią jak na obiekt seksualny. I ty też tak na nią nie patrz, bo gwarantuję ci, że nie dopuszczę do spełnienia twoich sprośnych fantazji.
- Czemu nie? Jesteśmy jak rodzina. Chyba nie chcesz, żeby taki skarb wpadł w niepowołane ręce? - odparł Troy z przekąsem.
- Zapomnij. Jeśli zostaniesz ostatnim facetem na ziemi ona zostanie dziewicą.
Wilbour wybuchnął śmiechem. Troy poczuł się nieco urażony. Szybko jednak wytłumaczył sobie, że błogosławieństwo Artura nie jest mu właściwie do niczego potrzebne. Miał nieco mylne przeświadczenie, że kobiety nie potrafią mu sie oprzeć. Faktycznie, był przystojny, ale potrafił się też zachować jak prawdziwy palant.
- Postaraj się wieczorem być w lepszym humorze - Wilbour przerwał chwilę milczenia, która zaczęła się robić niezręczna. - My idziemy po damskie towarzystwo. Postaraj się ich nie odstraszyć swoją żałobą. Atrur podniósł dłoń w geście obojętnego pożegnania. Oczy miał zamknięte. Przez chwilę wsłuchiwał się w oddalające się odgłosy ich rozmowy i coraz odleglejsze kroki. Gdy te umilkły całkowicie skoncentrował się na sposobie w jaki ciepłe promienie słońca pieściły jego skórę. Usnął.
***
Obudziły go zimne krople wody spadające na jego brzuch. Otworzył oczy. Przez chwilę oślepiło go słońce. Gdy jego źrenice przyzwyczaiły się do światła spostrzegł, że pochyla się nad nim Kamila, a z jej włosów i twarzy ściekają na niego zimne krople wody.
- Pobudka. Spiekło cię słońce - powiedziała. - Powinieneś się czymś okryć. Przynieść ci koszulę czy coś?
Patrząc na nią przypomniał sobie słowa Troy`a. Faktycznie miała świetną figurę i apetycznie brązową opaleniznę kontrastującą z dwuczęściowym strojem kąpielowym w żywym, żółtym kolorze. Chyba faktycznie umknął mu ten moment, kiedy z brzydkiego kaczątka, któremu kiedyś przypalił kucyka zapalając pierwszego papierosa w wieku 15 lat (a które od razu się rozbeczało i pobiegło na skargę do tatusia, który spuścił mu wtedy niezłe lanie) wyrosła naprawdę piękna młoda kobieta. Miała włosy w kolorze czekolady z jasnymi refleksami. Jej oczy, które teraz patrzyły na niego z troską, miały morski kolor. Były dni, kiedy wydawały się niebieskie i takie, w które mógłby przysiąc, że są zielone. Pomyślał, że Troy miał rację, Kamila była niezwykle seksowna lecz zaraz potem zawstydził się tej myśli i próbował ją odgonić, jak wszystkie inne. Niestety nie udało mu się jej pozbyć, bo oto stała przed nim w skąpym stroju a on nagle nie mógł przestać się zastanawiać jakie tajemnice skrywają przed nim te maleńkie strzępki materiału.
- Artur?
- Tak, tak. Pójdę do salonu - zebrał całą swoją wolę, by nie ulec pokusie sprawdzenia.
***
Wieczorem w ogrodzie zapaliły się miękkie światełka latarenek. Wciąż było ciepło, więc Artur ubrał losowo wybraną z szafy koszulę (padło na koszulę w hawajskie wzory), którą zapiął niedbale na kilka guzików oraz szorty. Zszedł do salonu, gdzie Troy opowiadał z pasją jakąś wymyśloną na poczekaniu historyjkę kilku wpatrzonym weń kobietom. Troy był showmanem i lubił być w centrum uwagi. Wilbour zawsze starał się za nim nadążyć, ale jego wymuszone żarty z reguły budziły niesmak. Kiedy Artur wchodził do salonu skupił na sobie uwagę zaciekawionych dziewczyn. Obrzucił je krótkim spojrzeniem i tyle już wystarczyło, by stwierdzić, że wszystkie są ubrane w nieprzyzwoicie krótkie sukienki z nieproporcjonalnie głębokimi dekoltami. `Desperatki` - pomyślał. Troy był wyspecjalizowany w wyławianiu kobiet, które zrobiłyby wszystko by złapać jakiegoś bogatego faceta. Cała ich trójka chętnie korzystała z naiwności tych dziewczyn, które tak łatwo było mamić wizją bogactwa i luksusu. Nie musieli się nawet zbytnio wysilać by zabrać którąś z nich do domu na noc. Nie musieli długo prosić, aby któraś z nich spełniła ich najbardziej wyuzdane życzenia.
Wciąż czując na sobie kobiece spojrzenia Artur podszedł do barku i sięgnął po szklankę. Czuł się teraz jak dziki myśliwy; wiedział, że jeśli tylko zechce może nasycić swój apetyt. Jednak dziś nie był głodny. Odkąd się obudził czuł w sobie tylko obojętność. Zapragnąwszy odrobinę prywatności wyszedł się przewietrzyć. Przy basenie zauważył Kamilę.
Siedziała na tym samym leżaku, na którym on spędził całe dzisiejsze popołudnie i patrzyła na przezroczystą taflę wody. Ubrana była w krótkie szorty i rozciągnięty biały T-shirt, pod którym delikatnie rysowała się koronka jej różowego stanika. Wyglądała tak naturalnie, że niemal nierealnie na tle wypicowanych, ryczących panien z salonu. Podszedł do niej i bez słowa objął ją silnym ramieniem, a ona chętnie się w niego wtuliła. Kilka słonych łez spadło na jego tors i choć były zaledwie ciepłe on czuł, że go parzą. Nie bardzo wiedział jak ją pocieszyć. Na myśl przychodziły mu same tandetne banały. Owszem, miała siedemnaście lat, ale nie była głupia. Przez dłuższą chwilę bezskutecznie szukał słów. Ostatecznie przycisnął ją do siebie jeszcze mocniej i łamanym głosem wyszeptał jedyne, w co sam wierzył:
- Zaopiekuję się tobą, przysięgam.
Otarła oczy.
- Nie chcę siedzieć sama. Czy mogę zostać i napić się z wami?- normalnie nie pozwoliłby na to, ale teraz zrobiłby i zgodziłby się na wszystko, byle poczuła się lepiej. Sam nalał jej pierwszą szklankę, którą wypiła na raz, robiąc kwaśną minę i mrużąc oczy, wywołując tym radość zgromadzonych. Obserwował ją dłuższą chwilę. Patrzył, jak Troy nalewa jej kolejnego drinka, jak ona uśmiecha się do niego z wdzięcznością...
- Hej, słyszałam co się stało. Musi ci być naprawdę ciężko. Straciłeś obydwoje rodziców naraz, do tego to stało się tak nagle - odwrócił się i zobaczył ładną blondynkę w sukience tak dopasowanej, że gdyby była choć odrobinę ciaśniejsza musiałaby być jej skórą.
- Nie byliśmy zbyt blisko - powiedział obojętnie.
- Troy i Wilbour mówili, że jesteś przygnębiony. Czy mogę jakoś poprawić ci humor?- zapytała patrząc mu w oczy i lekko muskając jego ramię opuszkami palców.
Artur nie miał w zwyczaju tracić okazji. Przygotował nieznajomej blond piękności w ostrym, wieczorowym makijażu mocnego drinka, chwilę rozmawiali (nie pamiętał o czym) a potem udali się do jego sypialni.
***
Adrianna zamkęła za sobą drzwi. Kołysząc biodrami przemierzyła pokój i podeszła do Artura. Chwyciła kołnierzyk jego hawajskiej koszuli i przyciągnęła go do siebie, po czym złożyła na jego ustach gorący pocałunek zakończony lekkim ugryzieniem jego dolnej wargi. Zsunął delikatnie prawe ramiączko jej sukienki a następnie to samo zrobił z lewym. Czarna sukienka opadła na podłogę niczym kurtyna, a jej uwolnione, pełne piersi zakołysały się delikatnie. Artur przez chwilę cieszył oczy tym widokiem, po czym usiadł przed nią na krawędzi łóżka i niespiesznie, celebrując chwilę, zaczął zsuwać jej koronkowe majteczki po idealnie zaokrąglonych biodrach. Chwilę potem opadły one na jej kostki i Artur mógł ją przez chwilę podziwiać nagą, zanim wspięła się na łóżko i usiadła na nim. Rozpięła powoli trzy guziki, na które zapięta była jego koszula. Wsunęła koniuszki palców w jego shorty. Pochyliła się nad nim a jej włosy opadły na jego brzuch pieszcząc go delikatnie.
*** Bardzo proszę o obiektywną ocenę. Pisać dalej czy dać sobie spokój?
oceny: dobre / dobre
Jednak co do treści... hmm... przypomina mi to "Dynastię", "Powrót do Edenu" czy coś w tym stylu. Bogate elity, baseny, drinki, kuso ubrane dziewczęta, związki kazirodcze i rodzinne tajemnice. Jak dla mnie to ciut za mało, jednak sądzę, że niejednemu się spodoba. Pisz, wprawek nigdy za dużo.
Pozdrawiam.
oceny: bardzo dobre / bardzo dobre