Przejdź do komentarzyDeoporoza
Tekst 255 z 255 ze zbioru: Mioklonie
Autor
Gatunekpoezja
Formawiersz biały
Data dodania2023-08-29
Poprawność językowa
- brak ocen -
Poziom literacki
- brak ocen -
Wyświetleń307

powierzchnia wygląda nieestetycznie, jest pobrużdżona.

chłopstwo pańszczyźniane, jak przed wiekami,

odkłada radłem skiby. paru chcedobrzyków

sypie światłem, sadzi promienie.


przejmować się nieuchronnością? skąd! to tylko

mózg, małorodne spłachetko zbyt obficie

schlustane herbicydami. co prawda wykroiłem

z niego wszelką religijność (ranka była tak mała,

że nawet nie musiałem jej traktować jodyną)

– ale to nadal nic wartego uwagi.


dzierżawić, by inny obrabiał, czerpał zyski?

a kto normalny chciałby podjąć ryzyko,

wnieść się na teren, gdzie rzeszotowieje wielka

figura o trzech brodatych głowach? nie ma głupich,

jeszcze runie któraś! albo wszystkie naraz!


obracająca się w ruinę wyznaniatrapa od dawna

grozi zawaleniem. to padnie,  tylko patrzeć,

jak obróci się w gruzy!


oracze w lnianych koszulach z czcią omijają statuę,

ich pomagierzy szykują zamach: dwieście ziaren słońca

podłożone pod dziurawe fundamenty!


czekam na detonację, na żniwa?


część, w której stoi posąg jest naprawdę szpetna.

gdybym chciał się jej definitywnie pozbyć – zaprosiłbym

przechodniów. niech idą, by zadeptać na miazgę,

przypadkowi turyści, zabłąkańcy, zmarznięci taternicy

co zmylili drogę, kawalkady pątników i kryminalistów,

niech suną w moje niebezpieczne nic.

  Spis treści zbioru
Komentarze (0)
oceny: poprawność językowa / poziom literacki
brak komentarzy
© 2010-2016 by Creative Media
×