Autor | |
Gatunek | publicystyka i reportaż |
Forma | artykuł / esej |
Data dodania | 2023-10-28 |
Poprawność językowa | - brak ocen - |
Poziom literacki | - brak ocen - |
Wyświetleń | 328 |
Entuzjazm, uniesienie, furiacki optymizm, te nader entuzjastyczne określenia zbiorowego stanu ducha po wyborach, te sformułowania na wyrost, przesadne lecz usprawiedliwione ośmioletnią przerwą od normalności, odmieniane były przez wszystkie przypadki; znowu byliśmy w centrum międzynarodowej uwagi, a świat przecierał zdumione oczy z powodu oszałamiającej liczby głosujących.
Bezpośrednio po ogłoszeniu wyników pisowskie ugrupowanie miało świadomość porażki. Przyznawało się do upadku marzeń o dalszym ujeżdżaniu społeczeństwa i było skłonne do spuszczania z tonu.
Lecz zgubił nas niepotrzebny tryumfalizm. Z dumą, lubością, a wręcz z ostentacyjną satysfakcją, napawaliśmy się zachwytami nad obywatelską frekwencją; widokiem tłumu koczujących w kolejce do wyborczego zwycięstwa. Głodni wymierzana kar, obiecywaliśmy przegranym mało rajski żywot w kratkę.
Tak było w dniu pierwszym. W dniach następnych rosło niecierpliwe oczekiwanie szybkiej konsumpcji odniesionego tryumfu. Tymczasem żądania natychmiastowych rozliczeń podziałały na pisowski elektorat zwarciem szeregów. Mobilizująco i dalszym okopywaniem się na zagrożonych pozycjach. Butnym sprzeciwem wobec przytłaczających wyników zjednoczonej opozycji. Kurczowym trzymaniem się zawłaszczonych stołków i desperacką obroną przed odsiadką. Zwyczajowym zakłamywaniem rzeczywistości.
Wizja więziennego pobytu prześladowała ich od zawsze i należało walczyć z nią do upadłego. Choćby poprzez opóźnianie przekazania władzy, Choćby za pośrednictwem wygłówkowania sposobu na ponowne rozpisanie wyborów. Lub na głosowaniu do chwili, gdy PiS osiągnie sejmową większość i chora myśl prezesa nieudaczników stanie się wreszcie jego ulubionym koszmarem.