Autor | |
Gatunek | publicystyka i reportaż |
Forma | proza |
Data dodania | 2023-11-22 |
Poprawność językowa | - brak ocen - |
Poziom literacki | - brak ocen - |
Wyświetleń | 294 |
Szliśmy z kijkami z żoną pośród pustych listopadowych pól i łąk, w zarośniętym dzikimi olchami i wierzbami pejzażu, starym, jeszcze z czasów Gierka, dzisiaj już rzadko uczęszczanym asfaltem, kiedy po drugiej stronie jezdni za nieczynnym przejazdem kolejowym zza zakrętu pojawił się jakiś cały na czarno, wysoki, chudy jak szczapa człowiek wymachujący swoją - też czarną - pustą szmacianą torbą. Szedł utykając, więc żona powiedziała:
- Co on tutaj robi?
A kiedy przejechał między nim a nami dostawczak, ten człowiek do nas zawołał:
- Przepraszam! Czy mogę o coś zapytać?
Zatrzymaliśmy się, a on przeszedł na naszą stronę, i wtedy oprócz świszczącego gila w jego nosie usłyszeliśmy zaskakujące słowa:
- Gdzie tu jest policja?
W konsternacji spojrzeliśmy po sobie, a żona powiedziała:
- Dobre kilkanaście kilometrów stąd. Widzi pan tamtą pomarańczową estakadę daleko za tymi zaroślami? - i jednym z kijków wskazała mu kierunek patrzenia. - Tam ma pan przystanek autobusowy do miasta. Ma pan chusteczkę?
- Nie mam...
Żona zaczęła grzebać w swojej torebce, w końcu znalazła papierowe chusteczki i mu je wręczyła ze słowami:
- Ma pan gila w nosie.
- Przepraszam... Najmocniej przepraszam...
Wydmuchał nos i znowu usłyszeliśmy:
- Gdzie tu jest policja? Nie mam pieniędzy ani dowodu osobistego. Może kilometr stąd zostałem okradziony...