Przejdź do komentarzyMoje sąsiedztwo z przyszłym agentem
Tekst 27 z 27 ze zbioru: Wspomnienia i opowiadania
Autor
Gatunekpublicystyka i reportaż
Formaartykuł / esej
Data dodania2024-01-24
Poprawność językowa
Poziom literacki
Wyświetleń435

MOJE SĄSIEDZTWO Z PRZYSZŁYM AGENTEM*


Kiedy jesienią 1983 roku wprowadzałem się do mieszkania w wieżowcu przy ulicy Oficerskiej we Wrocławiu, sąsiadami piętro niżej była rodzina kapitana Kaczmarka, według mojej ówczesnej wiedzy trenera ciężarowców w Wojskowym Klubie Śląsk „Śląsk Wrocław”. Sąsiedzi niezwykle spokojni, niewadzący nikomu, jednak moją uwagę zwrócił ich siedmioletni wówczas synek Tomek, wyjątkowo sympatyczny blondynek, króciutko ostrzyżony z lekko odstającymi uszami. A zwróciłem uwagę na niego dlatego, że jego grzeczność idealnie harmonizowała z żywiołowością, a nawet naturalną łobuziakowatością. Po prostu tego chłopca nie dało się nie lubić. Najczęściej spotykałem go przy podwórkowej piaskownicy, do której chodziłem z dwoma malutkimi synkami, przed którymi Tomek popisywał się swoimi resorakami. Potem przez wiele lat spotykałem go na klatce schodowej lub przed blokiem; zawsze miał na ramionach wielką torbę ze sprzętem pływackim i zawsze śpieszył się na trening. O ile dobrze pamiętam, czterokrotnie zdobywał wicemistrzostwo Polski juniorów w pływaniu, raz ustanowił rekord Polski juniorów i o mały włos nie został olimpijczykiem.

W 1995 roku, kiedy Tomek skończył sąsiadujące z nami VII Liceum Ogólnokształcące, przestałem go widywać i prawdę mówiąc, nie widziałem go do dzisiaj. Z czasem dowiedziałem się, że trafił do policji w ramach odbywania tak zwanej wojskowej służby zastępczej. A kiedy na sąsiadującym skrzyżowaniu ulicy Gajowickiej z Hallera w 1998 roku zdarzył się tragiczny wypadek samochodowy z ofiarą śmiertelną, słyszałem, że Tomek był jego współsprawcą.

Gdy w naszym życiu publicznym w roku 2007 zrobiło się głośno o tak zwanej aferze gruntowej, a jednym z jej głównych negatywnych bohaterów był agent Centralnego Biura Antykorupcyjnego Tomasz Małecki, nigdy w życiu bym nie pomyślał, że to jest „nasz” Tomek. Co prawda w prasie pisywano, że jest to wrocławianin, że mieszkał w wieżowcu w pobliżu placu Powstańców Śląskich, a ponadto był absolwentem VII Liceum Ogólnokształcącego, to w żaden sposób nie kojarzył mi się z Tomaszem Kaczmarkiem, gdyż nadal miałem go w pamięci jako młodego, sympatycznego chłopca, a potem młodzieńca. I tak było do czasu, kiedy któregoś dnia w „Gazecie Wyborczej” relacjonującej tę aferę pojawiło się zdjęcie agenta Tomka z okresu nauki licealnej. Nie miałem wówczas najmniejszej wątpliwości, że agent Tomek to mój dawny sympatyczny sąsiad, szczuplutki blondynek z lekko odstającymi uszami. Jego aktualny wizerunek, często pokazywany w środkach masowej komunikacji, w żaden sposób nie przystawał do fotografii sprzed lat, a jedynie tajemniczy uśmiech pozostawał ten sam. Po prostu przeżyłem szok!

I właśnie wtedy zacząłem zdawać sobie sprawę z tego, co pisowska machina propagandowa, prymitywna manufaktura hejtu i nienawiści, może zrobić z młodym, sympatycznym chłopakiem, obiecującym sportowcem. Jakich środków musiała użyć, by na początku zmanipulować, a potem zdemoralizować do szpiku kości tego młodego, chyba dobrego człowieka. Bo przecież nikt nie rodzi się łotrem i złoczyńcą, a tylko wizja bycia kimś bardzo ważnym, a przy tym bezkarnym, wsparta społeczną presją zdeformowanego otoczenia może tak wypaczyć osobowość młodego człowieka.

Blichtr, nieograniczony dostęp do środków finansowych, naiwna potrzeba szpanowania na salonach, powodzenie u kobiet oraz perspektywa bycia ważnym politykiem przeważyły to, co w każdym człowieku jest naturalnie dobre, humanitarne, po prostu ludzkie. I kiedy na ekranie telewizora widziałem go brylującego i szpanującego w sejmie, to zastanawiałem się, czy rzeczywiście jest tak krańcowo zepsutym człowiekiem. Po prostu w to nie wierzyłem, a mój stosunek do niego z konieczności był ambiwalentny. Jednak fakty potwierdzały moje obawy.

Ale kiedy chyba przed rokiem obejrzałem program telewizyjny, w którym Tomek ujawnił kulisy swojej agenturalnej działalności w Centralnym Biurze Antykorupcyjnym, w tle której stali jego ówcześni mocodawcy, czyli Mariusz Kamiński i Maciej Wąsik, a którzy swą presją zmanipulowali jego system wartości, a nawet zdeformowali jego osobowość, zacząłem nabierać wątpliwości dotyczących moich wcześniejszych ocen. A te wątpliwości spotęgowały się wtedy, kiedy przyznał się do popełnianych błędów i chyba je w pełni zrozumiał, kiedy publicznie przeprosił osoby skrzywdzone przez niego w przeszłości i wyraził gotowość zadośćuczynienia oraz zgłosił pełną gotowość współpracy z organami ścigania, by chociaż trochę rozjaśnić czarną kartę swojej przeszłości, to zrozumiałem, że jednak dużo człowieczeństwa w nim pozostało, że warto mu pomóc w pełnym powrocie do normalności. A moje przeświadczenie w pełni się ugruntowało po jego postawie zaprezentowanej w programie telewizyjnym TVN24 w sobotę 20 stycznia bieżącego roku.


* Inspiracją do napisania tego tekstu był artykuł Andrzeja Sikorskiego pt. „Wszystkie grzechy Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika” opublikowany w „Przeglądzie” nr 3 (1254) z 15-21.01.2024 roku oraz zamieszczony na stronie SDRP.


Jan Stanisław Jeż



  Spis treści zbioru
Komentarze (11)
oceny: poprawność językowa / poziom literacki
avatar
Nikt nie wybiera sobie ojca, matki, nie wybieramy też syna i córki, a także własnych wnuków.

K o g o więc wybieramy

??

Malowane ptaki,
Groby malowane...

Który z nich jest jaki,
Pani ładna z panem?
avatar
Jedynym źródłem wiarygodnej informacji

JEST

dziecko
avatar
W dyskursie publicznym

/na całej planecie Ziemia/

jedynym

zawsze pomijanym

świadkiem

jest dziecko

Wybitny polski pedagog i prozaik, "Stary doktor", Henryk Goldszmit, Janusz Korczak (1878 - 1942) nie tylko napisał lekturę obowiązkową pt. "Król Maciuś I",

ale i powiedział nieśmiertelną /przeoczaną przez wszystkie rządy świata/ mądrość:

NIE MA DZIECI - SĄ LUDZIE!
avatar
W publicznej narracji

NIE SŁYSZYMY

głosu dzieci

!!!
avatar
Nie byłbym takim optymistą w tej sprawie.
Uważam, że nagłe nawrócenia i powroty "synów marnotrawnych" zdarzają się tylko w literaturze. Gdy ktoś już powąchał łatwego życia, tak łatwo z niego nie zrezygnuje. Bardziej byłbym skłonny myśleć, że Tomek przewąchał sytuację i teraz ustawia się przy nowej władzy, oskarżając szefów.
avatar
Przeczytałem.
Mam podobne przemyślenia, co Marian. Ale tak już jest - nie wszystko piękne i idealne w życiu.
W każdym razie ten Tomek chyba już ma (lub wystąpił o) status "świadka koronnego". Czasem tak trzeba i służby ochrony prawa z tego korzystają, gdyż przynosi zwalczenie dużo większego zła.
avatar
Dobre życie miał. Pełne adrenaliny i luksusów. Świadomość jak wygląda rzeczywistość. Dostosował się, ale z czasem coś zaczęło zgrzytać. Drobne sprawy. Jedna, druga, dziesiąta... W końcu jedna kropelka przelała tę czarę. Kawałek plastiku nad grobem kolegi. Mały kawałek plastiku...
avatar
Pani Emilio, Marianie, Hardy i Legionie, bardzo dziękuję.
avatar
Kiedy miałem dziewięć lat, zamieszkał w naszym bloku młody facet z zezowatą żoną w wysokiej ciąży. Po jakimś czasie któregoś wieczoru przyszli razem do moich rodziców, pokazali nam swoje - wtedy trzymiesięczne - słodkie maleństwo i poprosili naszą mamę, żeby została tymczasową nianią ich dziecka. W latach pięćdziesiątych znalezienie w Warszawie żłobka graniczyło z cudem. Sąsiedzi szeptali po kątach, że ta żona pracowała jako dietetyk w sanatorium w Konstancinie, a on był w tajnej milicji.
avatar
przed stuleciami miałem za sąsiada kumpla. Był ministrantem i esbekiem jednocześnie. A w sumie - porządnym obwiesiem.
avatar
Nie samą adrenaliną człowiek żyje, bo nie da rady na dłuższą metę. Jak każda używka ma ona skutki uboczne, które zaczynają dominować nad chwilową euforią. To wcale nie takie rzadkie zjawisko, gdy zupełnie nieracjonalnie w rozmowie ze śledczym przestępcy mówią więcej, niż mógłby oczekiwać i nawet nie pytani, kopią sobie głębszy dół dokładając paragrafów. To cena za, jakie by nie było, bezpieczeństwo i święty spokój, gdy na własne życzenie i stopniowo, otaczający świat stał się wrogą dżunglą bez wyjścia. Chyba rozumiem gościa.
Najlepszego, Janku.
© 2010-2016 by Creative Media
×