Przejdź do komentarzySąd korporacyjny
Tekst 22 z 43 ze zbioru: Marcin
Autor
Gatuneksatyra / groteska
Formaproza
Data dodania2024-05-20
Poprawność językowa
- brak ocen -
Poziom literacki
- brak ocen -
Wyświetleń181

Marcin był specjalistą wsparcia audytu finansowego dla klienta niemieckiego w wielkiej korporacji. Pracował w zespole, który składał się z pięciu osób: Marcina, Anny, Marka, Asi i Łukasza. Marcin był najmłodszy i najnowszy w zespole, dlatego często czuł się niedoceniany i ignorowany przez pozostałych. Nie lubił swojej pracy, ponieważ była nudna, monotonna i stresująca. Musiał codziennie analizować setki dokumentów, sprawdzać poprawność danych i sporządzać raporty dla klienta. Nie miał czasu na nic innego, ani na życie prywatne, ani na pasje.


Jedną z osób, które najbardziej denerwowały Marcina, była Anna. Anna była starsza od Marcina o kilka lat i miała dużo doświadczenia w audycie. Była bardzo pewna siebie, ambitna i wymagająca. Zawsze krytykowała Marcina za każdy błąd, który popełnił, i nie dawała mu spokoju. Anna była też bardzo głośna i rozmowna. Nieustannie opowiadała o swoim życiu, swoich planach, swoich problemach. Nie interesowała się nikim innym, tylko sobą. Marcin nie znosił jej gadania, które zagłuszało jego myśli i utrudniało mu skupienie się na pracy.


Pewnego dnia Marcin przyszedł do pracy i zauważył, że na biurku Anny nie ma jej torby ani laptopa. Zapytał się Marka, gdzie jest Anna.


- Jest na L4 - odpowiedział Marek. - Dostała jakiegoś wirusa i musi zostać w domu przez tydzień.


Marcin poczuł ulgę i radość. W końcu będzie miał ciszę i spokój w pracy. Nie będzie musiał słuchać Anny i jej ciągłych narzekań. Pomyślał, że to będzie najlepszy tydzień w jego karierze. Nie zważając na obecność innych kolegów, Marcin zbyt głośno wykrzyknął:


- Hurra! W końcu jest cisza!


Wszyscy spojrzeli na niego z zaskoczeniem i oburzeniem. Marcin zdał sobie sprawę, że popełnił gafę. Zawstydził się i zaczerwienił. Próbował się tłumaczyć:


- Przepraszam, nie chciałem nikogo urazić. Po prostu cieszę się, że będę mógł lepiej się skoncentrować na pracy.


- Za późno na przeprosiny - powiedział Marek. - To, co powiedziałeś, jest niedopuszczalne. Zgłoszę to do szefa.


- Ja też - dodała Asia.


- I ja - dołączył Łukasz.


Marcin poczuł się przytłoczony i zaatakowany. Nie wiedział, co powiedzieć. Nie spodziewał się, że jego koledzy będą tak reagować. Myślał, że to tylko żart i że nikt nie weźmie tego na poważnie. Nie rozumiał, dlaczego nikt nie ma poczucia humoru.


Marcin zamilkł i zaczął pracować. Nie odzywał się do nikogo przez cały dzień. Nie czuł się lepiej, tylko gorzej. Zdał sobie sprawę, że popełnił błąd, który może mieć poważne konsekwencje. Zdał sobie sprawę, że nie ma żadnych przyjaciół w pracy, tylko donosicieli.


Marcin wrócił do domu i nie mógł zasnąć. Nie mógł przestać myśleć o tym, co się stało. Nie mógł przestać się obwiniać za to, co powiedział.


Następnego dnia Marcin przyszedł do pracy i zobaczył, że na jego biurku leży koperta. Otworzył ją i przeczytał zawartość. Był to list od szefa, w którym poinformowano go, że został oskarżony o naruszenie kodeksu etycznego firmy i że ma się stawić przed sądem korporacyjnym. Sąd korporacyjny był specjalnym organem, który rozpatrywał sprawy dotyczące zachowania pracowników i nakładał na nich kary. Marcin poczuł strach i zdziwienie. Nie wierzył, że to się dzieje naprawdę. Nie wierzył, że to wszystko przez jedno zdanie.


Marcin poszedł do sali, w której miał się odbyć sąd korporacyjny. Tam zobaczył, że na ławie oskarżycieli siedzi Anna. Była blada i wyglądała na chorą. Obok niej siedział jej adwokat. Na ławie sędziowskiej siedział szef Marcina i dwóch innych menedżerów. Na ławie świadków siedzieli Marek, Asia i Łukasz. Marcin poczuł się jeszcze bardziej przerażony.


Sąd korporacyjny rozpoczął się. Szef Marcina przedstawił akt oskarżenia. Powiedział, że Marcin dopuścił się dyskryminacji, mobbingu i nękania Anny, która była jego koleżanką z pracy i która była chora. Powiedział, że Marcin wyraził radość z tego, że Anny nie ma w pracy i że cieszy się, że jest cisza. Powiedział, że Marcin złamał zasady etyki i kultury pracy, które obowiązywały w firmie i że zasługuje na surową karę.


Anna, Marek, Asia i Łukasz zeznali przeciwko Marcinowi. Potwierdzili, że Marcin powiedział to, co powiedział, i że to bardzo ich zbulwersowało i zraniło. Powiedzieli, że Anna była bardzo wartościowym członkiem zespołu i że Marcin był tylko leniwym i bezczelnym pracownikiem. Powiedzieli, że Marcin nie miał prawa mówić tak o Annie, która była chora i potrzebowała wsparcia oraz, że powinien być ukarany za swoje zachowanie.


Marcin nie miał adwokata. Nie miał też nikogo, kto by go bronił. Nie miał nic do powiedzenia na swoją obronę. Wiedział, że nie ma szans na uniewinnienie. Wiedział, że nie ma sensu się tłumaczyć, bo nikt mu nie uwierzy i nikt mu nie pomoże.


Sąd korporacyjny wydał wyrok. Marcin został uznany za winnego i skazany na karę. Kara była jedna: zanurzenie we wrzątku. Była to najcięższa kara, jaką mógł wymierzyć sąd korporacyjny. Była to kara, która miała na celu nie tylko ukarać Marcina, ale też ostrzec innych pracowników, że nie tolerowano takiego zachowania. Była to kara, która miała na celu nie tylko zniszczyć Marcina, ale też zadowolić Annę.


Marcin został zaprowadzony do pomieszczenia, w którym znajdował się wielki garnek z wrzącą wodą. Obok niego stali szef Marcina i dwóch innych menedżerów. Na balkonie nad pomieszczeniem siedzieli Anna i jej adwokat. Na ekranie widoczny był cały zespół Marcina i inni pracownicy firmy. Wszyscy patrzyli na niego z nienawiścią i pogardą. Nikt nie współczuł mu. Nikt nie próbował mu pomóc. Nikt nie sprzeciwił się karze.


Szef Marcina powiedział do niego:


- To jest twój koniec. Nie masz już żadnej szansy. Nie masz już żadnej nadziei. Nie masz już żadnego wyboru. Musisz ponieść konsekwencje swoich słów i swojego zachowania. Musisz zapłacić za to, co zrobiłeś Annie i całemu zespołowi. Musisz zapłacić za to, że byłeś zły i głupi. Musisz zapłacić za to, że jesteś sobą.


Szef podał Marcinowi łańcuch, którym miał się związać i powiedział:


- Zwiąż się tym łańcuchem i wrzuć się do garnka. To jest twoja kara.


Marcin wziął łańcuch i związał się nim. Nie sprzeciwił się. Nie zaprotestował. Nie poprosił o łaskę. Nie wyraził żalu. Po prostu posłusznie zrobił to, co kazano mu zrobić. Nie czuł strachu, nie czuł gniewu, nie czuł smutku. Nie czuł też ulgi, nie czuł radości, nie czuł nadziei. Nie czuł nic.


Marcin podszedł do garnka i spojrzał na wrzącą wodę. Nie widział swojego odbicia, nie widział swojego życia, nie widział swojej przyszłości. Nie widział nic.


Marcin wskoczył do garnka i poczuł, jak wrząca woda parzy jego ciało. Krzyknął z bólu i przerażenia. Próbował się wydostać, ale łańcuch go trzymał. Próbował się bronić, ale nikt mu nie pomógł. Próbował się modlić, ale nikt go nie wysłuchał. Próbował żyć, ale umierał.


Wszyscy patrzyli na Marcina z zimnym i obojętnym spojrzeniem. Nikt nie próbował mu pomóc. Wszyscy byli zadowoleni, że Marcin dostał to, na co zasłużył.


Anna patrzyła na Marcina z uśmiechem i triumfem. Była szczęśliwa, że Marcin zapłacił za to, co jej zrobił. Była szczęśliwa, że Marcin cierpiał tak, jak ona cierpiała.


Marcin zatonął w garnku i przestał oddychać. Nie czuł już nic. Nie czuł bólu, nie czuł strachu, nie czuł smutku. Nie czuł też ulgi, nie czuł radości, nie czuł nadziei. Nie czuł nic.



  Spis treści zbioru
Komentarze (0)
oceny: poprawność językowa / poziom literacki
brak komentarzy
© 2010-2016 by Creative Media
×