Autor | |
Gatunek | publicystyka i reportaż |
Forma | artykuł / esej |
Data dodania | 2025-02-02 |
Poprawność językowa | |
Poziom literacki | |
Wyświetleń | 26 |
GRUPA ŚMIERCI
To określenie z żargonu, którym posługują się komentatorzy sportowi piłki kopanej ( jeżeli reprezentacja Polski w jakichś mistrzostwach trafia do grupy z Gibraltarem, Wyspami Owczymi i Maltą to jest to grupa śmierci).
Przeczytałem kolejną książkę, a w niej spotkałem tą myśl: Rosja cały czas jest jak reprezentacja Polski w piłce kopanej – ilekroć zaczyna wojnę jest w grupie śmierci, czyli zawsze mierzy się z silniejszym przeciwnikiem, a w efekcie najczęściej przegrywa. To budująca konstatacja. A wspomniał o tym Aleksandr Etkind w „Rosja kontra nowoczesność”, wyd. Krytyka Polityczna, 2024. Cały XX wiek to zmagania Rosji z silniejszymi, którzy ją kopią i poniewierają. Ktoś powie, że było inaczej?
Olbrzymi kraj, z potężnym potencjałem ludnościowym i niebagatelnym potencjałem gospodarczym, z ambicjami i pretensjami, w XX stuleciu wygrał tylko jedną wojnę – z Finlandią ( 1939/ 1940), w polskiej prasie ówczesnej opisywanej jako 50 dywizji przeciw 50 batalionom. Pół roku im to zajęło. Nieco inaczej to wyglądało, gdy Rosja znalazła sobie koalicjantów – wtedy nawet taki mały nie był groźny i dawało się go pokonać. A nawet, kiedy przyjaciele wsparli, to i większego udało się pokonać.
Fakty ciężko oszukać, zamylić. Patrząc wstecz, na XX stulecie, i skupiając wzrok na Rosji, widzimy, że co wojna to wpierdol. I znowu trzeba było mocarstwowe ambicje chować do kieszeni.
1904/5 pobili się z Japonią i dostali po mordzie. Japonia ledwie 40 lat wcześniej została zmuszona dołączyć do globalnej gospodarki, porzucić walkę z mieczami i łukami, po czym pobiła mocarstwo, które rozdawało karty w Europie.
I wojna światowa to totalna porażka dla Rosji.
Tuż po – mamy nowego sąsiada, Polskę, który dopiero się buduje, tworzy od podstaw. Prosta sprawa, wydawałoby się. I spektakularne wpierdol. 1919 – 1921 – Polska wygrywa, komentatorzy dziwią się, że Polska nie zażądała więcej, ale z przeżarcia też można umrzeć.
1939 – jest silny kolega, więc kiedy Polska już leży na łopatkach to daje się odtrąbić sukces. Samemu? Stalin czeka ponad 2 tygodnie, by być pewnym, że kolega załatwi większość spraw, a i tak nie jest prosto.
II wojna światowa. Gdyby nie koledzy…. A tak da się to przekuć propagandowo w wielki heroiczny sukces.
1978, Afganistan. Ci chłopcy na wielbłądach, niby prosta sprawa, niby sukces murowany, ale znowu wpierdol.
1995, Iczkeria – cóż to za naród?, jest ich ledwie półtora miliona… I znowu wpierdol.
Patrząc wstecz to wyliczenie jest pocieszające. Bo myślę o Ukrainie w nowej konstelacji międzynarodowej. Chciałoby się. Ale chce się Rosji, a ten kraj jest jak pijak na kacu – mogę, bo jest potencjał. Ale czy dam radę? Ja ma nadzieję, że skończy się znowu tak samo.
Niestety, Trump jest nieobliczalny i może Ukrainie zafundować drugą Jałtę nie zważając na konsekwencje w przyszłości w myśl zasady: po mnie niech i potop.
oceny: bezbłędne / znakomite
https://przegladdziennikarski.pl/losy-inwalidow-weteranow-wielkiej-wojny-ojczyznianej/
Póki co, do "mięsnych szturmów" pod przymusem wysyła się kaleki poruszające się o kulach. Rosja, to Rosja.