Tekst 12 z 11 ze zbioru: Wiersze z michaszkowej szuflady
Autor | |
Gatunek | poezja |
Forma | wiersz biały |
Data dodania | 2013-02-26 |
Poprawność językowa | |
Poziom literacki | |
Wyświetleń | 2588 |
gdy zegar wybija ostatnie tyk tyk
ludzie za oknem umierają
każdy na swój własny sposób
wierzący
biegną do Kościoła
złożyć na tacę ofiarę
z ufnością w zbawienie
wierzący trochę mniej
trwonią pieniądze w sklepach
pokładając nadzieję iż bank
już nie upomni się o zwrot
kobieta o obłędnych oczach
zaczepia ludzi wokół
próbując wyżebrać
choć garść otuchy
obok kobiety
nieogolony mężczyzna milczy
odpalając jedną fajkę od drugiej
z nadzieją wyczekując końca
grupka nieletniej młodzieży
`na legalu` wypala jointa
a wraz z dymem
ulatuje wiara
gdy zegar wybija ostatnie tyk tyk
zasłaniam okno by nie widzieć
jak grzebią Ziemię w fusach od kawy
oceny: bezbłędne / znakomite
taki
Przekaz
zaczepia ludzi wokół
próbując wyżebrać
choć garść otuchy/-/"
takie Zwrotki,
tworzą
tylko Osoby Fenomenalne,
ocierające się o... poetycki Geniusz.
ps.
jak śmie Pani,
nazywać siebie samą... amatorką?
ps.
w sprawie... kawy?
ile cukru biorę?
niecalą... Łyżeczkę małą.
proponuję Go Czytać... Głośno, Głośniej, i jeszcze Głośniej.
już wiem.
zabrzmi to może przewrotnie,
ale, lecz...
ta, taka Poezja, to Wesele... Duszy ludzkiej.
niewracalna,
jest Rubla kłaków
wielce warta.
oceny: bezbłędne / znakomite
oceny: bezbłędne / znakomite
anelehd, dziękuję ;-) Ogromnie mnie cieszy, że powróciłeś do tego wiersza ;-) a jeśli chodzi o kawę, to tylko mała czarna bez cukru ;-)
oceny: bezbłędne / znakomite
wieksza czesc Pani odpowiedzi zwrocona w moja skromne osobe.
jak ja nieboraczyna sie Pani wywdzięczę, za to?
Pisarko, raz na pol wieku.
szanowna Michaszko
ciesze sie , ze jest Pani szczesliwa.
na tym Zycie polega, min.
ja tez mam satysfakcje.
zmieniam swoje zycie.
ucze sie pracy fizycznej, glownie prostej, porzadkowej.uwielbiam Mietłą zamiatac, min.
pochlania mnie jednak w calosci kolekcjonerstwo.
tak.
z zapalem zbieram butelki po piwie.
nigdy go nie pilem, jednak zlamalem swoj opor ettczno- wewnetrzny, i
praktycznie zaczalemn zyc po latach ubostwa na poziomie prawie hrabiowskim.
czasem miewam sny, ze nie znajde juz zadnej butelczyny.
One sa teraz calym mym swiatem.
stac mnie teraz na dwa mlekas i dwa bochenki chleba, itd.
mleko jedno na dwa dni, i dwa bochny na trzy,
czemu?
nie mam ich gdzie zdawac, a jak juz to za polowe Ich wartosci.
a gdzie koszty?
znalezc, umyc,grzbietem swym szczuplutkim przeniesc.
tragedia
tesknie za mlodoscia.
wtedy byly punkty skupu.
hmmm.
teraz moja malutka chalupina, czesto tonie w Nich, plus w rachunkach tradycyjnie zaleglych, min. za światło.
to tyle, Madame M
Jedna łyżeczka kawy, trzy cukru łyżeczki.
Od sześciu do ośmiu kaw dziennie.
A później jak motyl...
Użyźniam fusami ziemię.
oceny: bezbłędne / znakomite
- wierzący biegnący do kościoła;
- wierzący trochę mniej trwoniący kasę na zakupach;
- kobieta o obłędnych oczach zaczepiająca tłum;
- obok niej nieogolony mężczyzna fajczący fajkę od fajki;
- grupka nieletniej młodzieży wypalająca "na legalu" jointa;
- ja która zasłaniam okna, żeby tego, jak grzebią Ziemię w fusach od kawy, nie widzieć
(patrz sekwencja wszystkich obrazów)
to całe spectrum nas wszystkich,
notabene których los własny - tożsamy z losem naszej planety - g/uzik/ obchodzi.
Pożerani żywcem przez własne nałogi /kompulsja codziennie manifestowanej wiary, zakupoholizm, nikotynizm, żebractwo, narkomania, uzależnienie od kofeiny/ bez żadnej refleksji jak te pozbawione głowy ćmy lecimy w otchłań całospalenia.
Już jesteśmy w piekle