Autor | |
Gatunek | historyczne |
Forma | proza |
Data dodania | 2015-03-14 |
Poprawność językowa | |
Poziom literacki | |
Wyświetleń | 3097 |
Krwawe przebudzenie
Po roku od pamiętnego festynu przyśniło się pewnej nocy Marysi, że leży w głębokim rowie, niczym w grobie, przyduszona ciężką warstwą ziemi. Chciała wyrwać się z tego dołu, ale nie pozwalała na to jakby jakaś ciężka płyta narzucona na samą górę. Dusiła się i rozpaczliwie szarpała rękami, wreszcie jedna, potem druga ręka przebiły się przez grubą warstwę na powierzchnię, wpuszczając nieco powietrza, którego kilka łyków rozpaczliwie wciągnęła do płuc.
Przebudziła się przykryta ciężkimi pierzynami, zrzuciła je z siebie i ze zgrozą zobaczyła dziwnie nieruchomych rodziców w ich łóżku, wielkim jak klepisko stodoły. Ona spała w nogach rodziców, jak zawsze, w poprzek łóżka. W izbie panowała jakaś straszna cisza. Nie słyszała oddechów rodziców - cienkiego, ledwo dosłyszalnego świstu oddechu matki, ani charakterystycznego, grubego chrapania ojca, przypominającego piłowanie kloca drzewa. Cisza wokół zdawała się być coraz straszniejsza.
W pewnej chwili zwróciła wzrok na oczy świętych z obrazów – Boga Ojca i Matki Boskiej. Wydawało się jej, że patrzą na nią jakby z coraz większym przerażeniem. Na dworze świtało i do izby wpadały pierwsze promienie wschodzącego słońca.
- Nie! Nie! O nie!- krzyknęła i dotknęła nogi matki. Była dziwnie zimna. Ojca noga obok też była tak samo zimna. Pomyślała, że to przez to, że byli odkryci. I że to ona przez swój niespokojny sen ich najczęściej odkrywała. Gdy chciała przykryć ich pierzyną, poczuła przykrą, klejącą się do rąk wilgoć. Wtedy wyskoczyła z łóżka. Jej nogi dotknęły klejącej się, śliskiej posadzki i poczuła się tak, jakby nadepnęła na jadowitego węża. Wtedy zobaczyła na podłodze krwawą plamę. Dopiero teraz zauważyła, że rodzice byli cali zakrwawieni i mieli popodrzynane szyje u podstawy głowy.
- Jak mogłam tego nie usłyszeć? Czemu się wtedy nie obudziłam? Przypomniała sobie ten straszny sen, w którym pokazał się jej Kazimir z wielkim zakrzywionym nożem w ręku i tym strasznym sadystycznym uśmiechem, w którym widać było złowieszczo połyskujące jak u wilka zęby, okolone ohydną rudawą bródką. Słyszała przez sen jakieś głosy, a teraz przypomniała sobie, że coś jeszcze straszniejszego niż ten sen, powstrzymało ją przed przebudzeniem. A teraz okropny sen zastąpiła prawda jeszcze straszniejsza.
Patrzyła na zakrwawione łóżko, na rodziców we krwi leżących, jakichś innych niż ci dotąd jej znani i bliscy, złowieszczych nie do poznania, tak strasznych, że nagle zaczęła się ich oboje bać, chociaż to byli jej ukochani i dobrzy - mama i tata. Ogarnęła ją nagle niepohamowana panika i zarazem obrzydzenie. Oto stała sama pośród grozy nie do pojęcia.
- Tak wygląda piekło – przyszło jej do głowy. Odechciało się jej żyć, ale do niej śmierć nie przychodziła. Nie pamiętała, kiedy wybiegła z domu do sadu i tam upadła pod swoją ulubioną gruszą.
Rano znaleźli ją ukraińscy sąsiedzi.
- U nas nie możesz zostać, musimy wywieźć ciebie do Krzemieńca i znaleźć twoją ciocię. Nagle zaczęła przeraźliwie krzyczeć, trząść się i uciekła na dwór. Siłą ją wciągnęli z powrotem do chaty.
-Ty się uspokój, bo jak Kazimir się dowie, to i z nami będzie źle. Masz szczęście, bo musieli ciebie nie zauważyć. I dlatego nie leżysz tam razem z rodzicami.
- Ty ciesz się, że chaty nie podpalili, bo wasza chata blisko chaty ukraińskiej, to jej nie podpalili. Jakby nie to, to i ciebie by nie było, bo by chatę podpalili razem z Toba żywą i martwymi rodzicami.
- Biedna detyno, my nie winowaty, to tamte strilcy w nocy pryszli i na lackie chaty napadli.(Biedne dziecko, my nie jesteśmy winni, to tamci strzelcy przyszli w nocy i napadli na polskie domy).
Gdy przyszli strilcy szukać uratowanych, schowali ją do pieca. Bali się ich, gdyż zgodnie z tym co mówili strilcy „za każdego uratowanego Polaka, groziła głowa do pniaka”.
- No i co Irinko? Wołała z płaczem Marysia, gdy się za jakiś czas spotkały. Niesłusznie się ich bałam? Przez was zostałam sierotą!
- A może to zrobili Niemcy?- oponowała Irinka. Albo jacyś inni partyzanci. To na pewno Niemcy. My byśmy na sąsiadów nie podnieśli ręki! .
Poszukali jej ciotkę w Krzemieńcu, której mąż zaginął na wojnie, a jak się potem okazało, zginął w Katyniu. Ciotka została sama. Od tej pory, to ona, Marysia była jej jedyną pociechą.
Przydało by się też -pokazać współczesne skalanie.
oceny: bezbłędne / znakomite
Serdecznie wyjątkowo :(((
oceny: bezbłędne / znakomite