Autor | |
Gatunek | proza poetycka |
Forma | proza |
Data dodania | 2015-04-23 |
Poprawność językowa | - brak ocen - |
Poziom literacki | - brak ocen - |
Wyświetleń | 2114 |
OBRZYDLIWA ULICA /17 /
Po rozłożeniu kart mistrz przyjrzał się ich układowi, a następnie z zadumą na twarzy wymamrotał dwa słowa: panta rhei.., czyli wszystko płynie.
Antoni ze zrozumieniem pokiwał głową.
- Nie można wejść dwa razy do tej samej rzeki – dorzucił.
- Święte słowa, panie Antoni – podchwycił mistrz. - Bo czymże jest rzeka? Naturalny, powierzchniowy ciek wodny płynący w wyżłobionym korycie... Czasami bywa tak długa, że przepływa przez terytorium kilku państw... Chociażby Dunaj, Ren, Łaba czy Odra z Wartą i Notecią. Te się kojarzą natychmiast... Ale są i inne, które tak od razu do głowy nie przychodzą – np. Prypeć...
- Prypeć? - spytał Antoni.
- Prypeć... Nie inaczej... – powtórzył za nim mistrz. - Wracając jednak do rzeczy! - zawołał – Małżeństwa córki niech się pan raczej nie spodziewa. Nie widzę tu karty ślubnej.., tylko jakieś ogólne zamieszanie... Wszystko układa się bez sensu. Moja rada: pogonić tego chłopaka, żeby bez potrzeby nie zawracał dziewczynie głowy. Pewnie będzie sprzeciwiała się, ale szybko zapomni i znajdzie sobie innego. Może następny okaże się bardziej odpowiedni... A jak pan nie chce stawiać sprawy na ostrzu noża, to najlepiej zniechęcić ją do niego.
- Tak myślałem... Już ja z nią pogadam. Narzeczony się znalazł... - warknął Antoni.
Mistrz dolał mu wina i zebrał karty.
- Nic więcej nie da się w tej chwili stwierdzić – powiedział. - Może jak wrócę z plenerów spróbujemy jeszcze raz. Wyjeżdżam na dwa tygodnie.
- Daleko? - spytał Antoni.
- Do Białowieży... Po powrocie zapraszam na żubrówkę... A co do tych waszych innych kłopotów, to pilnujcie, żeby wam nie namieszali. Zwłaszcza teraz musi być wszystko w porządku... Aha! I jeszcze jedna rzecz... Niech się pan nie przestraszy na ulicy, jakby coś za panem huknęło. To właśnie Marcin Luter przybija na drzwiach katedry swoje tezy...
Z pracowni Antoni wyszedł lekko chwiejnym krokiem, obdarowany małą akwarelą namalowaną przez mistrza, którą schował w swojej teczce. Jeszcze tego samego wieczoru streścił nam dokładnie przebieg całej rozmowy.